Ze względu na to, że ostatni wpis urodzony został niemalże rok temu, ilość screenów jest przerażająco duża, dlatego pozwoliłam je sobie "podzielić" na nierówne połowy. Ta pierwsza część będzie zawierać 60 screenshotów, a druga 93. Ale skoro mój biedacki, ograniczony internet na kołowrotek napędzany zramolałym chomikiem DAŁ RADĘ, to wasz też da.
Zdjęcia wesoło pomniejszone i zmienione na jakość .jpg, wincyj zrobić się nie da.
...

Tym wesołym akcentem rozpoczynamy ciąg dalszy! Kyoushou plażowe, wyspa wysprzątana (a raczej archipelag, ale to tam nieważne) i jest to piękny dzień, bo zakochanych!
Tak prze państwa, Walentynki uderzyły w naszych simów, to nic że w gorącym Sulani całkowicie nie czuć klimatu mroźnego lutego.
Kwiatek dla Ciebie! I Ciebie! I...

^ Od Toudy dla Masahiro!
A jest co świętować!

Wyspa jest piękna

Zółwie wracają

nawet dzieci ze szkół powracają w dobrym humorze! Prawie przebija to "fejk njusy" o powrocie delfinów do Wenecji
Chociaż co prawda zanim dziecka powróciły ze szkoły, Taiga okazała się (słusznie) Januszem w tej rodzinie

^ też bym tak zrobiła. Bukiet żywych kwiatków za papierowe coś "ugotowane" w szkole? Hell yeah!

Z tych emocji nawet pranie w dłoniach Masahiro przestało mieć sens! (I chociaż screen jest sprzed roku, to do tej pory pranie potrafi tego sensu szukać, mimo ilości apdejtów gry i naprawiania jej)

^ Nie mniej, walentynki, gdy dziecka już były domowe i w ogóle, Dakki i Saitou wybrali się do restauracji na romantyczną kolację.
I oooo bogowie, jak ja się wtedy nawkurzałam! Jak osa, której ktoś zwalił i zdeptał hacjendę! Otóż miałam taki dziwny bug, który sprawiał, że gdy Dakki i Saitou przenosili się na parcelę publiczną, stroje Dakki wyglądały (wszystkie) jak strój kąpielowy i nie mogłam tego naprawić. Nie wiem co w końcu zrobiłam, chyba ją zresetowałam, bo naprawianie gry itd. nic nie dawało. I miałam chyba pięć czy sześć podejść do tej randki. To bolało!
... Prawie równie mocno jak fakt, że gdy już do tej randki doszło, po prostu oklapłam na krześle z takim "W KOŃCU", całkowicie wyprana z emocji.
Co nie zmienia faktu, że niektóre "bugi" mnie bawią.

Jak np. chodząca ogonem Dakki.
Ogólnie życie Kyoushou i Masahiro toczyło się dosyć miło i spokojnie. Bardzo mi przypadł do gustu fakt, że cała rodzina garnęła się do siebie jak szalona. Jak zostawiałam któreś z dzieci same sobie, to prędzej czy później któreś ze starszych się nim zainteresowała.

^ Dakki dla przykładu często bawiła się zarówno z Taigą jak i Toudą.

^ A Touda znowu często bawił się z młodszym braciszkiem, nawet jeśli zabawa domkiem dla lalek nie jest jakoś szczególnie męska. Ale wiecie co jest męskie? Bawienie się tak, jak twoje młodsze rodzeństwo lubi, by sprawić im radość, o!

^ Też lubię ten fakt, że tak naprawdę nie muszę kontrolować Masahiro ani Toudy, by namawiać ich do spędzania razem czasu. Od małego zawsze się ze sobą bawią, spędzają czas i tak dalej. Jasne, kłócić się też kłócą, zwłaszcza gdy któreś ma humory. Ale nadal! Podoba mi się ich relacja ♥
Jakoś z końcem wiosny (mojej simowej) Saitou odkrył portal do krainy magii...

... gdzie też polazł po to, by stać się niczym innym jak czarodziejem! I (spoiler alert) jest tym czarodziejem po dziś dzień. Przyznam, że przez dłuższy czas bawiłam się głównie nim, całkowicie rozwijając jego talent magiczny jak i zdobywając wszystkie czary jak i eliksiry.
A wtedy nastało lato. I Co Tokus sobie pomyślał?
"Okurde, to już tyle czasu odkąd kupiłam dodatki, a ja do tej pory NIGDY nie odwiedziłam Selvadorady i Granitowych Kaskad, CZAS TO ZMIENIĆ!"
Dlatego też cała familia (I Masahiro) wybrała się do Selvadorady!
I tam odkryłam zamiłowanie Dakki do podwójnych drinków.

