11 - Z Pamiętnika Psotnika czyli KONIEC ŚWIATA!
: niedziela 06 maja 2018, 01:23
ODCINEK 11 - Z Pamiętnika Psotnika czyli KONIEC ŚWIATA!
Bardzo kontrowersyjne Genesis
Na początku była Nuda.
I przyniosła Siła Sprawcza w domostwo swoje pudełko z barwnym obrazkiem z botami. Zapłakała ona nad ceną, albowiem w necie było taniej. Zainstalowała Siła grę na laptopie starym, który wył w tym czasie jak Michał Wiśniewski nad filiżanką, odpaliła grę i widziała, że to było dobre.
I nastała jasność, bowiem energooszczędna żarówka w pokoju wreszcie raczyła się załączyć.
A gra ukazała swe oblicze w pełnej krasie. Zjawiły się domy, bloki mieszkalne i wampirza dzielnica a widziała Siła, że to było jeszcze lepsze.
I sprawiła Siła, że odpalił się CAS, aby mógł powstać bot na obraz i podobieństwo jej brata prywatnego. Bo potem zorientowała się (co już nie było dobre), że go kopiuje.
I stawił się bot i zatwierdzonym został.
I pojawił się na klatce schodowej a jego włosy były brązowe a oczy jak owoce z gaju oliwnego. Rozejrzał się on po lokalu, skrzywił oblicze i coś wymamrotał. I zamilkł bot strachliwie albowiem wiedział, że pyskował.
A widziała Siła, ze to było BARDZO dobre.
Retardacja
W tym samym momencie działo się tyle ciekawszych rzeczy...
Mogłem być teraz w zupełnie innym miejscu... mogłem wyrzec się rodu Stormrage i udawać kolejnego Sima nazwiskiem Kowal, który nawet nie wiem gdzie mieszka. Mogłem zostać bezdomnym. Mogłem nawet się nie rodzić...
DZIĘKI MAMO!
A przede wszystkim...
DZIĘKI TATO!!!
A mam Ci za co dziękować, serio!
Ojciec sobie polatał.
Zawsze myślałem, że mojego ojca zassało na amen. Jak już wspominałem, był Simem wyjątkowo złym jak na mizerne możliwości tamtego świata. Kilka cech po nim chyba odziedziczyłem... Poza tym wyglądam ponoć jak on - więc nawet nie mogę się go wyrzec. Nie to, żebym jakoś wstydził się tego, że był przestępcą i ubierał się jak chuda zebra. Nawet fakt, że gość pozwiedzał kosmos od jego niekonwencjonalnej strony był w sumie do zaakceptowania (w domu zwykle się bugował, blokował w naszych ciasnych pomieszczeniach albo migdalił z matką, bo mieli wysoką chemię)... miałem nadzieję, że jednak żyje a jeśli nie daje znaku życia to z jakiegoś arcyważnego powodu.
ALE NIE!
Ojciec jest ŻYWY I TO JESZCZE JAK!!!
Najpierw zobaczyłem list a potem NIESPODZIANKĘ od ojca!
Drogi Viku!
Podobno mieszkacie w San Myshuno w luksusowej dzielnicy! Jestem taki dumny z mojego syna, że nie wiem! Nawet udało Ci się wypełnić aspirację dewiacji (mój chłopak!!!), inne są nieistotne!
Bawię się w tym kosmosie nieziemsko dobrze, pełno tu wspaniałych... no, innych Simów kosmitów.
Ale do rzeczy: wysyłam do Was Waszego brata, który urodził się na Sixam. Jest naprawdę niekłopotliwy, trzeba go tylko wszystkiego nauczyć bo robi w pieluchę, często jest głodny a z brudu wpada w szał. Jego matka... Nie ma instynktu macierzyńskiego a ja pomyślałem że zechcecie poznać braciszka. Tutaj mamy kiepskie warunki do wychowywania małego dziecka bo...
<w tym miejscu jest wielka plama - pewnie ojciec w czasie pisania chlał sok (Tja, raczej paliwo rakietowe!) i rozlał, niedojda>
Ma na imię Theon! Na pewno się dogadacie!
Powodzenia w szkole!
Pozdrów Eurona!
