Wygrzebałem się wreszcie z zapaści mentalnej, na jaką naraziła mnie wizyta Geety. Jestem ignorantem w temacie wampirów, dlatego szybko wykonałem telefon do Lilith z zapytaniem, co zrobić, żeby odstraszyć wampira. Początkowo obraziła się myśląc, że to o nią chodzi ale wyjaśniłem, że mojej sąsiadce odbiło i że teraz wysysa plazmę ze wszystkiego, co jest Simem (o, właśnie użarła jakiegoś biedaka i teraz leży pod blokiem o simowym świecie nie wiedząc). Co poradzić? Przy okazji poprosiłem Lilith, żeby pogadała z Vladem o tym, kogo nie należy infekować wampiryzmem - jak trzeba, mogę dostarczyć jej listę byłych i obecnych wielbicielek.
Moja plazmopijcza kumpelka oznajmiła, że Geetę może odstraszyć czosnek... Ale żebym go usuwał czasem, bo chce mnie odwiedzać (kurczę, ona mnie lubi naprawdę! W sumie ponoć ładny ze mnie Sim to co się dziwić, Haha!). Zrobiłem co mogłem ale efekt zajeżdżał mocno amatorszczyzną:

Nie pobył tam długo, bowiem ukradł go podstępnie szczur - i to nie dlatego, że był biedak głodny... o nie! Zdążył, skurczybyk, opędzlować nadpsute wykwintne gnocchi, które zapomniałem schować z tego stresu. Zapewne zrobił to z czystej złośliwości, bo to menda ostatnia... kolejna porcję czosnku skradła za to Jessica, która wciąż ma klucze do mojego mieszkania. Także ten... zostały mi modlitwa i nadzieja na to, że Geecie tak się spodobało żerowanie na przypadkowych przychodniach, że zapomni o moim istnieniu. Ok, użreć to mnie jeszcze może, tylko niech już nie próbuje całować, bo stracę całe Simbido...
Udrap!
Rozpoczynając nowe życie uznałem, że warto pomoc jakiejś biednej istocie, która nie ma domu. Myślałem o zaproszeniu takiej jednej pani, która w masce sado-maso i w kostiumie kąpielowym czasem drzemie na naszej ławce ale po namyśle uznałem, że kot będzie sensowniejszy. Pani za to zdaje się dobrze bawić, poza tym normalna nie jest. Czasem rozgląda się zaniepokojona i wącha własne pachy, co jest trochę chore psychicznie i na pewno bezcelowe (choć zabawne i to jest jakiś profit!). Słyszałem o takim nadmorskim miasteczku, w którym mieszkają bezdomne zwierzęta, wysłałem więc na przeszpiegi Eurona licząc na to, że ten nierób i brakujące ogniwo w łańcuchu zero-jedynkowym wreszcie na coś się przyda (serio, jego się nawet sprzedać na Simllegro nie da, kiedyś wystawiłem ogłoszenie!).

I proszę, przyprowadził do domu TO stworzenie, które jakoś tam się nazywało, ale uznaliśmy, że śmieszniej będzie, jeśli zmienimy mu imię na Udrap!
(Przykładowa scenka z korytarza naszego bloku:
Raj: - "HA, jaki fajn HMMMM! Kotek HA! Jak AHA się HA zywa?
Ja (z groźną miną): Udrap!
Raj: "AHA Aaaaaa!")
Będzie fajnie!

Udrap ma obsesję na punkcie lodówki za to nienawidzi kuchenki. I wcale mu się nie dziwię:

Szkoda mi zwierzaka, z drugiej strony powietrzem żyć nie będziemy... Nasz kot jest ok i bardzo się z nim zakumplowałem. Czasem wspominam te czasy, kiedy połowa Simów z mojego miasta pożeniona została ze zwierzętami. Wtedy wydało mi się to strasznie śmieszne, teraz jednak zaczynam się zastanawiać nad tym, że wolę tego kota od wszystkich kobiet, które osaczają moje mieszkanie.

Na przykład taka Jade cały czas przesiaduje pod blokiem, zajadając się hamburgerami... To nie wpływa najlepiej na jej figurę.

Czasem zastanawiam się, czy ona jeszcze mieszka tam gdzie mieszkała... Postanowiłem więc ją odwiedzić.
Jakże szczęśliwe zakwaterowanie!

A w chałupie Jade, o niespodzianka, siedział Marcus Flex. Powiedział, że postanowił wrócić na stare śmieci bo tu ma swoje maszyny do ćwiczeń, poza tym nie znosi zobowiązań. Po tym, jak zaludnił kawał miasta swoimi potomkami zaczął wieść życie domatora, który od świtu do zmierzchu okupuje kanapę i wali w worek bokserski...
Ale!
Już od progu przywitała mnie, jak zawsze zdesperowana, współlokatorka Jade Eva (ta bezrobotna Simka, która biega po wszystkich klubach świecąc stanikiem). Była tak podekscytowana, jakby wygrała karnet na występ wysportowanych Simendales bez cenzury i z wypiekami na twarzy rozprawiała o NOWYM WSPÓŁLOKATORZE, który został do nich oddelegowany z tajemniczego miejsca zwanego Galerią. Odkąd ich kumpel Sergio ożenił się (tuż po Nocy Resetu - ale się wtedy porobiło) z jakąś starszą Simką i zamieszkał w ruderze gdzieś w Oazie a Marcus poszedł w miasto zapładniać co się da w ich mieszkaniu było przeraźliwie nudno.
Postanowiłem poznać bliżej tego nowego gościa i ostrzec go przed zakusami desperatki. Przy okazji przedstawiłem się tak, jak umiem najlepiej.

