Strona 1 z 1

Wakacje Poirota - odc.3

: poniedziałek 14 kwie 2025, 02:33
autor: Alibali
Cały wstęp ( opis bohaterów filmowej wersji) oraz kilka informacji o pisarce i jej rodzinie przeniosłam tutaj

https://www.simtopia.pl/viewtopic.php?f=64&t=5798

Re: Wakacje Poirota

: poniedziałek 14 kwie 2025, 03:35
autor: Alibali
Prolog

Spis postaci:
Hercules Poirot - detektyw
Artur Hastings - wpółpracownik Poirota
Panna Felicity Lemon sekretarka Poirota

Goście pensjonatu:
Arlena Marshall - aktorka
Kenneth Marshall- jej mąż, pisarz
Lionel Marshall- nastoletni pasierb Arleny
Christina i Patrick Redfernowie

Carrie i Odell Gardenerowie - amerykańscy turyści
Rosamund Darnley – aktorka, była miłość Kennetha Marshalla
Stephen Laney – pastor
Horacy Blatt - niemiecki turysta

Emily Brewster - stara panna, sportsmenka, daleka krewna Arleny Marshall
Major Barry - gość pensjonatu
inspektor Fabio Orsini- miejscowy policjant

oraz obsługa
Gladys Naracott - pokojówka
Maurizio - kelner
Dorothy Clarke - właścicielka pensjonatu Sorisso

Na potrzeby opowiadania zmieniłam nieco realia i miejsce akcji zawarte w oryginalnym odcinku serialu, na podstawie którego powstała niniejsza historia.

-----------------------------------------------------------------------------------------------


- Czy ten surdut nie jest aby odrobinę za ciasny?
Poirot okręcił się z niezadowoloną miną wokół własnej osi. – Tu! - I tu też!

Pan Pointer – zasuszony staruszek, mistrz krawiectwa z dziada pradziada - chrząknął znacząco.
- Niestety – mam dla pana, monsieur Poirot - bardzo niedobrą wiadomość. - To nie wina surduta, ale pańska!
Przytył pan, monsieur Poirot od czasu ostatniej miary!

-To niemożliwe! Poirot aż zaniemówił, oburzony niedorzecznością tego twierdzenia.

- Mierzę i ważę dokładnie tyle samo, co rok wcześniej, gdy szyłem u pana płaszcz!

- Płaszcz to zupełnie co innego - odparł ze stoickim spokojem krawiec. Przywykł bowiem już do podobnych impertynencji swojego najlepszego klienta.
Najlepszego, bo niewielu chętnych korzystało z usług staruszka, co prawda mistrza w swoim fachu, ale który pamiętał jeszcze czasy dobrej królowej Wiktorii.
Szył z tkanin i według wzorów dawno minionej epoki. Ale Poirotowi – niezwykle przywiązanemu do tradycji, bardzo to odpowiadało.

-No cóż – rzekł krawiec ugodowo – popuścimy w szwach tu i tam. Ale radzę panu z dobrego serca zadbać trochę bardziej o linię!

Poirot aż sapnął z oburzenia, ale nie odezwał się już słowem do końca przymiarki. Wyszedł z pracowni mistrza szybkim krokiem, i nerwowo zatrzymał przejeżdżającą taksówkę.

- Do Whitehaven Mansions proszę!


-No i wyobraźcie sobie – że ten krawiec śmiał sugerować mi, że jestem zbyt gruby! – relacjonował przebieg wizyty u krawca (-żywo gestykulując) swojemu wiernemu służącemu, Georgesowi

Przysłuchiwało się temu dwoje współpracowników słynnego detektywa – sekretarka – panna Felicity Lemon oraz kapitan w spoczynku, wojenny bohater – Arthur Hastings.

Sekretarka - panna Lemon wymieniła z Georgesem porozumiewawcze spojrzenie.

Ona i kapitan Hastings już dawno spostrzegli wszelkie objawy otyłości u swojego chlebodawcy. Zasapany oddech, nadmierna potliwość, trudności w poruszaniu się... Ale żadne z nich nie śmiało nawet jednym zdaniem podważyć dobrego samopoczucia tego małego, ale pełnego samouwielbienia człowieczka.

Panna Lemon pochyliła niżej głowę nad kartką papieru, wkręconą do maszyny do pisania.
Kapitan Hastings, siedzący w głębi salonu, pełniącego jednocześnie rolę biura - podniósł wyżej czytaną właśnie książkę, którą się osłonił, a która teraz podejrzanie trzęsła się w jego ręku.