Wasz Tata
P.S. Mam info o mamie. Spotkała jakąś czarownicę która zrobiła jej pranie mózgu i zatrzymała w Tamtym Świecie. Zakochały się w sobie i żyją w jakimś innym wymiarze (w miasteczku czarownic, do którego można dolecieć tylko na miotle, więc nie polecam odwiedzać, bo u Was przecież nie ma mioteł i czarownic!
).
Rzeczywiście, na kanapie siedział jakiś fioletowy dzieciak i uśmiechał się do mnie. Wyglądał jak żelek haribo w tej swojej kosmicznej pielusze. Milion myśli przeleciało mi przez głowę: co my teraz zrobimy, skąd wezmę kasę na łóżko dla niego czy choćby nocnik (może spać na kanapie na razie...) i CO JA MAM ROBIĆ Z TYM DZIECIAKIEM???
Mam odpowiednie geny do wychowywania małego dziecka. Jestem synem gościa, który baluje w kosmosie i wysyła mi swoje potomstwo oraz Simki, która przepadła gdzieś w meandrach pikseli, w innym save, w innej grze w życie! Co mam przekazać Theonowi???
Właśnie zastanawiałem się jak tu wkręcić w ojcostwo Raja i podrzucić mu ciemnowłosego kosmitę,
<przykładowe rozwiązanie problemu> </przykładowe rozwiązanie problemu>
kiedy Euron wstał i podszedł do fioletowego. Po chwili ukląkł i... przytulił go! No nie... mały już go kupił! Euron to jednak zdrajca i trzęsidupa.
Ale może...
Zaakceptowałem.
Rodzina to rodzina, prawda?
Flaki tu sobie wypruwam!
No to się porobiło!
Mam młodszego brata, który jest w sumie bezużyteczny (nie da się go nawet wynająć jako taniej siły roboczej a z tych skrzypiec zarobi tyle, że potem musi mnie prosić o drobne na hot-doga z budki, więc dalej jestem na minusie), kota, który jest super ale głównie żre, śpi albo udaje, że poluje na własny ogon oraz... kosmitę. Co gorsza - małego kosmitę, dodajmy!
W trosce o stan swojej psychiki zdecydowałem się sprzedać nerkę, aby kupić dzieciakowi tablet. Tablety są fajne - małe, poręczne (moźna na nich trollować!) i, co najważniejsze, daj taki małemu w łapę, to nauczy się wszystkiego sam, bez mojej pomocy. Euron trochę szemrał po kątach jak faryzeusz i powtarzał coś w stylu: "a na domek to dla mnie nie było...". Sorry, Euron, ty jesteś Sim rozumujący, nie pełzasz po podłodze postrzegając kibel jako statek kosmiczny.
Z lepszych wiadomości:
Po pierwsze Theon moźe ukrywać swoje żelkowe oblicze. Kiedy nie pokazuje kim naprawdę jest wygląda jak normalne dziecko. Poza tym jest wyjątkowo spokojny. Ma cechę "niezależny" więc sam eksploruje nocnik. Dużo czasu spędza z tabletem i z Udrapem, którego postanowił naśladować. Sam Udrap znosi to nadzwyczaj spokojnie.
Po drugie... odwiedziła nas Geeta. Wyglądała normalnie i poinformowała, że uleczyła się z wampiryzmu. Zrobiła to dlatego, że w okolicy wywieszono za nią list gończy, bowiem nie ma w naszej dzielnicy Sima, którego by w dzikim szale nie opiła. Uważam, że dotknął ja jakiś Simbug (Lilith jest bardziej wyrafinowana w tych praktykach).
Początkowo myślała, że Theon to mój syn (czasem Simów porywają kosmici i potem wracasz z brzuchem... brrrrr) ale pokazałem jej list ojca i akt urodzenia Theona, z którego wynika, że rodzicami są mój stary i jakaś "Zapylaczka" (nie pokażę tego Theonowi, niech myśli, że wyodrębnił się z ojca przez pączkowanie - nie jestem aż tak okrutny).
Już nie ma nadziei dla Eurona...
Euron wrócił tego dnia cały poirytowany ze szkoły. Po prostu wparował do mieszkania z miną, jakby mu ktoś w szkole zabrał zeszyt, w którym codziennie odrabia pracę domową.
