




Nisstety co jakis czas kiesy widac nie wczytane zdjecie trzebajkikac prawym na strone i wybierać :Odswiez. A wszystkie zdjecia lekkie! Nawet czesto mniejsze niz 1000x na cos
Twraz pamietnik Zoe czyl iAniołka
Od zawsze wiedziałam, ze Toni ożeni sie ze mną gdy wrezcie skonczę szkołę. Tak po prostu musiało być i kropka. Jak umiejetnie poderwać a potem obchodzić się z mężem pouczal podrecznik ze szkolnej bibloteki zaczytany juz prawie na śmerc przez kolejne roczniki nastolatek. Ja jednak bylam okropnie zakompleksiona i na początku konkurowanie z Jettą nawet mi do głowy nie przyszlo, Przeciez Toni zabiłby mnie śmiechem! Mialam z jednej strony łatwiej niz moje kolezanki ktore tresowanie meza czesto konczone niepowodzeniem mogly zaczynac dopiero po ślubie, bo miałam Toniego pod reką jednak podrecznik ten wpadl mi w rece za późno, dopiero kiedy Toni nagle wybył z domu aby szukac skarbów w Selvadoradzie. Podrecznik pouczał ze najpierw nalezało osobnika złapać i to wykonalam bez specjalnych trudności gdy Toni zjawil sie objuczony skarbami w domu, jednak teraz nalezalo łupu pilnwać i to juz takie latwe nie było. Cholerny Toni po przeprowadzce do Sulani nawrócił sie na ekologie i znikal mi z chaty na dlugie godziny pod pretekstem oczyszcania plaz ze śmeci. Co on czyscił i z kim odkrylam, gdy do drzwi naszego domu zapukała nowa sąsiadka z wizytą. Podejrzanie zaprzyjaźnieni byli, a dodatkowo widać bylo ze ta Alice na niego leci i gdyby tylko on palcem kiwnął, to wskoczyłaby mu do lozka. Pocieszalam sie tym, ze Toni jest zbyt leniwy aby kiwać tym palcem wystarczajaco długo. Nie umial prawic komplementów, a ulubionym tematem jego rozmów były wnętrznosci komputera. Jednak zazdrość mnie zżerała i nie moglam sie powstrzymać przy kolacji od obrzydzania mu tej Alice wysmiewajac jej kapelusz i wyszukane maniery. Toni jednak zamiast sie kajać skamieniał i zażądal zmiany tematu. Czas lecial i wreszcie nadszedl tak wyczekiwany dzień moich urodzin. Wszystko było. I tort urodzinowy i zamówiony barman i artystka sceniczna opowiadajaca dowcipy a kto sie zjawil jako zaopatrzeniowiec? Cholerna Alice! Juz tylko to by i wystaczylo zeby te urodziny byly dla mnie zepsute, ale krople goryczy przelał fakt ze zamiast zabawiać mnie Toni zabawial ja! To były moje urodziny, a wyczekiwanym przeze mnie prezebtem urodinowym powinien byc pierscionek zareczynowy o którym marzylam tak dlugo. Doroslam chyba tylko po to, aby sie dowiedzieć, ze realne życie niewiele ma wspolnego z filmowymi romansidlami, gdzie wszystko kończy sie happy endem na ślubnym kobiercu Goście i obsluga sie wynieśli wreszcie, ale Alice tylko skoczyla sie przebrać do chaty i natychmiast do nas wrociła pod pretekstem pomocy w sprzataniu. Szarmancki Toni pomógł jej w tym sprzątaniu, a potem oboje zasiedli do partyjki szachów, bo ona biedna potrzebowala rozrywki po tym zajęciu! Stwierdzilam zimno, ze ja tez potrzebuje rozrywki wiec sobie idę jej poszukać. Alice dokładne wiedziala o co mi chodzi, ale prostolinijny Toni byl zdumiony moim oswiadczeniem, co mnie troche