01 - Z Pamiętnika Psotnika czyli jak rodziło się ZŁO

Awatar użytkownika
Aericia
Administrator
Administrator
Posty: 729
Rejestracja: wtorek 03 kwie 2018, 21:54
Lokalizacja: Warszawa
Origin ID: ukyojin

01 - Z Pamiętnika Psotnika czyli jak rodziło się ZŁO

Post autor: Aericia » czwartek 05 kwie 2018, 21:12

Obrazek

ODCINEK 1 - Z Pamiętnika Psotnika czyli jak rodziło się ZŁO

Dzisiaj w szkole nauczycielka wpadła na pomysł (to gruba przesada, jest tak głupia, że prędzej to pomysły wpadną na nią) żebyśmy pozakładali sobie pamiętniki i poudawali, że mamy w nich coś ciekawego do opowiedzenia. Patrzyła przy tym na mnie tym swoim wzrokiem bazyliszka spod bryli pamiętających jeszcze czasy wczesnej Dwójki bo, takie odnoszę wrażenie, uważa mnie za niestabilnego debila. Może i jestem niestabilny, zbyt często wszystko mnie wkurza albo stresuje, ale debilem nie jestem, bynajmniej!

Obrazek

Teraz jest wieczór ale coś mi mówi, że za chwilę nawiedzi mnie sąsiad z mieszkania obok, któremu przeszkadza to, że siedzę przy stole i myślę. Serio! Facet ma rentgen w oczach i uszy z czujnikami naddźwiękoowymi (jest w ogóle coś takiego na świecie?). W każdym razie jak wieczorem cicho kichnąłem w swoim pokoju to mówił mi nazajutrz „na zdrowie”. To było wtedy zanim przestał nas lubić. A nie lubi od momentu, w którym Euron doszedł do wniosku, że koniecznie musi się nauczyć grać na skrzypcach (najtańszych!) o drugiej w nocy, bo ta baba spod 12 urządziła ostrą imprezę i ganiała po pokoju (tak myślę) w samym ręczniku. Gość jednak przyczepił się do euronowej twórczości (nie ukrywam, miał trochę racji, nawet to po cichu szanuję), kompletnie ignorując hałasy u sąsiadów. Wtedy skończył się Dzień Dziecka i usłyszał o sobie kilku ciekawych rzeczy. Od tamtej pory coś pomrukuje, kiedy mnie widzi.

Ale miałem o swoim nieciekawym życiu... Serio, naprawdę nie ma o czym pisać i gdyby nie to głupie zadanie, w ogóle nie zawracałbym sobie tym głowy.

Moim najmocniejszym, zapamiętanym z dzieciństwa wspomnieniem, był odlot ojca. I nie był to taki zwykły odlot jak to się imprezowym Simom zdarza, bo chłop miał łeb jak sagan i wlewał ponoć przy barze niezliczone ilości soków wyskokowych prosto z butli a potem potrafił zbugować się mentalnie w jacuzzi i siedzieć tak do momentu, aż go matka nie wywołała kodem, aby łaskawie udał się wreszcie do pracy. Wkładał wtedy takie pasiaste wdzianko, w którym wyglądał jak chudy owad i wychodził nocą z domu, aby przynieść rano trochę gotówki. Ojciec lubił tez oszukiwać w szachy i ponoć odleciał w kosmos. Serio. Pewnej nocy wypatrywał gwiazd i go wessało. Od tamtej pory zostaliśmy we troje: matka, Euron i ja.

Od początku matka twierdziła, że coś ze mną nie tak. Całe dnie potrafiła czepiać się mnie o pierdoły, na przykład o to, że nocą wymykam się z domu i podobno czasem przywożą mnie radiowozem (dzięki, pani sąsiadko Cleveland, kiedyś się policzymy!). Matka była głucha i ślepa: posadź ją przy drzwiach a zauważy muchę na ścianie, plamę na suficie czy okruchy po naleśnikach sprzed tygodnia, ale dużego mnie nie dostrzegłaby nawet, jakbym podszedł do niej i przystawił klakson do ucha, dlatego nigdy mnie nie przyłapała na tych praktykach, ale kary były dotkliwe.
Ponadto twierdziła, że to ja jestem ten gorszy, bo jako bachorek chlapałem się ponoć w kiblu i budowałem nieprawidłowe bałwanki ze śniegu.

Prawidłowy bałwanek innych dzieci:

Obrazek

A to moje dzieło:

Obrazek

Mieszkaliśmy wtedy w mieszkaniu w Belladonna Cove a ze swojego pokoju miałem fascynujący widok na krzaki. Niestety, zmieniły się wkrótce zasady gry i chyba na razie nie mam widoków na studia.
Pewnego dnia, tuż po urodzinach Eurona, z naszego życia zniknęła i matka. Wróciłem pewnego dnia ze szkoły a jej nie było. Marissa Cleveland (pozdrawiam!) stwierdziła złowrogo, ze pewnie nawiedził ją Mroczny Kosiarz zaś jej mąż Jason uznał, że może znalazła sobie jakiegoś normalnego faceta, który nie zaakceptowałby zepsutego nastolatka kryminalisty i jego młodszego braciszka psychopaty (pan, panie Cleveland, jest drugi na mojej liście). Oboje wyglądali na mocno rozbawionych (zło zostało ukarane, trzeba teraz wykarczować złogi z ich spokojnego sąsiedztwa, prawda?) choć, oczywiście, deklarowali bezbrzeżną troskę. Nie powiem, to było...