Hastings i Lemon.jpg



Poirot spojrzał na niego podejrzliwie, a potem przeniósł wzrok na sekretarkę.

-Coo, i wy też? – wysapał, dotknięty do żywego.

za gruby.jpg


Niestety – kilka dni później Poirot zasłabł podczas uroczystej kolacji wydanej w nowo otwartej restauracji swojego przyjaciela - Hastingsa.

Wezwany lekarz, po wnikliwej analizie i gruntownym przebadaniu pacjenta - rzekł z poważną miną-

-Panie Poirot, nie dolega panu nic poza nadwagą, ale dalsze lekceważenie tego stanu doprowadzić może do kolejnych omdleń. Pańskie serce wymaga odpoczynku, i zrzucenia choć kilkunastu kilogramów!

- No, choć kilku – poprawił się, widząc pełne wyrzutu spojrzenie Poirota.

-Powinien pan wziąć urlop od wszelkich detektywistycznych spraw, i odpocząć w jakimś spokojnym pensjonacie.
W ciepłym klimacie, z lekką włoską kuchnią, dojdzie pan szybko do siebie. Zalecam pływanie i spacery! I lekturę – ale żadnych kryminałów – co najwyżej poezja!

-Znam pewien wygodny pensjonat na włoskiej riwierze – Hastings podchwycił szybko temat.

Właścicielka jest żoną… Była żoną – poprawił się – mojego serdecznego kolegi – pułkownika Castle’a. Niestety - wojna pochłonęła jego istnienie. Tu Arthur odruchowo pomasował nogę, w której do dziś tkwił odłamek szrapnela.

- Zaraz podam pannie Lemon wszelkie potrzebne informacje - dorzucił.

Panna Lemon była jak zwykle sceptyczna.

- Nie dopuszczę do tego, by monsieur Poirot sam błąkał się w tak dalekiej i męczącej podróży! Poza tym – skoro pan dobrze zna właścicieli – będzie pan - kapitanie Hastings - najlepszą rekomendacją. – rozumie się samo przez się, że nie zostawi pan przyjaciela bez wsparcia.

_Bez pani, panno Lemon też nigdzie się nie ruszę – oświadczył Poirot zdumionej kobiecie. – Koszty biorę na siebie!

Po tak nieoczekiwanym oświadczeniu pozostało jedynie dopełnić wszelkich formalności i spakować walizki.

Kilkanaście dni później Poirot meldował się wraz ze swoim przyjacielem Hastingsem i sekretarką panną Lemon - w recepcji pensjonatu Sorriso, w uroczej miejscowości o nazwie – Tartosa :)

Resort Sorriso.jpg



Cdn nastąpi

Re: Wakacje Poirota

: poniedziałek 14 kwie 2025, 09:43
autor: Percival159
Alu, niebo się rozstąpiło i Twoja historia o Poirocie pojawiła się na łamach Simtopii! Bardzo się cieszę! :a_beer: :13-smiling-face-heart-shaped-eyes:

W prawdzie nie oglądałam serialu o Poirocie, ale za to przeczytałam kilka książek Agathy ze słynnym detektywem w roli głównej. I bardzo mi się podobały. Mąż również wciągnął się w te historie, nawet chyba bardziej, bo zaczął dokupywać kolejne pozycje do naszej biblioteczki i z tego co wiem, przeczytał więcej książek Christie, niż ja.

Niesamowicie siermiężne mieli zasady w tym Klubie Detektywów. Alu, pisząc jakie przyświecały im obostrzenia, zachęciłaś mnie do przeczytania "Nocy i ciemności". Po pierwsze, nie znam tej pozycji, po drugie "siły nadprzyrodzone" w powieści detektywistycznej brzmią niezwykle ciekawie!

Jednak teraz o Twojej opowieści. Zaczynasz z przytupem i to tak, że czytelnik z niedowierzaniem poprawia się w fotelu. Dlaczego? Bo piszesz w taki sposób, że przedstawiane przez Ciebie sceny dosłownie same stają przed oczami. Nie trzeba się wysilać, by sobie wyobrazić, jak to właściwie wyglądało. A to bardzo cenna umiejętność.