Andy, bo tak się zaprezentował ów Sim, powiedział, że jest zachwycony domem, ze tu jest super, panie bardzo miłe a łóżko po Sergio całkiem wygodne i wysokiej jakości. A tak naprawdę, widziałem to w jego oczach, zdawał się samym sobą krzyczeć DLACZEGO i już wiedziałem, że Sile spodobało się sprowadzić nie wiadomo w jakim celu i umieściła go w domu Jade żeby podręczyć Evę, bo chyba nie ma zamiaru ich ze sobą swatać.
Nie ma!
Prawda???

Biedny Andy Vimes - pomyślałem ze współczuciem - moja Siła Sprawcza odznacza się subtelnością Jessiki, która na przypale, przy wszystkich, próbuje ukraść Udrapowi miskę, ma gust jak ta bezdomna Simka, która pilnuje naszej ławki pod blokiem i pomysły szaleńca, który gada do siebie jak również przyjaźni się z wanną. Pozostało mi trzymać kciuki za przyszłość pana Vimesa w moim świecie, gdzie zasady ustala zapewne jakaś popijająca wino ponad trzydziestoletnia baba z chorymi pomysłami i mopem na głowie.
Euron, gwiazda popularności.
Po początkowych problemach Eurona w szkole, do której uczęszcza codziennie a mimo to nadal nie ma prawie żadnych dziecięcych kolegów i koleżanek w panelu znajomych, mój brat zdecydował się zapisać do Ligi Poszukiwaczy Przygód. Uznał bowiem, że to najprostszy sposób na znalezienie sobie przyjaciół. I, o dziwo, przyjęli plugawca od razu, bowiem już po chwili zawezwano go na płac zabaw, gdzie klub miał swoje spotkanie.
Wówczas to spotkaliśmy takie oto zjawisko:

Euron w doborowym towarzystwie zaczął udawać kosmitę. A tak mnie powitał:

Od tamtej pory regularnie biegał na plac aby pobawić się z kolegami i zacieśnić relacje. Przynajmniej taką miałem nadzieję...
Niestety! To było wtedy, kiedy sterany jak potomek Vimesa po wizycie w SPA (nie wiem skąd Vimes wiedział o tym, co czynią jego potomkowie, ale ma naprawdę wiele fascynujących historii do opowiedzenia i w sumie to chcę być taki jak on, tylko że on jest romantyk a ja pozytywista - taka różnica!) wróciłem z randki z koparką i zastałem w swoim domu ARMAGEDDON.

WSZYSCY członkowie Ligi zebrali się w naszym Szczurowie, żeby atakować szafę, rozkładać wszędzie te cztery zabawki Eurona, konwersować z Diabłem (to jest zaraźliwe!), oglądać te beznadziejnie pląsające Simy przebrane za pszczoły w TV i WYŻERAĆ z mojej lodówki.

O śnie nie było więc mowy, postanowiłem więc przygotować Udrapkowi papu (on lubi domowe jedzonko, rozczula mnie, potem go miziam w ulubionym miejscu i cmokam w główkę - JA - co to się dzieje ze mną?). A to było Wyzwanie Simlecia...

Romantyk czy pozytywista?
Kiedy dzieciarnia wreszcie sobie poszła ja mogłem spokojnie przyjąć w moim domostwie Lilith. Nie wiem jak to się stało i dlaczego TO zrobiłem, ale tak mi wpadło do głowy. Zastałem ją tam gdzie zwykle - czyli na mojej słynnej bieżni:

<jednak pozytywista...>
A potem... Potem nie napiszę co było, ale wreszcie przypomniałem sobie, co to znaczy kontakt z przyzwoitą Simką. Mam szafę i łóżko, więc było fajnie, oj było! W dodatku wyszło bardzo dobrze, bowiem Lilith jest bardzo cennym sprzymierzeńcem w walce ze światem. Mieć po swojej stronie wampirzycę to nie byle co!
I tu mógłbym zakończyć relację gdyby nie jeden drobny szczegół, o którym opowiedział mi Euron:

Ten jasnowłosy pomiot twierdzi, że Lilith przychodzi tu tylko po to, żeby mnie konsumować i to nie tak, jakbym chciał. Może i tak jest ale kij! Co tam! Jesteśmy teraz zakochani!
ZAPOWIEDŹ KOŃCA ŚWIATA!
Żeby zakończenie nie było zbyt szczęśliwe dopiszę, że kiedy byłem na siłce i pakowałem, dostałem SMS-a od tego brakującego ogniwa:

A potem nastąpił Koniec Świata!

Tytuł następnego odcinka: KONIEC ŚWIATA! >:)
Na koniec piosenka optymistyczna (przed końcem świata trzeba się jakoś odstresować):
https://www.youtube.com/watch?v=CS9OO0S5w2k