<wolo>
O proszę, wyślij złego Sima na wolontariat to ci wróci do domu jak ogromna furia. Powiedział, że jego uczucia zostały urażone, bo musiał pomagać w Domu Simowej Starości i wyprowadzać na spacer dziadka, który pytał go o różne rzeczy, na przykład o to, czy lubi filmy o gladiatorach i inne bezsensowne a Euron udawał miłego bo miał się tam nauczyć empatii. Nie wiem jak tam z jego empatią ale od razu ruszył w stronę komputera, aby trollować na forach i wyrównać poziom swej nieczułości (czasem myślę, że z Eurona wyrośnie potwór w pikselowej skórze i w sumie szkoda mi jego przyszłej żony). Miałem mu przerwać zabawę w dokuczanie Simom w Simnecie ale tutaj czekało na mnie wiele obowiązków: nakarm Theona bo drze japę że jest głodny, wykąp go bo zaczyna woniać martwym szczurem i wysłuchaj jego dziecięcego bełkotu, w którym poinformuje cię, że "w źłobku była baja o ksiesznićkach". Swoją drogą muszę porozmawiać z tymi Simkami w żłobku. Niby jest darmowy a darowanemu Simowi w CAS się nie zagląda ale są jakieś granice! Jeden brat ma traumę po tym, jak musiał udawać normalnego a drugi zaraz zażąda pokoju na różowo (gdy tylko nauczy się wypowiadać takie trudne słowa).
Niezwykle nudny Exodus
Nastał wreszcie ten moment. Dni wypełnione są szkołą, weekendy pracą i nauką Bardzo Przydatnych Rzeczy, takich jak na przykład umiejętności komediowe czy ćwiczenie skilla literackiego (ten ostatni może być opłacalny, kiedy zacznę już publikować swoje twory. Moja pierwsza powieść, Dziki Wąż Grzesznik, opowiada o pewnym swawolnym gadzie, który chowa się na drzewach i uwodzi samotne, sfrustrowane niewiasty. Jest już prawie gotowa! Skandal najlepiej się sprzedaje!)
No, ale pora na przerwę.
Słyszałem o znajdującym się nieopodal miejscu zwanym Granitowe Kaskady. Podobno jest tam baaaardzo fajnie, bo są drzewa, woda i miejsce na ognisko. A, sorry, to jest w sumie wszędzie, na upartego mogę sobie drzewo i ognisko postawić na balkonie, haha! w moim "apartamencie", jak to ujął ojciec.
Ale!
Za to będzie na pewno Bardzo Ciekawie.
Spakowałem więc z przydatnych rzeczy namiot, kuwetę i miskę dla Udrapa, Udrapa, gitarę a z tych zbędnych Eurona i Theona z kiblem dla dzieci, po czym udaliśmy się do Kaskad.
No i co?
Spoko luzik! Rozbiłem sobie namiot koło ogniska, odegnałem kilka much, ugotowałem jaką jajecznicę dla Theona żeby nie umarł z głodu po czym udałem się na rybki.
Potem przyszedł Euron i poinformował mnie, że zwiedził kibel, obejrzał drzewa (nic szczególnego!), pograł w rzutki i zaczął się potwornie nudzić, że jakby miał normalny tablet a nie ten syf dla dzieci (który zresztą został w domu) to by sobie potrollował, bo tu nawet placu zabaw nie ma, ani basenu, ani nic dla dzieci i że on ma dosyć i już woli wrócić do Szczurowa i gapić się na ścianę.
W dodatku Theon przylazł za nim i zaczął dla odmiany robić bałagan. Biedny Theon, on tu w ogóle nie ma nic do roboty, takie to super wakacje.
Poczułem wstyd a poza tym te ryby są piekielnie nudne bo jak już coś się dzieje, to wyciągasz stary but, wodorosty albo inny syf... Zaproponowałem więc zwiedzanie i urządzenie sobie ogniska.
No to ruszyliśmy na obchód a tam, o niespodzianka, kolejne miejsce na biwak, tym razem pod jakimś domkiem. O tym niedźwiedziu to nie warto nawet wspominać... Żaden to niedźwiedź tylko przebrany za niego Sim i błagam, zabijcie mnie bo zaraz mnie strzeli.