^ tak. Zrobiła obydwa. Obydwa wychlała. DALEJ TAK ROBI. Ale przyznaję, za wiele to do roboty nie mieli, jeśli nie eksplorowali dżungli.
Przyznaję też, że Sevadorada jest nudna dla młodzieży okołopodstawówkowej. Dlatego też po niedługim czasie odesłałam wszystkie dziecka do domu, pozostawiając na badanie ruin jedynie Saitou i Dakki.

^ I Saitou niech się cieszy, że to bajerowanie kościotrupa uszło mu płazem!
A potem... potem przyszła kolej na Granitowe bezludzie.

^ Znaczy no, jest tam ślicznie i doceniam spacery po parku (coś co teraz jest wysoce nielegalne muahahaha. Ha. Hm.) i przynajmniej tym razem zarówno dorośli jak i dzieci mają co robić. Po prostu chciałabym czegoś, nie wiem, wycieczki rowerowej (teraz możliwej w sumie do zrealizowania) po lesie, czy czegoś grupowego do roboty.
Nie obraziłabym się!

^ Chociaż przyznaję, pieczenie sobie wieczorem obiadu, pod gołym niebem, otoczonym lasem i dźwiękami cykad daje całkiem fajny klimat, zwłaszcza jak sie gra ze słuchawkami i się człowiek wsłucha w otaczające simów dźwięki.
To lato było też dla Kyoushou bardzo rodzinne. Nawet po powrocie z wakacji, zdecydowali się na wyprawę do restauracji na obiad.

^ I to jest moja bolączka. Bardzo duża ilość osób, tworząca restauracje, po prostu ZAPOMINA o istnieniu rodzin większych niż 4 simów.
Dlatego dzieją się takie rzeczy, jak Touda siedzący przy zupełnie innym stoliku, sam, bo nie było takiego z większą ilością miejsc w tym konkretnym lokalu (teraz mam pobraną restaurację od Alutki, która sprawdza się świetnie ♥)
A żeby zmian było jeszcze więcej, Kyoushou postanowili opuścić rodzinne strony i z Sulani przeprowadzil isię znów do Wierzbowej Zatoczki, tym razem jednak stając się sąsiadami samych Ćwirów.

I szczerze? Nie żałuję.
Moje simy mieszkają w tym domku do dzisiaj i po prostu go uwielbiam, nawet jeśli czasami mi się on nudzi (granie ponad rok w jednym domku potrafi namawiać człowieka do przeprowadzki, ale akurat tutaj tego nie zrobię. Nie ze wszystkimi simami).

Wielki ogród jest jak zbawienie dla rodzinnych igraszek i ogólnie, spędzania razem czasu.

Jest większa ilość miejsca na szkolne projekty!

W końcu tez mogłam ZACZĄĆ rozbudowywać ogród Dakki, który z czasem coraz to bardziej zaczął się rozrastać.
W sumie nie lubię w tym domu tylko salonu

^ ale przyznaję, że nie potrafię zrobić go inaczej, niż jest teraz. Ale z salonami zawsze miałam (i mam) problemy niezależnie od domu. Ot taka moja ułomność. Ważne, że swoje funkcje spełniają!

^ A Dakki (która poznała koleżankę wampirzycę) również polubiła fakt, że ma miejsce na naukę tańca. Gibaj się Tarou! Gibaj się z mamusią!

^ by następnie zostać jej personalnym trenerem! Wooo!
Nie no, nie było tak, ale nadal. Patrząc na ten screen można wysunąć różne wnioski!
Był to też chyba ten ostatni gwizdek, który zaczął przekonywać mnie, że bycie syreną w Wierzbowej Zatoczce nie jest zbyt super, nawet jeśli twój sim ma basen.

Dlatego po przemyśleniu tego i owego, uroczyście stwierdziłam, że to koniec z ogonem! Czas na kły!

Tym bardziej, że podczas jesieni zaczął padać pierwszy śnieg i kąpiel w basenie nie była niczym przyjemnym. A Syrena nawadniająca się w wannie to bardzo, bardzo smutny widok.
ONE POWINNY BYĆ WOLNE.
PŁYWAĆ NA GŁĘBOKICH WODACH.
ŚPIEWAĆ "Mam w sobie moc niezwykłą, mogę użyć jej gdy chcę", POWRÓCIĆ DO SERIALU I SPRAWIĆ BY RIKKI I ZANE ZNÓW BYLI RAZEM!
*mentalny płaski w policzek*
praszam. Już nie będę odlatywać.
W każdym razie, Dakki zagadała do swojej koleżanki i sprzedała ogon za kły.
I WYGLĄDAŁA TAK.

