Ależ u ciebie ruch w "interesie"!
Wiem, że kiepsko to zabrzmiało, ale chciałam przez to powiedzieć, że ogrywasz ten dodatek dokładnie i metodycznie. Dzieciątka są słodkie, przezabawne a chwilami rozbrajające.
Mała nie rozumie, dlaczego ma się podzielić. I co to w ogóle znaczy - podzielić - skoro dostała coś - tu i teraz!
Co niektórym dorosłym zostaje to do końca życia, choć może w trochę innym wymiarze
(Dlaczego mam ci zrobić herbatę, skoro nic nie mówiłaś? - No bo skoro sobie robisz... - Przecież nie prosiłaś!)
Widzę też różne charaktery, różne temperamenty obojga rodziców, ale w szczególności tatusiów.
Jeden czynnie uczestniczy w wychowywaniu, a nawet (o cudzie) gotów pieluszkę zmieniać... A drugi rzępoli na gitarze, chociaż dziecko zasypia.
Córeczka kolejnego jest oczkiem w głowie taty, ale jakoś nie garnie się tulić i całować te swoje oczko w głowie...
Czy to zbieg okoliczności Bobi, że na żadnej fotce tatuś nie trzyma swojego skarbu na rękach, - a jedynie matki, i to one zapewniają swoje pociechy o miłości i oddaniu ich tatusiów...
Sorry za te dywagacje, ale jakoś tak mi się to "rzuciło" na oczy
Powiedz mi, jak ty - to znaczy twoje rodzinki - to ogarniają?
Wiem, że jak grasz jedną rodziną, no to siłą rzeczy nie kontrolujesz sytuacji u drugiej. Ale masz wyłączone starzenie się Simów?
A jeśli starzenie jest wyłączone - to nic nie zakłóca prokreacji? Tzn - czy nie jest ona wstrzymana na etapie kołyski?
Bo rozumiem, że musisz biegać od jednej rodziny do drugiej, żeby jakoś to ogarnąć, i żeby utrzymać kontrolę, to trzeba było wyłączyć starzenie (tak to zrozumiałam z wypowiedzi mamy w pierwszej prezentowanej rodzince)...
W mojej Grecji (tzn przerobionej Tartoosie) zamieszkuje rodzeństwo - dwaj bracia Kostas i Nicolas. A w innym domku zakwaterowałam moją SImkę BB (pokazywałam zarówno braci, jak i Bardotkę jakiś czas temu).
Zgodnie z jej cechami - w realu obdarzyłam ją miłością do zwierząt, i wielką niechęcią do dzieci. Jakichkolwiek!
Braciszkowie bardzo szybko zainteresowali się uroczą sąsiadką, i obaj nie ustawali w wysiłkach, aby zdobyć jej zainteresowanie, i być może - serce.
Brigitte chętnie zaś romansowała - raz z jednym, raz z drugim.
Chciałam, aby stworzyła związek z młodszym z braci, ale ku swojemu zdziwieniu zauważyłam, że mimo intymnej relacji, jaka nawiązała się między tym dwojgiem - to panna wdzięczy się także do starszego, i doszło do "konsumpcji" tej kolejnej relacji.
I teraz uwaga - jakiś czas nie grałam w Tartosie, bo zajęłam się eksploracją dżungli. Co zresztą robiłam zaciekle i metodycznie (nawet poradnik sporządziłam na tę okoliczność).
Ale któtegoś razu zajrzałam do Tartoosy z ciekawością, co tam słychać...
I widzę na podglądzie mapy, że u Bardotki coś jakby ciaśniej w domku... I zonk! Panna sie rozmnożyła, na dodatek powiła bliźnięta - chlopca i dziewczynkę. Gra przydzieliła im jakiebądź imiona z czapy, więc weszłam do CAS, żeby im jezmienić. I to była cała moja ingerencja w tę rodzinkę.... Ale nurtowało mnie pytanie - któż jest szczęśliwym tatusiem dwójki urocZych (naprawdę uroczych) maluchów. Zajrzałam w trybie życia do ich genealogii i co widzę - tatusiem został jednak ten młodszy...
Teraz pytanie - czy to była miłość, czy zwykła wpadka?
Żałuję, że ominął mnie cały proces rodzicielstwa - od ciąży (pewnie BB była nieźle wkurzona) - do porodu z tak zaskakującym finałem, a potem przeistoczenia się tej kukiełki w wózku, w pełzaczki... Gdy dotarłam do Tartosy - dzieciacZki były już w wieku toddlersa...
Jestem zła! Od dawna nie miałam żadnego "przychówku" w grze, a gdy już się trafił - to gra wychowała dzieci za mnie