Ponoć tutaj są ciekawe okazy do zebrania, dlatego postanowiłem pobiegać po okolicy i pozbierać jakieś fanty, żeby potem szpanować przed Wolfgangiem i resztą tałatajstwa ze szkoły. Euronowi kazałem, skoro już się nudzi, rozebrać się i pilnować ubrania, skoro nie umie sobie wymyślić żadnej przyzwoitej rozrywki. Coś tam wymamrotał pod nosem i razem z Theonem zaczęli robić bałagan. Uciekłem, bo nawet Udrap patrzył na mnie z wyrzutem.
I było suuuuper, bo zrobiłem rundkę dookoła domków i okazało się, że teren jest żałośnie malutki. Znalazłem ze trzy grzyby, które wyglądają podejrzanie, zielsko, z którym wiążę Wielkie Nadzieje i figurkę pospolitą z gry MySims, którą postawię sobie na stole i będę nabożnie adorował! Na szczęście zaczął zbliżać się zmrok... pora schować się do namiotu, przespać do rana i... wracać do domu...
Tu jednak pojawił się nieoczekiwany problem, bo Theon nie mógł wejść z nami do namiotu! Serio! Malec musiał zostać na zewnątrz i nic nie mogłem z tym zrobić. Udrapowi też nie było wolno z nami spać, ale on nie wydawał się być tym zmartwiony!
Na szczęście mały nie był zmęczony (a wszystko dzięki tajemniczej Sile, która czasem zdaje się manipulować poziomem naszych potrzeb), dlatego wszedłem na chwilę do namiotu, żeby nastraszyć Eurona opowieścią o duchu, który grasuje w tej okolicy i kradnie koszyki biwakowe. I wiecie co???
Po tej akcji złapałem pod pachę dzieciarnię i Udrapa, po czym pędem opuściliśmy ten Koniec Świata simowego.
CYWILIZACJA! Normalny kibel, własne łóżko i przeciekająca rura!
A na następne wakacje wolę już spędzić w miejscu, po którym chodzą Simszkielety! Naprawdę! Przynajmniej mogę liczyć na jakąś PRZYGODĘ!
Na koniec ładna piosenka z rysem biblijnym i dziećmi!
Bardzo kontrowersyjne Genesis
Na początku była Nuda.
I przyniosła Siła Sprawcza w domostwo swoje pudełko z barwnym obrazkiem z botami. Zapłakała ona nad ceną, albowiem w necie było taniej. Zainstalowała Siła grę na laptopie starym, który wył w tym czasie jak Michał Wiśniewski nad filiżanką, odpaliła grę i widziała, że to było dobre.
I nastała jasność, bowiem energooszczędna żarówka w pokoju wreszcie raczyła się załączyć.
A gra ukazała swe oblicze w pełnej krasie. Zjawiły się domy, bloki mieszkalne i wampirza dzielnica a widziała Siła, że to było jeszcze lepsze.
I sprawiła Siła, że odpalił się CAS, aby mógł powstać bot na obraz i podobieństwo jej brata prywatnego. Bo potem zorientowała się (co już nie było dobre), że go kopiuje.
I stawił się bot i zatwierdzonym został.
I pojawił się na klatce schodowej a jego włosy były brązowe a oczy jak owoce z gaju oliwnego. Rozejrzał się on po lokalu, skrzywił oblicze i coś wymamrotał. I zamilkł bot strachliwie albowiem wiedział, że pyskował.
A widziała Siła, ze to było BARDZO dobre.
Retardacja
W tym samym momencie działo się tyle ciekawszych rzeczy...
Mogłem być teraz w zupełnie innym miejscu... mogłem wyrzec się rodu Stormrage i udawać kolejnego Sima nazwiskiem Kowal, który nawet nie wiem gdzie mieszka. Mogłem zostać bezdomnym. Mogłem nawet się nie rodzić...
DZIĘKI MAMO!
A przede wszystkim...
DZIĘKI TATO!!!
A mam Ci za co dziękować, serio!
Ojciec sobie polatał.