Bardzo łatwo wyobraziłam sobie Poirota okręcającego się przed lustrem z niezbyt zadowoloną miną oraz zasuszonego pana Pointera, nie wiem czemu lekko przygarbionego - bo tym już nie wspominałaś. Ale jak już pobudziłaś moją wyobraźnię, to ona widać poszła dalej własnym torem. :) Poczułam się tak, jakbym sama tam była i obserwowała z ukrycia tę scenkę. Albo i nie z ukrycia, mogłam wszak być klientką, czekającą na swoją kolej do przymiarki.

Masz niesamowicie lekkie pióro, świetnie oddajesz zachowania i emocje bohaterów. Poza tym, muszę powiedzieć, że czytając co chwilę śmiałam się pod nosem. Chyba razem z Hastingsem, ukrywającym się za książką. :D

Serialowych bohaterów Agathy odwzorowałaś wręcz idealnie. Zarówno Hastings jak i panna Lemon wyglądają jakby wyskoczyli z ekranu. Poirot - również.
- No, choć kilku – poprawił się, widząc pełne wyrzutu spojrzenie Poirota,

Padłam, widać, że Poirot był niesamowicie charyzmatycznym i stawiającym na swoim człowiekiem; mało kto odważył mu się otwarcie sprzeciwić! Samo spojrzenie wystarczało, by lekarz wycofywał się z własnego zdania. :D :D :D

Jednak szanowny doktor dopiął swego i niedługo przeniesiemy do pięknej i słonecznej Tartosy, gdzie będziemy świadkami kolejnych ciekawych i emocjonujących zdarzeń. Historia zapowiada się niezwykle obiecująco! Świetny początek! :a_bravo: :a_bravo: :a_bravo: Czekam na ciąg dalszy! :)

Re: Wakacje Poirota

: poniedziałek 14 kwie 2025, 13:02
autor: Alibali
Przyznam @Percival159 Ewciu, że zmobilizowałaś mnie do działania. Zbierałam się tyle czasu, ale zawsze coś stało na przeszkodzie, a wiadomo coś o tym rąbku skukienki u tancerki :P WIęc zebrałam d..ę w kupę i oto jest ta długo wyczekiwana historyjka!

Odcinki nie będą długie, bo dopiero uczę się obróbki zdjęć (wstawianie dymków, a to zajmuje mi sporo czasu), A dłuższy odcinek wymagałby większej ilości fotek.

Co do lekkiego pióra - hmmm, sprawdź ile razy edytowałam tekst :P Inna sprawa, że zauważyłam coraz większe trudności w trafianiu we właściwe litery. Wcześniej zwalałam na klawiaturę. Ale teraz mam wspaniałą, sprezentowaną przez koleżanki z naszego forum. I dalej robię literówki... :(

Ale dziękuję bardzo za ciepłe przyjęcie początku historii o Poirocie. Uzupełnię ten wpis jeszcze o ciekawostkę - Zło, które żyje pod słońcem nosi jeszcze jeden tytuł - chyba tylko we wczesnym polskim wydaniu książkowym, a mianowicie - Zło czai się wszędzie. I był to pierwszy kryminał Agathy Christie, jaki w ogóle przeczytałam - może jako 10 czy 12- latka! I zakochałam się już wtedy w Poirocie i spółce :) WIęc ta miłość trwa - bagatela - ponad pół wieku!
W oryginalnej wersji książkowej państwo Marshallowie mieli córkę Lindę ( w wersji filmowej z Davidem Suchetem scenarzyści zamienili go na chłopca - Lionela, interesującego się magią i mistycyzmem oraz trucicnami. Ale w starszej wersji - tej z Peterem Ustinovem - występuje dziewczynka o imieniu Linda - dość zadziorna i zacięta nastolatka).
W tej drugiej wersji z Ustinovem grała cała plejada znanych i bardzo znanych aktorów ( wspomniany Peter Ustinov, Maggie Smith, Diane Rigg i Jane Birkin - bardziej znana ze skandalicznej (w tamtym czasie!) piosenki Je t'aime, moi non plus!, którą w pierwszej wersji wykonywała Brigitte Bardot wraz z Serge'em Gainsbourgiem.

Re: Wakacje Poirota

: wtorek 15 kwie 2025, 18:44
autor: Percival159
@Alibali Alu, cieszę się, że Cię zmobilizowałam, bo było warto! :) Co do literówek, to robię ich miliony. I tam, gdzie mogę - poprawiam, a tam gdzie nie mogę - wiszą sobie. :P Jeśli chodzi o edytowanie tekstu, to nie widzę żadnej informacji o tym pod Twoimi postami; chodzi mi o to, że nic takiego się nie wyświetla. Poza tym, nawet nie wiesz, ile razy poprawiałam moje pamiętniki wampira czy insze historyjki, a i tak pewnie jakieś błędy zostały. Zazwyczaj opowiastki edytuję podczas pisania w Libre Office, ale już po zamieszczeniu na forum też mi się zdarza.