pocieszyło. Skoro nie czul sie winny, to pewnie do niczego mędzy nimi nie doszlo... Niemniej postanowilam sie obrazić za zaniedbywanie i lekcewazenie mnie! Zobaczymy ile on wytrzyma tych cichych dni! A tak naprawde to byłam bardzo nieszczesliwa przez brak tych oswiadczyn i wymarzonego happy endu. W sumie ukarałam sama siebie. Toniego tak pochłonęło tworzenie nastepnej gry komputerowej, ze nawet nie zauważył tej mojej demonstacyjnej obrazy. Faceci są beznadziejni! Nie tylko niczego nie zauwazyl, ale wpadl we wspanialy nastroj, bo wreszcie ukończy tę swoja gre! Oswiadczyl mi, ze teraz juz wlasciwie jestesmy tak bogaci ze mozemy sobie pozwolic na zatrudnienie ogrodnika i sprzątaczki. Co jakis czas on napisze nowa gre - teraz, to dla niego betka i kasy bedziemy mieli jak lodu. A na dzis on zapasza mne na wycieczkę w gory . Bedzie nauka wspinaczki, jazdy na nartach, lepienie balwanów i co tam jeszcze chcę. Oczywiscie real mial sie nijak do tych obienic - zaczynam sie do tego juz przyzwyczajać. Podczas wspinaczki zlecialam ze skaly i rowalilam kolano . Toni ze skaly nie zlecial ale wywalil sie na nartach i stłukł sobie tyłek. A z wydawaloby by sie najbezpieczniejszego środka lokomocji - saneczek - zlecielismy juz solidarnie oboje! Niemniej mialam co opowiadać Alice, gdy nas odwiedziła po powrocie! Oglądanie jej skwaśniałej miny na te rewelacje było jak maść na moje siniaki. Postanowilam wyciągac Toniego w te gory tak czesto jak to mozliwe - pies drapal upadki. Namowienie Toniego na wynajęci tam chate na tydzien lub nawet dłuzej nie powinno być trudne, bo widac bylo ze lubi te sniezne zabawy. Im dalej on będzie przebywal od Alice tym lepiej. Moze ona zmajdzie sobie inny obiekt zainteresowan w tym czasie? Wreszce po trzech tygodniach ćwiczeń bylismy juz oboje gotowi, by podjac wyzwanie i wdrapać sie na ten slynny lodowiec. Toni mianowal siebie szefem wyprawy - ach ta proznośc meska - ale to ja pamietalam o zabraniu namiotu, zapasu miodu i owoców. Wszystko to taszczyliśmy ze sobą solidarnie razem. To znaczy ja zabralam 5 słoikow miodu, a Toni cala resztę. Toni to jednak duzy dzieciak! Gdy ja próbowałam rozgrzać sią przy ognisku spogladając na groźnie i niedostępnie wyglądającą następną ścianę lodowca, którą powinnismy rano o świcie pokonąć ten baranek wykonywal indianski taniec wojenny z pochodniami nie przejmując sie tym, ze mze na pysk zlecieć z tej ściany! Ja baardzo ostroźne wdrapywałam sie na tą ostatnią przeszkodę, ale moj facet parł w góre jak maszyna od czasu do czasu zachęccając mnie okrzykami"Patrz gdzie leziesz! Bierz tą ściane z prawej! " Zupelny brak wyobraźni i współczucia! Zanim dotarlismy na szczyt temu idiocie zachcialo się jeszcze zwiedzać jaskinię, która odkrył po drodze. "Musimy sprawdzić te boczne koytarze - moze tam jakiś skarb na nas czeka?" Z trudem udało mi sie go odwieść od tego pomyslu. Najmniej 300 turystów tygodniwo wlazi na ten szczyt, a kibelka w okolicy nie ma! To co on sie spodziewał tam znaleźć ? Jednak w koncu dotarlismy na sam wierzchołek! Zamiast pieknych widoków