Zawsze myślałem, że mojego ojca zassało na amen. Jak już wspominałem, był Simem wyjątkowo złym jak na mizerne możliwości tamtego świata. Kilka cech po nim chyba odziedziczyłem... Poza tym wyglądam ponoć jak on - więc nawet nie mogę się go wyrzec. Nie to, żebym jakoś wstydził się tego, że był przestępcą i ubierał się jak chuda zebra. Nawet fakt, że gość pozwiedzał kosmos od jego niekonwencjonalnej strony był w sumie do zaakceptowania (w domu zwykle się bugował, blokował w naszych ciasnych pomieszczeniach albo migdalił z matką, bo mieli wysoką chemię)... miałem nadzieję, że jednak żyje a jeśli nie daje znaku życia to z jakiegoś arcyważnego powodu.
ALE NIE!
Ojciec jest ŻYWY I TO JESZCZE JAK!!!
Najpierw zobaczyłem list a potem NIESPODZIANKĘ od ojca!
Drogi Viku!
Podobno mieszkacie w San Myshuno w luksusowej dzielnicy! Jestem taki dumny z mojego syna, że nie wiem! Nawet udało Ci się wypełnić aspirację dewiacji (mój chłopak!!!), inne są nieistotne!
Bawię się w tym kosmosie nieziemsko dobrze, pełno tu wspaniałych... no, innych Simów kosmitów.
Ale do rzeczy: wysyłam do Was Waszego brata, który urodził się na Sixam. Jest naprawdę niekłopotliwy, trzeba go tylko wszystkiego nauczyć bo robi w pieluchę, często jest głodny a z brudu wpada w szał. Jego matka... Nie ma instynktu macierzyńskiego a ja pomyślałem że zechcecie poznać braciszka. Tutaj mamy kiepskie warunki do wychowywania małego dziecka bo...
<w tym miejscu jest wielka plama - pewnie ojciec w czasie pisania chlał sok (Tja, raczej paliwo rakietowe!) i rozlał, niedojda>
Ma na imię Theon! Na pewno się dogadacie!
Powodzenia w szkole!
Pozdrów Eurona!
Wasz Tata
P.S. Mam info o mamie. Spotkała jakąś czarownicę która zrobiła jej pranie mózgu i zatrzymała w Tamtym Świecie. Zakochały się w sobie i żyją w jakimś innym wymiarze (w miasteczku czarownic, do którego można dolecieć tylko na miotle, więc nie polecam odwiedzać, bo u Was przecież nie ma mioteł i czarownic!

Rzeczywiście, na kanapie siedział jakiś fioletowy dzieciak i uśmiechał się do mnie. Wyglądał jak żelek haribo w tej swojej kosmicznej pielusze. Milion myśli przeleciało mi przez głowę: co my teraz zrobimy, skąd wezmę kasę na łóżko dla niego czy choćby nocnik (może spać na kanapie na razie...) i CO JA MAM ROBIĆ Z TYM DZIECIAKIEM???
Mam odpowiednie geny do wychowywania małego dziecka. Jestem synem gościa, który baluje w kosmosie i wysyła mi swoje potomstwo oraz Simki, która przepadła gdzieś w meandrach pikseli, w innym save, w innej grze w życie! Co mam przekazać Theonowi???
Właśnie zastanawiałem się jak tu wkręcić w ojcostwo Raja i podrzucić mu ciemnowłosego kosmitę,
<przykładowe rozwiązanie problemu> </przykładowe rozwiązanie problemu>
kiedy Euron wstał i podszedł do fioletowego. Po chwili ukląkł i... przytulił go! No nie... mały już go kupił! Euron to jednak zdrajca i trzęsidupa.
Ale może...
Zaakceptowałem.
Rodzina to rodzina, prawda?
Flaki tu sobie wypruwam!
No to się porobiło!
Mam młodszego brata, który jest w sumie bezużyteczny (nie da się go nawet wynająć jako taniej siły roboczej a z tych skrzypiec zarobi tyle, że potem musi mnie prosić o drobne na hot-doga z budki, więc dalej jestem na minusie), kota, który jest super ale głównie żre, śpi albo udaje, że poluje na własny ogon oraz... kosmitę. Co gorsza - małego kosmitę, dodajmy!