Tak, że ten... tegez. I nie tylko ja, zawodowi pisarze też poprawiają swoje teksty. A lekkie pióro to umiejętność swobodnego przelewania myśli na papier, tworzenia ładnych, czytelnych zdań. To taki sposób pisania, że czytelnik ma wrażenie, że płynie przez tekst. Treść jest spójna, ciekawa, wciągająca. A tekst czyta się lekko i z przyjemnością. U Ciebie taki sposób pisania widać również w postach. :)

Re: Wakacje Poirota

: środa 16 kwie 2025, 21:50
autor: SimDels
Mi też niebo sie rozstapiło, świetnie dowiedzieć się więcej w tak przystępny sposób a potem zacząć czytać Twoją własną opowieść inspirowaną ukochaną przez Ciebie opowieścią,bo wiadomo, że to co powstaje z pasjii (więc i serducha) jest najlepsze.
Opowieść zaczyna się od urlopu a to samo przez się uważam za bardzo słuszne :D
Komioksowa zajawka z tekstem "Za gruby! też coś!" mnie rozbroiła :) Nigdy nie slepdziłem uwaznie serialu choć cosik gdzies mi się migneło ale w Twojej wersji chętnie poznam i poczytam więc trzymam kciuki za ciąg dalszy :13-thumbs-up:

Re: Wakacje Poirota

: piątek 18 kwie 2025, 02:31
autor: Alibali
Odcinek 2

Ranek nie przedstawiał się zbyt zachęcająco.
Wiszące nisko chmury zapowiadały deszcz, jednakoż zrywający się momentami wiatr nie pozwalał, by zbiły się w grubą szarą oponę…

deszcz.jpg


psia pogoda.jpg


Poirot siedział na tarasie pensjonatu chłonąc barwy, dźwięki i… zapachy!

pod parasolem.jpg

Wczoraj położył się wcześnie – zmęczenie i irytacja podróżą dały o sobie znać.
Ale to nie zmęczenie było głównym powodem irytacji, a wstrząs, jakiego doznał na widok swojej kolacji. Cały talerz zieleniny - jak dla jakiegoś królika!


Obrazek


Położył się z pustym brzuchem, wielce rozdrażniony, i długo przewracał się w świeżutkiej, pachnącej pościeli.
Chyba zapach lawendy ukoił wreszcie jego zszargane nerwy, i w końcu zasnął, ale ranek obudził go dźwiękami i zapachami, do których nie przywykł, mieszkając od lat w swoim zacisznym londyńskim apartamencie w Whitehaven.

Nie były to niemiłe zapachy, a wręcz przeciwnie!
Woń smażonego bekonu wwiercała się w jego nozdrza jak La Grande Taupe w Paryżu!(wielki kret – maszyna drążąca tunele paryskiego metro)

Poczuł jak bardzo jest głodny, i to go jeszcze bardziej zirytowało! -Pewnie znów dostanę jakieś paskudztwo! Panna Lemon na pewno jest w zmowie z kucharzem i kelnerem, bo ona i Hastings dostali rybę i frytki! Zdrajcy!

Do śniadania było jeszcze sporo czasu, a do łóżka nie było po co wracać, skoro już się obudził. Ubrał się więc stosownie do pogody i okoliczności, i wyszedł na taras, oddając się kontemplacji otoczenia.

Pensjonat był nowoczesnym budynkiem, odbiegającym bardzo daleko od przytłaczających, ciemnych, wiktoriańskich wnętrz.
Tu przeważała biel, beż i błękit, doskonale koresponując z barwami otoczenia – błękitem morza, bielą skał i skałek i złocistą barwą piasku na plaży.


Z tarasu rozciągał się imponujący widok na zatokę, o tej porze cichą jeszcze.

skałki.jpg



Wzdłuż mariny chwiały się na wodzie jak uśpione łabędzie - białe kadłuby jachtów.

Obrazek



Pozwijane na rejach żagle były jednocześnie sypialnią i poczekalnią dla całej rzeszy mew i rybitw.
Mewy drobiły maleńkimi kroczkami wzdłuż uśpionych grotów i fokmasztów, śmiesznie balansując przy silniejszych porywach wiatru.. Zrywały się całymi stadami i opadały na fale jak tumany śniegu!


