

Jak nie lubię zimy w realnym życiu, tak w grze jawi mi się cudowną bielą ośnieżonych drzew i urzeka widokami zimowych okolic.
Ale do rzeczy. Pierwszym na liście mieszkańców, których jeszcze powinnam odwiedzić, był Mateusz - tak zachwalany przez Delsa architekt, który postawił na wskroś nowoczesny dom na wzgórzu. Pogoda była w sam raz na wizytę, więc bez zbędnych ceregieli skierowałam swoje kroki w kierunku tego domostwa. Kierowała mną jak zwykle babska ciekawość zobaczenia tego cudu ( i nie mowa tu o Mateusz). No nie powiem widok zapierał dech. Dels opisując to miejsce nie koloryzował - było ultranowoczesne.
Sam pan architekt pomimo tego, że był bardzo zapracowanym człowiekiem, okazał się życzliwym i sympatycznym gospodarzem. Poświecił nawet swój cenny czas na oprowadzenie mnie po swoim domostwie, w którym królował sterylny wręcz ład i porządek. Jeszcze długo po tej wizycie miałam pod powiekami obraz jego mieszkania. Ciekawe kto mu sprząta ?

Korzystając z pięknej pogody wybrałam się do sąsiedniej miejscowości i wpadłam wprost w ramiona Bianki.
Przyległy do promenady plac zabaw był okupywany przez dzieciaki. Moją uwagę zwrócił blond cherubinek w okularkach.
i tak poznałam Eurona, a zaraz po tym jego starszego brata Victariona, z którym w między czasie partyjkę szachów rozegrała Bianka.
Na przekomarzaniu się i zabawie z zadziornym smarkaczem czas minął szybko. Czas było wracać do domu. W drodze powrotnej zaliczyłam jeszcze wizytę w kolejnym modernistycznym przybytku, który jak się okazało zamieszkiwała Karo.
Serdecznie współczułam dziewczynie, bo sama długo borykałam się z podobnymi problemami. Wspomniałam chyba coś o ewentualnym wzięciu kredytu i pożegnałam się, równocześnie zapewniając nową znajomą, że w razie potrzeby i moich skromnych możliwości - służę pomocą.
Byłam tak zaaferowana poznawaniem społeczności naszego miasteczka, że mało brakowało a przegapiłabym święta. W dniu fiesty rozpętała się w okolicy śnieżna zawieja i przywiała mi ... niespodziewanych gości.
Święta choć skromne miały swój niepowtarzany urok. Bo nie ważne są prezenty ale fakt, że ktoś o nas pamięta. Nie wiem czy to za sprawą świątecznego nastroju, czy coś innego wpłynęło na Eurona, w każdym bądź razie kiedy chłopaczek zniknął mi z pola widzenia ... odnalazłam go przed domem zajętego odgarnianiem śniegu (sam od siebie, bez udziału myszki).
Ten widok tak mnie rozczulił, że sami rozumiecie, iż pokochałam tego "psotnika" niczym własnego syna... i od tej pory nie dam złego słowa powiedzieć pod jego adresem.
Święta, święta i po świętach. A na mojej liście pozostały jeszcze dwie rodziny: Ascendo i Vimesów - których zostawiłam sobie na deser, z uwagi na wyprzedzającą ich reputację

Ponieważ obie parcele były blisko siebie usytuowane liczyłam na to, że obie wizyty odbędę przy jednej okazji. Niestety plany jak zwykle pokrzyżowała mi sama gra. Po prostu zasiedziałam się u Maureen I Miguela.
Młodzi zakochani w sobie ludzie, którzy dodatkowo mają poukładane w głowach zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażenie.
Z uwagi na późną porę, wizytę u Viemsów zmuszona byłam odłożyć na dzień następny. Podobno co się odwlecze to nie uciecze. Nie wiedziałam co mnie może tam spotkać i przyznam się szczerze, że trochę obawiałam się spotkania z kolejnymi przystojniakami. Dzięki Bogu na miejscu okazało się, że mieszka z nimi "pierwiastek żeński".

Kiedy myśmy rozmawiały, panowie oddawali się swoim pasjom:
Na domiar złego okazało się, że trafiłam z wizytą w Sylwestra. Chyba tylko przez grzeczność nie zostałam wyproszona... i tym sposobem stary rok pożegnałam w gronie Alta, Aleca i Ness. Tak to jest jak się jest pierdołą nie tylko w życiu, ale także w grze. Wielkie dzięki Elu, za to, że Twoi podopieczni dobre wychowanie mają w genach.
Stary rok pożegnany, noworoczne postanowienie zrobione. Generalnie wszystko co zaplanowałam wykonałam. Pozostało jeszcze podsumowanie

Miłej niedzieli życzę i serdecznie pozdrawiam