W trosce o stan swojej psychiki zdecydowałem się sprzedać nerkę, aby kupić dzieciakowi tablet. Tablety są fajne - małe, poręczne (moźna na nich trollować!) i, co najważniejsze, daj taki małemu w łapę, to nauczy się wszystkiego sam, bez mojej pomocy. Euron trochę szemrał po kątach jak faryzeusz i powtarzał coś w stylu: "a na domek to dla mnie nie było...". Sorry, Euron, ty jesteś Sim rozumujący, nie pełzasz po podłodze postrzegając kibel jako statek kosmiczny.
Z lepszych wiadomości:
Po pierwsze Theon moźe ukrywać swoje żelkowe oblicze. Kiedy nie pokazuje kim naprawdę jest wygląda jak normalne dziecko. Poza tym jest wyjątkowo spokojny. Ma cechę "niezależny" więc sam eksploruje nocnik. Dużo czasu spędza z tabletem i z Udrapem, którego postanowił naśladować. Sam Udrap znosi to nadzwyczaj spokojnie.
Po drugie... odwiedziła nas Geeta. Wyglądała normalnie i poinformowała, że uleczyła się z wampiryzmu. Zrobiła to dlatego, że w okolicy wywieszono za nią list gończy, bowiem nie ma w naszej dzielnicy Sima, którego by w dzikim szale nie opiła. Uważam, że dotknął ja jakiś Simbug (Lilith jest bardziej wyrafinowana w tych praktykach).
Początkowo myślała, że Theon to mój syn (czasem Simów porywają kosmici i potem wracasz z brzuchem... brrrrr) ale pokazałem jej list ojca i akt urodzenia Theona, z którego wynika, że rodzicami są mój stary i jakaś "Zapylaczka" (nie pokażę tego Theonowi, niech myśli, że wyodrębnił się z ojca przez pączkowanie - nie jestem aż tak okrutny).
Już nie ma nadziei dla Eurona...
Euron wrócił tego dnia cały poirytowany ze szkoły. Po prostu wparował do mieszkania z miną, jakby mu ktoś w szkole zabrał zeszyt, w którym codziennie odrabia pracę domową.
<wolo>
O proszę, wyślij złego Sima na wolontariat to ci wróci do domu jak ogromna furia. Powiedział, że jego uczucia zostały urażone, bo musiał pomagać w Domu Simowej Starości i wyprowadzać na spacer dziadka, który pytał go o różne rzeczy, na przykład o to, czy lubi filmy o gladiatorach i inne bezsensowne a Euron udawał miłego bo miał się tam nauczyć empatii. Nie wiem jak tam z jego empatią ale od razu ruszył w stronę komputera, aby trollować na forach i wyrównać poziom swej nieczułości (czasem myślę, że z Eurona wyrośnie potwór w pikselowej skórze i w sumie szkoda mi jego przyszłej żony). Miałem mu przerwać zabawę w dokuczanie Simom w Simnecie ale tutaj czekało na mnie wiele obowiązków: nakarm Theona bo drze japę że jest głodny, wykąp go bo zaczyna woniać martwym szczurem i wysłuchaj jego dziecięcego bełkotu, w którym poinformuje cię, że "w źłobku była baja o ksiesznićkach". Swoją drogą muszę porozmawiać z tymi Simkami w żłobku. Niby jest darmowy a darowanemu Simowi w CAS się nie zagląda ale są jakieś granice! Jeden brat ma traumę po tym, jak musiał udawać normalnego a drugi zaraz zażąda pokoju na różowo (gdy tylko nauczy się wypowiadać takie trudne słowa).
Niezwykle nudny Exodus
Nastał wreszcie ten moment. Dni wypełnione są szkołą, weekendy pracą i nauką Bardzo Przydatnych Rzeczy, takich jak na przykład umiejętności komediowe czy ćwiczenie skilla literackiego (ten ostatni może być opłacalny, kiedy zacznę już publikować swoje twory. Moja pierwsza powieść, Dziki Wąż Grzesznik, opowiada o pewnym swawolnym gadzie, który chowa się na drzewach i uwodzi samotne, sfrustrowane niewiasty. Jest już prawie gotowa! Skandal najlepiej się sprzedaje!)
No, ale pora na przerwę.