Dakki prosto z buszu, przebranie które kompletnie jej nie przypomina i TAK MIAŁO BYĆ. A przyznam, że z jej mięśniami, tą burzą włosów i tymi ciuchami, ona naprawdę wyglądała jak jakiś dryblas ze starych serialów o wampirach.
Jak z "Buffy" czy coś...
A po co to w sumie zrobiłam? Po to by zwampirzyć ku nieśmiertelności zarówno Ćwirów (BELLA MA NIE UMIERAĆ. MAM CO DO NIEJ PLANY.) jak i... Rodzinę Masahiro.
Pasuje mi ona właśnie do wampirów. To Japończyki (które zresztą ostatecznie przeniosły się do zjapońszczonego Newcrest), w dodatku duży ród, a Masahiro miała mieć do nich jakieś wewnętrzne "nope". I teoria, że jest jedyną simką w rodzinie wampirów byłaby całkiem spoko, nawet jeśli pomieszane z poplątanym- wampirzostwo przylazło później.
No ale teraz zarówno Ćwirowie są wampirami, jak i dziadek, babcia, rodzice i bracia Masahiro. Nie umrą, chyba że polezą na słońce, głupole (a już raz miałam sytuację, że wampirzyca przyszła odwiedzić moją rodzinę i nie chciała odejść sprzed drzwi, przez co spłonęła. Głupia smierć.)
No ale wraz z kolejną porą roku, przyszedł czas na urodziny Tarou. No bo kurde, ile można być małym śmierdzielem?

I oto i on! Z irokezem, oryginalny! Oczywiście zaraz go przebrałam i w ogóle, ale muszę przyznać...

... Że wyglądał zabawnie.

I dołączył do (knującej złośliwie plany podboju domu) ekipy pozostałych dziecków w tym domostwie. Yay!

^ Swoją drogą muszę przyznać, że UWIELBIAM pogodę w TS4. Mogę godzinami słuchać ulewy czy zamieci śnieżnych, osoba odpowiedzialna za efekty dźwiękowe i wizualne zmian pogodowych w simsach ma ode mnie wielkie truskawkowe ciastko. Normalnie eargasm.

^ A Saitou odkrył w sobie ojca roku.
HA! BŁOTEM W ĆWARZ!

^ Dakki za to stała się najbardziej pechową simką świata.
Nie ma to jak się podpalić podczas podpalania liści. Ubaw po pachy.

^ I ona chyba serio chce kiedyś spłonąć. Nie żeby coś, ale miałam taki śmieszny bubel. No bo mam tak zmodyfikowany piec, że włącza się automatycznie gdy simowie wchodzą do salonu, a dałam Dakki rozkaz, by ulepszyła go do jeszcze tam czegoś. No i wuala, mimo tego, że wygaszała palenisko, wyszło co wyszło.
I spokojnie, nikt nie zapomniał o najbardziej powolnym slowburn romansie, jaki istnieje w dziejach simsów.

Masahiro i Touda nadal spędzali ze sobą dużą ilość czasu, odmrażając razem tyłki na zlodowaciałej ziemi w jesieni.
Sama nie wiem czy lepiej dostać "wilka" czy ufajdać się w błocie? Niby simsy sugerują to drugie, bo można się nim obrzucać jak na forum z kategorią polityczną, ale nadal...

I po prostu kocham. Świat. Czwórki. Jest piękny i ma niesamowity klimat. Kocham ten światłocień. Nigdy nie przestanę wam się zachwycać jakie coś jest śliczne w tej grze.
Nie przepraszam.
... Nawet jeśli następnego dnia wszystko wyglądało już tak!

Co prawda z jednej strony szokuje mnie ten całkowity brak przejścia z jesieni na zimę, jeśli chodzi o brak i przeciwieństwo braku śniegu, ale przyznam, że moje PIERWSZE (!!!) zetknięcie z zimą w TS4 oceniam jako bardzo, bardzo dobre.
I nie wiem jak wy (znaczy, dobra, lwia część forum tutaj jest starsza ode mnie, więc tak źle nie jest) ale ja za dzieciaka, gdy tylko spał nieco grubszy śnieg, pędziłam na dwór i robiłam bałwana.
Dlatego też teraz, wraz z pierwszym śniegiem moich simów, zagoniłam Saitou i Tarou do lepienia bałwana!