Obrazek


Nie lubił tych wrzaskliwych stworzeń, więc skierował wzrok na plażę.


Wydawało się, że o tej porze nie będzie tu żywego ducha, ale nie – ktoś szedł energicznym krokiem w kierunku brzegu.

Poznał tę kobietę z daleka, bo trudno było nie rozpoznać zgrabnej, wysportowanej sylwetki Arleny Stuart-Marshall.

gdzie ona idzie.jpg

Zwracała uwagę nie tylko swoją sylwetką i egzotyczną urodą – śmiała się dużo i głośno- wszędzie było słychać jej perlisty śmiech. Sprawiała a raczej chciała sprawiać wrażenie rozkapryszonej kokietki, jednak Poirot kilkakrotnie zauważył jej ostre, taksujące spojrzenie. A z jej twarzy – gdy sądziła, że nikt nie widzi – znikał wtedy uroczy, wyuczony uśmiech…

portret Arleny.jpg

Arlena.jpg
- Ta kobieta jest dobrą aktorką! Musi być świetna na scenie - rozmyślał detektyw, siedząc bez ruchu, nie chcąc być zauważonym.


Arlena – udającąc, że nie dostrzega świadków – dość ostro rozprawiała się ze swoim pasierbem, który taszczył za nią w milczeniu torbę plażową i parasol.

-Lionelu, nie wlecz tej torby po piachu! Nie sądzę, by była zbyt ciężka na twoje silne, męskie ramiona!

Miało to zabrzmieć jak komplement, ale lekka drwina w jej głosie wyraźnie temu przeczyła. Lionel rzucił macosze wściekłe spojrzenie.

-Lionelu, zapomniałam kapelusza!
-Bądź tak dobry i przynieś mi go, bo ten słony wiatr zupełnie zniszczy mi włosy! - Leży na toaletce - ten z zielonej trawy morskiej.

Najwyraźniej postanowiła podrażnić pasierba.

Arlena idzie plażować.jpg

Lionel bez słowa zostawił torbę na piachu i zawrócił do pensjonatu.

- Gdzie postawiłeś tę torbę – wrzasnęła Arlena. - Piach jest mokry i mój kosz od Lawrence’a zupełnie przemoknie! A kosztował krocie!

- O rany, zapomniałam też kremu do opalania! - Nie zapomnij kremu! Słyszysz? Nasmarujesz mi plecy!

Lionel był na tyle blisko tarasu, że Poirot zdołał usłyszeć, że chłopak jęknął, dając upust bezsilnej złości.

– Sama sobie nasmarujesz – rzucił półgłosem. - Opalanie w deszczu! – Też coś!

-Lionelu, słyszałam! – Czy chcesz, abym poskarżyła się ojcu? Przecież wiesz, że twój ojciec…

- Tak, wiem… Mój ojciec szaleje za tobą. Nie wiem sam, dlaczego!

- Gdy będziesz starszy – zrozumiesz!

uduszę ją!.jpg

- Uduszę kiedyś tę wiedźmę – warknął do siebie Lionel, nie sądząc, że ktoś to słyszy. A usłyszały co najmniej dwie pary uszu...

Na tarasie pojawił się bowiem kolejny ranny ptaszek –również kobieta, ale tak otulona, że trudno było domyślić się w tych zwojach woalów i szyfonów kobiecych kształtów!

jeszcze ktoś.jpg

Była to młodziutka żona jednego z gości hotelu – Christina Redfern. Zupełne przeciwieństwo smagłej i czarnowłosej Arleny.

Blada, jasnowłosa, bezbarwna, spowita od stóp do głów w luźny strój. Stała oparta o balustradę, śledząc wzrokiem rozgrywającą się scenę.

-Trudno matkować prawie dorosłemu chłopcu – Poirot zagaił rozmowę.

Christine uśmiechnęła się blado.

- Nie wiem, nie mam dzieci. Ale mi samej trudno zapanować nawet nad kotem, nie wspominając o mężu.

To powiedziawszy wsunęła się na powrót do pokoju, z którego dobiegał gniewny, męski głos

Christine.jpg

- Christine, mówię do ciebie! - Zamknij te cholerne drzwi! Jest mi zimno!