Słyszałem o znajdującym się nieopodal miejscu zwanym Granitowe Kaskady. Podobno jest tam baaaardzo fajnie, bo są drzewa, woda i miejsce na ognisko. A, sorry, to jest w sumie wszędzie, na upartego mogę sobie drzewo i ognisko postawić na balkonie, haha! w moim "apartamencie", jak to ujął ojciec.
Ale!
Za to będzie na pewno Bardzo Ciekawie.
Spakowałem więc z przydatnych rzeczy namiot, kuwetę i miskę dla Udrapa, Udrapa, gitarę a z tych zbędnych Eurona i Theona z kiblem dla dzieci, po czym udaliśmy się do Kaskad.
No i co?
Spoko luzik! Rozbiłem sobie namiot koło ogniska, odegnałem kilka much, ugotowałem jaką jajecznicę dla Theona żeby nie umarł z głodu po czym udałem się na rybki.
Potem przyszedł Euron i poinformował mnie, że zwiedził kibel, obejrzał drzewa (nic szczególnego!), pograł w rzutki i zaczął się potwornie nudzić, że jakby miał normalny tablet a nie ten syf dla dzieci (który zresztą został w domu) to by sobie potrollował, bo tu nawet placu zabaw nie ma, ani basenu, ani nic dla dzieci i że on ma dosyć i już woli wrócić do Szczurowa i gapić się na ścianę.
W dodatku Theon przylazł za nim i zaczął dla odmiany robić bałagan. Biedny Theon, on tu w ogóle nie ma nic do roboty, takie to super wakacje.
Poczułem wstyd a poza tym te ryby są piekielnie nudne bo jak już coś się dzieje, to wyciągasz stary but, wodorosty albo inny syf... Zaproponowałem więc zwiedzanie i urządzenie sobie ogniska.
No to ruszyliśmy na obchód a tam, o niespodzianka, kolejne miejsce na biwak, tym razem pod jakimś domkiem. O tym niedźwiedziu to nie warto nawet wspominać... Żaden to niedźwiedź tylko przebrany za niego Sim i błagam, zabijcie mnie bo zaraz mnie strzeli.
Ponoć tutaj są ciekawe okazy do zebrania, dlatego postanowiłem pobiegać po okolicy i pozbierać jakieś fanty, żeby potem szpanować przed Wolfgangiem i resztą tałatajstwa ze szkoły. Euronowi kazałem, skoro już się nudzi, rozebrać się i pilnować ubrania, skoro nie umie sobie wymyślić żadnej przyzwoitej rozrywki. Coś tam wymamrotał pod nosem i razem z Theonem zaczęli robić bałagan. Uciekłem, bo nawet Udrap patrzył na mnie z wyrzutem.
I było suuuuper, bo zrobiłem rundkę dookoła domków i okazało się, że teren jest żałośnie malutki. Znalazłem ze trzy grzyby, które wyglądają podejrzanie, zielsko, z którym wiążę Wielkie Nadzieje i figurkę pospolitą z gry MySims, którą postawię sobie na stole i będę nabożnie adorował! Na szczęście zaczął zbliżać się zmrok... pora schować się do namiotu, przespać do rana i... wracać do domu...

Tu jednak pojawił się nieoczekiwany problem, bo Theon nie mógł wejść z nami do namiotu! Serio! Malec musiał zostać na zewnątrz i nic nie mogłem z tym zrobić. Udrapowi też nie było wolno z nami spać, ale on nie wydawał się być tym zmartwiony!
Na szczęście mały nie był zmęczony (a wszystko dzięki tajemniczej Sile, która czasem zdaje się manipulować poziomem naszych potrzeb), dlatego wszedłem na chwilę do namiotu, żeby nastraszyć Eurona opowieścią o duchu, który grasuje w tej okolicy i kradnie koszyki biwakowe. I wiecie co???
Po tej akcji złapałem pod pachę dzieciarnię i Udrapa, po czym pędem opuściliśmy ten Koniec Świata simowego.
CYWILIZACJA! Normalny kibel, własne łóżko i przeciekająca rura!
A na następne wakacje wolę już spędzić w miejscu, po którym chodzą Simszkielety! Naprawdę! Przynajmniej mogę liczyć na jakąś PRZYGODĘ!
Na koniec ładna piosenka z rysem biblijnym i dziećmi!