Mrok wieczorny — babcia siwa
przy kominku głową kiwa.
Nos jak haczyk, okulary...
A nie, to nie ta bajka XD
*uprzejmie prosi się o nie googlowanie tego cycatu XD* Ale stary dureń zaś otwarł notatnik, a to już znak, że będzie dłużej niż szerzej :>
Na wstępie zaznaczę, iż owa bryła, raz już przez waszą uniżoną chwalona, jest iście finezyjna i patrzy się na nią z przyjemnością. Nietypowe kształty, asymetria, stonowana biel - psze Państwa, toż to jak tort angielski marcepanem wykończony
(nie, że zamordowany, jeno zwieńczony!). Smakowitości pierwszej próby!
Ale ale ale... Teraz widzę czego mi brakowało! Bo czymże jest piękne domostwo bez wysmakowanego ogrodu?! Czym?! Wszak jeśli dom jest ciałem, kuchnia sercem, salon duszą, to ogród będzie pewnikiem aurą, która emanuje, przyciąga, hipnotyzuje! Czymże sentymentalizm byłby bez ogrodów, bez swoich sofijówek?! I teraz to widzę, to dopełnienie
*marvi, zamknij ryj, ad rem, saracenie!* Mamy więc basen wyglądający niczym oczko z zielone twarzy podwórza, roślinność subtelną acz ożywiającą zewnętrze, altankę, w której mieszkańcy wypoczywać mogą w otoczeniu delikatnej i stonowanej flory, a także skromny ogródek obdarowujący plonami owo domostwo! I wszak jako należy "uprawiać swój ogródek" ku ogólnemu zapewnieniu spokoju i dobrostanu, tak i owe rozsadniki dopełniają sielskości i statyczności zewnętrzu - przecie pierwszy pomidor na swoim to jak flaga zatknięta na nowy lądzie, to dowód, iż "jużem są u siebie!".
Salon! Trochę nowoczesności z klasycznością w zmowie: chabrowe ściany ogłaszają swój mariaż z cegłami. Stylowe czarno-białe meble utrzymane w zgodzie z teraźniejszością łączą się z fortepianem. No przecież nowe z klasyką! Nie zabrakło także miejsca dla kwiecia, które wnętrze ożywiają. I jeszcze malutka wnęka dla komputeromaniaka. A zza półścianki wyglądają nieśmiało schody wabiące by zwiedzić dalsze zakamarki tegoż domostwa :>
Ale nim wedrzemy się na wyższe kondygnacje - serce domu, kuchnia. Współczesność z arturiańskim okrągłym stołem: dwa koła ramię w ramię; okrągły blat, okrągły stół, to jeszcze baśń czy już dom z krwi i kości? Jasno pomarańczowe blaty ładnie zgrywają się z jasnymi ścianami, w tym z boazeryjką. Duzo półek, półeczek na ingrediencje do uwarzenia strawy, trochę bibelocików - obietnic sielskości oraz kwiecie ożywiające statyczne wnętrze - niezobowiązujące acz wyeksponowane. Przyjemnie i nieszablonowo skomponowana podłoga zasługuje tutaj na dodatkowe podniesienie, wszak bardzo ładnie się zgrywa z wnętrzem! O take kuchnie walczyłam!
W dalszej kolejności czarno-biała łazienka - postawienie na monochromatyczną klasykę, na zastawienie, które się sprawdza i które nie rozprasza - a jak wiadomo w wannie siedzi się również po to, by stazę swoją ustabilizować i nie rozpraszać się drobnostkami
Wszak polemiki najlepiej wygrywa się w kąpieli a i najlepsze riposty, repliki własnie w takich okolicznościach czlowieka nachodzą!
Dobrze, dobrze, to wleźmy już po tych zakamuflowanych i nieśmiało wyglądających zza półścianki schodach *szur-szur*. Oho, i cyk, prosto do sypialenki! A sypialenka stonowana: różowy (pąsowy!) z żółcią i pomarańczem się mieszają, a biały im wtóruje - taka herbaciana sypialnia, w nienachalnych kolorkach! Pasujący brązowy dywan ociepla wnętrze. Duzy obraz przedstawiający burzę z piorunami - jakoby zapowiedź, że w tym spokoju nie brak jest miejsca na pasję, ojnienienie. Do tego ciekawe ulozenie szafek: aby za nudno nie było! Aha! I mój detektor alkoholu wyczuł lampki na wino - drodzy Państwo, tutaj definitywnie się dzieje się! :> Grzeczne wnętrze starego marvicza nie zwiedzie :>
*albo już ten marvicz jest może wynaturzonym zwyrolem, to nikt tego nie wie na pewno xD*
Pokoje bachorskie - o ło, najgorszy zawsze omen. Pierwyj kolorowy, drugi aranżacyjnie spójny. Jeden szary, ale podwójnie złamany: raz niebieską ścianą w kolorowe okręgi, a dwa fakturami. Drugi statyczny, turkusowy. Stary marvicz przyznaje, ze ten drugi w jego guście jest bardziej i tam by swe przedwieczne jestetstwo złożył - gdyby nie fakt, że mumiją jest zatraconą (ale jakieś dwie dekady temu? huhu!
)
Po zwiedzeniu bachorskiego pokoju, to aż się prosi zajść do sali tronowej coby ukoić myśli w ostatnim, niedostępnym bastionie prywatnosci, do którego dziatki nie wlezą
(a tak serio - pytanie za 10 punktów i toster - czyż tualeta nie ejst najlepszą skryjówką przed dzieciarnią? zamykasz wrota i kurna urwijcie se łby małoletnie zatraceńce :<). I tutaj mamy strzał w dziesiątkę, bo bez rozpasania! Spokój, jasne cegiełki, niebieskie płytki, drewienko i przyjemny akcencik w postaci wybijąjącego się biało-niebieskiego kafelka, który przełamuje statykę. Ot, niewielki akcencik, a cieszy. I mozesz być zaś znów królem na swoim!
Ale jakby wizyta w bastionie nie przyniosła stosownego ukojenia, to warto przetuptać do kącika zadumy i wyjrzeć przez okno! I popodziwiać te wszystkie drobne szpargaliki nadające każdemu domowi indywidualnego rysu! Kwiatem się nasycić! I to takie proste *pod warunkiem, że dziatwa już na klucz zaryglowana w swych norach xD*
No a jak już nic nie pomoże, to umęczyć bachorstwo na poddaszu - zorganizować im turniej pingponga~ Jakby się człowiek niedostatecznie nalatał, to samemu można trochę poćwiczyć - wszak trza mieć krzepę by okiełznać swoje potomstwo! A jak już młodość się wyszumi i padnie, to można hycnąc do sauny i się wyczilować kapeńkę~ I tak trzeba żyć! A dodam tylko na sam koniec, że sauna w kamyczkach zrobiona prezentuje się przeładnie, zaś patent z drewienkiem wkomponowanym w ścianę silowni to sztosik jest i taka perełka ożywiająca wnętrze.
Tak podsumowując rzeknę jeno, że ta chłodna elegancja, kolaż nowoczesności i klasyki, spójnie komponuje mi się z zewnętrzem!
No dobra, mie się podobi ;-; To tak w skrócie ;-;
Kłaniam się nisko, co złego to nie ja.