I uchachałam się jak małe dziecko, obserwując ich interakcje.
I waga!
TERAZ.
BĘDZIE.
S P A M.
Z I M Y !






Którego absolutnie nie żałuję. Ta pora roku jest przepiękna. Strasznie mi się podoba to, jak udało się twórcom uderzyć we właściwe jej tony. Czuję niesamowitą falę nostalgii obserwując śnieg w słońcu o poranku. Widząc zamieć i przypominając sobie, jak sama wybierałam się w nieco lżejsze zamieci na spacer po parku niedaleko mojego rodzinnego domu. Jak leżałam w śniegu i obserwowałam spadające mi na twarz płatki śniegu. Jak wracałam po zmroku od babci, robiąc w śniegu śmieszne ślady.
Ta simowa zima i powrót do tych screenshotów sprawiły, że to we mnie uderzyło i, bez śmieszków teraz- Tokus autentycznie wzruszon.
...
NO ALE ZROBIŁO SIĘ ZBYT POWAŻNIE, WIĘC WRACAJĄC.
Dziecka poszły obrzucać się śniegiem.

A Touda, jak na prawdziwego brata przystało, trafił swoją siostrę prosto w ćwarz.
Patrzcie na tę dumę.

"Widziałaś? Jak ci będą dokuczać, to też im tak dowalę! Ale z kamykiem w śnieżce!" - Socjopata Touda, zima w Wierzbowej Zatoczce, koloryzowane.
I akurat muszę wam przyznać, że dla mnie wypady rodzinne w simsach to coś normalnego, dlatego po obiedzie w jednej z restauracji, całą ekipą poszli obrzucać się w leśnym Windenburgu śnieżkami

I był to akurat ostatni gwizdek przed świętami! Więc oto i one!


Rodzinna kolacja po "pierwszej gwiazdce", z całą gromadą ubraną w cieplutkie, świąteczne swetry.

Dzieci obdarowujące się prezentami, z lecącym w tle "All I want for Christmas, is foooood".

Ten screenshot który sprawia, że całość wygląda jakby Dakki właśnie przylutowała Dziadkowi Mrozowi z pięści w brzuch i odeszła z takim "Like a boss".
...
aż skusiłam się na jedną mała przeróbkę.

Ta-daaa!
"Dakki: Świąt nie będzie", w kinach od nigdy!

Ogólnie bardzo miło spędziłam te święta z moimi simami. Były one dla nich udane, wybawione, wyśpiewane i nażarte. Czyli takie, jakie święta być powinny!
Przed Sylwestrem jeszcze odbył się festiwal miłości, na którym Dakki i Saitou postanowili odnowić swoją przysięgę małżeńską. I myślę, że to urocze

(i widać kto jest mężczyzną w tym związku! Ha! Nie no, żart... ALE-)
Koniec roku, czas rozpocząć nowy, przysięgam ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską po raz kolejny.
No... kochane!

Fajerwerki też tak sądzą!

I opisy emocji też!
Zabawa sylwestrowa moich simów była raczej "kameralna". Nikogo nie zapraszali, bawili się w swoim gronie. Dakki, Saitou i czwórka dzieci. To co bardziej mnie interesowało to pierwszy dzien wiosny, chociaż wciąż śnieżny, a dlaczego?
A dlatego, że był to dzień urodzin zarówno Taigi, Toudy jak i Masahiro!

I zaczęto od Toudy!
Osobiście ustaliłam by ten dzień też był świętem urodzinowym, więc zaraz po obdarowaniu się prezentami i zjedzeniem tortu, wszyscy wyszli na dwór by podziwiać fajerwerki po raz kolejny!

I podsumowując:

Tak wyglądało przejście z moimi simami z wiosny, przez lato, jesień i zimę, to z nimi doświadczam zmian w grze wraz z dodatkami i to podczas tej rozgrywki pierwszy raz zobaczyłam jak wyglądają pory roku nie na "let's play"u. I jestem do nich całkiem przywiązana, nawet jeśli zdarza mi się przez miesiąc nie grać w simsy (życie, o zgrozo, nie jest nowelą).

^ Cała ekipa na stan "obecny" (tj. na pierwszy dzien tej simowej wiosny, bo obecnie wygląda nieco... inaczej).
Jako, że opisywałam grę sprzed roku, mogło wyjść bardzo drętwo, za co najmocniej przepraszam. Znowu (jak zwykle) wyszło, że jest więcej zdjęć niż tekstu, ale mam nadzieję, że nie zmarnowałam wam czasu <3
Dejcie znać, jak się wam podobało (nawet jeśli nie)!