W każdym razie wziąłem Eurona pod pachę i zwialiśmy stamtąd, zostawiając za sobą smrodek skandalu (wszystkie dwa kible w mieszkaniu Clevelandów zostały w tajemniczych okolicznościach uszkodzone a kuchnia spłonęła ze szczętem...).

I tak stanęliśmy na klatce schodowej naszego nowego domu. O tym jednak opowiem jutro, bo Raj znowu wali w drzwi. Zaraz mu wygarnę, blurf! < - maniery> co myślę o waleniu w drzwi i podsłuchiwaniu cudzych myśli!!!

Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
krulih2
Budowniczy
Budowniczy
Posty: 97
Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 22:05
Origin ID: via2382

Post autor: krulih2 » wtorek 10 kwie 2018, 15:48

Zaczyna mi być szkoda tych dzieciaków :( nie bardzo wiem w co się wpakowuję tym stwierdzeniem, ale... Ojciec miał pojechane na wszystko wolał sokować i wylegiwać się w jakuzzi niż zajmować się wychowywaniem synów. Zawód tez miał wolny.., chociaż z drugiej strony musiał być szybki, że nie skończyło się to jego przymusowym urlopem gdzieś w jakimś ustronnym miejscu, okratowanym i znając życie, aby za łatwo nie było to jeszcze znajdującym się na jakiejś prawie bezludnej wyspie. No i pierwszy zaskok jak do pierona porwało go ufo to rozumiem ale, że nie oddali w pakiecie plus jeden... musiał się chyba spodobać :shock: Matka odeszła... ale nie wiadomo gdzie, no i młodzież została sama z sąsiadami psychopatami nic więc dziwnego,ze spamowanie simów stało się rozrywka najmłodszego. A bałwanek uroczy :D bardzo me gusta, tym bardziej, że tej zimy była dość nietypowa moda na ulepki śnieżne...
bawanek.jpg
Takie tam zabawy

Awatar użytkownika
SimDels
Komiksomaniak
Komiksomaniak
Posty: 3347
Rejestracja: środa 04 kwie 2018, 10:42
Lokalizacja: miasto kamienic
Origin ID: SimDels
Kontakt:

Post autor: SimDels » wtorek 10 kwie 2018, 22:18

Genialne od samegopoczątku; genialne bo to jednocześnie smutna ale i z humorem opisana historia o dwuch takich co... mieli dopiero narozrabiać ;)
Niesamowicie fajnie piszesz o tym zbugowanym ojcu co go matka kodem wywoływała :D Bardzo smutne to że zostali sami niezależnie od perypetii z UFO i simbugami (skąd Ty bierzesz te pimysły ? :D ) ale z drugiej striny juz na starcie bohaterskie gagatki wydają się być bardzo samodzielne i odporne na niespodzianki losu. Super, że reatywowałas tu swoje story ,na spokojnie będzie można przypomniec sobie wszystkie odcinki przygód Twoich nietuzinkowych bohaterów bez obaw o usunięcie jakiegoś zdjęcia gdyby okazało się że poza perypetiami Twoich bohaterów eksponuje również bezpretensjonalnie gołą szyje lub co gorsza plecy lub nogi :cat_zombie:
Opowieśc o tej dwójce od początku jest dla mnie genialna własnie przez łaczenie chorendalnie poważnej sytuacji życiowej i dylematów z wyluzowanym i niekiedy zupełnie odjazdowym abstrakcyjnym humorem (w stylu rozmowa z obrazkami itd). :a_bravo:
Więcej moich chałupek i inszych rzeczy znajdziesz tu na forum oraz na SDW i BSR. Masz pytania ? Pisz śmiało :)
Dobrej zabawy!

Awatar użytkownika
Ktosik
Budowniczy
Budowniczy
Posty: 1493
Rejestracja: piątek 06 kwie 2018, 21:36
Origin ID: KtosikG

Post autor: Ktosik » sobota 12 maja 2018, 01:33

Zajrzałam, by przypomnieć sobie jak rodziło się ZŁO. :02S-grinning-face-smiling-eyes:
Zło, które opisujesz nietuzinkowo, humorystycznie i z dużą dozą wyobraźni. Szalenie lubię tych dwóch gagatków, którzy od samego początku mieli dość skomplikowane simowe życie. :hearts/heavy-black-heart:

ODPOWIEDZ

Wróć do „Psotnikowe historie Aericii”