mogłismy podziwiać szarą mgłe spowijającą góry wokól nas. Trudno - nie bedzie pieknych fotek. Niemniej wleźliśmy tam! Nie da się ukryć! Toni jednak byl przygnębiony, bo nie zdobył srebrnego medalu. Na szcęście dla mnie. Gdyby zdobyl, to prawdopdobnie dostałby mapke nastepnego szczytu do zdobycia, a ja miałam juz po dziurki w nosie wspinaczk i śniegu. Stanowczo odmówilam powtorki z rozrywki, aby on mógl ten srebrny edal zdobyć. Mam nadzieję ze kiedys mi to wybaczy... Duzo czasu minęlo od naszej wyprawy i teraz gdy moj mąz i synek śpią mam wrescie czas opisac juz bez emocji co sie dzialo po naszym powrocie. Dowiedziałam sie o tym duzo pózniej i zareagowalam idiotycznie, no i konsekwencje mogly być straszne... Ale po kolei. Gdy ja zylam sobie w błogiej neświadomości ten drań zalecał sie do Alice. Zalecał sie niemrawo i bez nadmiernego przekonania ale niemniej! Jednak do Alice wprowadzil sie nowy lokator i Toni zczął cierpieć meki zazdrosci. Był jak pies ogrodnika - sam nie zje a drugiemu nie da! Najchetniej teraz chyby przenióslby sie do Alice na stale, aby trzymac rękę na pulsie i kontrolować sytuacje. Mną sie nie przejmowal zupełnie. Przeciez naleząłam do niego z jego punktu uwidzenia, Byla dla niego częscią wyposazenia domu jak krzesła! A kto by sie tam przejmowal nawet bardzo lubianym i wygodnym krzeslem! Nie przewidzial ze na świecie jest pelno "życzliwych", ktorzy lubia plotkować. Dowiedzialam się o wszystkim i trafił mnie szlag! Jak ty mnie, to ja tobie! I pozwolilam sobie na skok w bok z inspektorem środowiska. Teraz ja tez mialam swoja tajemnicę! Co za meki cieriałam gdy sie okazalo ze jestem w ciązy tego nie da sie opisac. Nie wiedzialam, czy to efekt tego kretynskiego skoku w bokm czy moich wczesniejszych igraszek z Tonim. Swoją drogą jak on mogl jednoczesnie kochać Alice i spedzać noce ze mną? Trudno, nie zamierzałam mu sie spowiadać - on by mi tego nie wybaczyl! Przekazałam mu "szczesliwą" nowine nając tylko nadzieję, ze dzeicko jednak jest jego. Nie moglam wiedziec, ze Alice zaszla w ciaze ze swoim nowym facetem i podzielila sie tą szczęsliwa nnowiną ze swoim "majlepszym przyjacielem", ktory po tym wyznaniu nagle sie odkochal i przypomnial sobie ze ma swoja własna chatę i nawet nie pustą. Nie wiem czy to byl nastepny efekt zjawiska "jak ty mnie tak ja tobie" i- nie dbam o to, bo Toni wreszcze padł na kolana przede mna z pierscionkem zareczynowym w zebach. I nie uwierzycie! Mamy cos w rodzaju hapy endu. No prawie,,, Odbyly sie dwa sluby jednoczesnie. Jednoczesnie tez ja I Alece wydalyśmy na swiat dzieci - kazda czarnowłosego synka. Kazdy synek podobny do oficjalnego tatusia, choc obaj podobni nieco do sebie, Musieli byc podobni, bo mąż Alce to daleki kuzyn mojego Toniego. No i teraz mamy cyrk, Toni nie spuszcza mnie z oka, bo boi sie ze ten jego kuzyn przyprawi mu rogi, Alice nie spuszcza z oka męża ktory próbuje z kolei poderwać mnie i to wcale nie iemrawo. . Kto wie moze kiedyś, Jeśli Toni znów wybyje do Slvadorady, albo wytnie mi jakis numer , to moze i dam mu sie poderwać...