
Sabrinie jakby nie dość było tego, że musiała opędzać się od widm, demonów i duchów, to dodatkowo trafił jej się nowy adorator w postaci samego hrabiego Vladislausa Straud IV

Sam fakt, że hrabia był wampirzym mistrzem nie zrobił na dziewczynie specjalnego wrażenia i nie przestraszył... wręcz przeciwnie zdecydowana była pozbyć się natręta nie bacząc na jego wampirze moce. Dlatego kiedy pierwszy raz pojawił się przed jej posiadłością, bez zbędnych ceregieli od słów przeszła do czynów.
Na zakończenie potyczki usłyszał jeszcze następujące słowa :
Uznał, że z uwagi na spadek sił witalnych musi coś zrobić w tym temacie :
Nie zamierzał tak łatwo zrezygnować z dziewczyny, która jako pierwsza nie czuła respektu przed wampirami. Po raz pierwszy nic chciał z niej wyssać z krwi, ale pragnął zaskarbić sobie jej ... no właśnie nie do końca miał sprecyzowane plany, czy chodziło mu o przyjaźń czy raczej miłość. Zdawał sobie sprawę, że do przystojnych mężczyzn raczej trudno by go było zaliczyć, ale przecież w myśl powiedzenia, że "każda potwora znajdzie swego amatora" nie tracił nadziei...i wpadał do niej zwykle wtedy, kiedy pojawiał się tam Guidr"y. Wtedy miał stuprocentową pewność, że nie zostanie bezpardonowo wyrzucony.
Sabrina z czasem przyzwyczaiła się do jego wizyt, tym bardziej, że nie pchał się do całowania rączek, ani nie zachowywał się nagannie... oto po prostu przyłaził pogadać na różne tematy.
Musicie sobie wyobrazić zdumienie Sabriny, gdy pewnego pięknego wieczoru wracając z karaoke, zobaczyła na progu pozostawiona różę.
Jej ofiarodawca planował odwiedzić dziewczynę w najbliższym wolnym terminie
