
Ponieważ nie lubię pozostawiać "rozgrzebanych spraw" zanim ostatecznie nie "wsiądę" do kolejnej przygody z kolejną rodziną, postanowiłam w sposób "samolubny"- pozwolić żyć Justinowi wg. jego własnych reguł, spontanicznie, bez konieczności dopasowywania się do oczekiwań innych. Sam zainteresowany zaaprobował mój wybór, i z niekłamaną ulgą - odetchnął pełną piersią.
Zanim jednak do tego doszło należą Wam się ostateczne wyjaśnienia. Jak już zauważyliście Justin jest specyficznym pod każdym względem ludzikiem - nie to, że gorszym, po prostu nie lubi być wtłaczanym w pewne ogólnie przyjęte ramy (konwenanse). Jest jaki jest, i albo przyjmuje się go w pakiecie z jego "wadami", albo odrzuca już na wstępie w całości. Próbowanie go zmienić to, jak kopanie się z koniem.
Możliwe, że życie z czasem zweryfikuje jego sposób myślenia, ale na chwilę obecną ten "kolorowy ptak" korzysta z uroków życia w sobie tylko wiadomy sposób. Czyli nie przemęcza się o ile nie musi. Nie potrzebuje luksusów, wychodząc z założenia , że małe oczekiwania to droga do szczęścia. Dostrzegł bowiem, że ludzie żyjący w warunkach ekstremalnego minimum, są bardzo szczęśliwi i skłonni podzielić się z bliźnim nawet tym co mają. Jest introwertykiem, który ma dar skupiania wokół siebie podobnych do niego istot. I tak:
Mroczny zgodnie ze złożoną wcześniej obietnica przedstawił Justinowi swoją przyjaciółkę Kościldę.:
Niestety jak się okazało Kościlda nie była zainteresowana: ani zmianą miejsca pobytu, ani tym bardziej "obiektu uwielbienia". Nawet przygotowany prezent, który miał ją skłonić do życzliwszego potraktowania Justina, spalił na panewce. Chcą nie chcąc, nie pozostało Justinowi nic innego jak - pozostać z Kościldą na stopie "znajomi". Ta gorzka pigułka pozwoliła mu wreszcie przestać bujać w obłokach i zejść na ziemię...a w zasadzie spaść

Z biegiem czasu Justin nauczył się w sposób bardziej produktywny rozładowywać stres. Odkrył bowiem pobliską siłownię.
Zaczął też więcej czasu spędzać na typowo męskich rozrywkach :
A że dla towarzystwa nawet Cygan dał się powiesić, wiec kiedy opadły pierwsze emocje, dał się nawet namówić Sofii na wspólne wyjście na festyn. Oczywiście wcześniej dając jej do zrozumienia, żeby z tego tytułu nie robiła sobie sobie żadnych złudzeń.
W pracy natomiast o dziwo awansował nawet na operatora koparki, co przyjął z typowym dla niego "entuzjazmem".
I to by było na tyle z mojej strony ... i jeszcze jedno - Sofia dopuściła wreszcie do siebie myśl, że aby coś mogło się zmienić w relacjach międzyludzkich, potrzebna jest obustronna chęć. Justin natomiast uznał, że trzeba mieć siłę aby być innym ... ale warto.
Pozdrawiam wszystkich graczy serdecznie i dziękuję za cierpliwość i wyrozumiałość do autora tych"wypocin". Niech moc będzie z Wami