Na tarasie pojawiła się kolejna osoba. Suchy, lekko zgarbiony, siwiejący mężczyzna, z wyrazem zmęczenia i jakiejś rezygnacji w ochach i posturze…

Wyciągnął do Poirota rękę i przedstawił się

– Stephen Laney, pastor!

- Hercules Poirot, detektyw!

-Hercules Poirot? TEN Hercules Poirot? Słynny detektyw? Największy detektyw w Królestwie!

Hercules nie krył zadowolenia. Był przyzwyczajony do okazywanej sobie atencji, a wielkość jego ego była odwrotnie proporcjonalna do postury 😊

Si, c’est moi – vraiement!– Tak! To naprawdę ja! Nie ma dla mnie spraw niemożliwych do rozwiązania! Tu Poirot dumnie wypiął pierś.

- Szkoda, że nie było pana w moim miasteczku dwa lata temu. Zginęła młoda kobieta, a sprawcy nie odnaleziono! To była jedna z bardziej oddanych parafianek, uczciwa i prostoduszna! Została porzucona na wrzosowisku jak worek kartofli. Nikogo nie znaleziono, nikogo nie oskarżono! – pastor wybuchł nagle nieskrywanymi już emocjami. -Moja wiara w boską sprawiedliwość została poddana próbie! Ach, gdybym dostał tego, który to zrobił!

- Dlaczego sądzi pan, pastorze, że zrobił to mężczyzna?

-Ślady duszenia na szyi!
Ślady dużych, silnych dłoni – takie ślady mógł zostawić jedynie mężczyzna!

Pastor zaczął drżeć z emocji
-Tacy ludzie nie mają prawa chodzić po boskiej ziemi! Dla takich bramy niebios są na wieki zatrzaśnięte!

Rozrzucił dłonie w geście rozpaczy i coraz głośniej złorzeczył.

- Ale takiemu jak on upiekło się, i być może – krąży gdzieś tu, szukając nowej ofiary! Wyczuwam to zło, które się gdzieś czai – wykrzyknął z emfazą.

-Pastorze, zło czai się wszędzie! Jest ciągle wśród nas! – Trzeba po prostu roztropności i rozwagi, by je rozpoznać i mu nie ulec! - rzucił sentencjonalnie Poirot i usunął się na bok.

Nic bardziej nie drażniło go, niż profetyczni samozwańczy moralizatorzy. Nawet jeśli są wielebnymi!

Wiatr się wzmógł, i gwałtowny jego poryw dokonał nieoczekiwanego cudu – chmury rozpierzchły się, i nagle zatoka rozbłysła milionami iskier – lśniła i mieniła się w słońcu, które jasną kulą wytoczyło się znienacka zza parawanu chmur.

Capri.jpg


Poirot patrzył długą chwilę jak oczarowany, póki nie rozbrzmiał dźwięk gongu, oznajmiający porę śniadania.


Ciąg dalszy nastąpi dopiero po świętach.

Re: Wakacje Poirota - odc.2

: piątek 18 kwie 2025, 17:58
autor: Percival159
I to są wakacje, jak się patrzy! :) Fakt, że pierwszego poranka pogoda nie dopisała, ale widoki i tak są cudne, pomimo deszczu. Warto posiedzieć na tarasie. Jest sielsko, anielsko, a po poprzednim wieczorze pozostało już tylko wspomnienie w postaci w postaci brokułowej sałatki na kolację. I dobrze, nie należy się przecież objadać na noc, a Poiretowi dieta raczej nie zaszkodzi.

Siada nasz bohater na tarasie i chłonie dźwięki, zapachy, widoki, a jego wyostrzone zmysły detektywa postrzegają więcej, niż udałoby się zwykłemu człowiekowi. Mamy więc pierwsze postacie historii: panią Arlenę Stuart-Marshall, niemalże torturującą swym zachowaniem siostrzeńca własnego męża i panią Christinę Redfern gnębioną przez grubiańskiego małżonka. Dwa przeciwieństwa nie tylko pod względem charakteru, ale i wyglądu. Poirot słyszy wiele, między innymi gorzkie słowa Lionela, które biedny chłopak wypowiedział w bardzo nieodpowiednim momencie... I wtedy wkracza, "kraczący wron", może nie Kassandra, znana wieszczka trojańska, lecz raczej miejscowy "Kassander", pastor Stephen Laney. I co chłopina robi? Wywleka morderstwo sprzed dwóch lat i niemal proroczym głosem oznajmia, że wyczuwa możliwość kolejnego. Poirot próbuje zdystansować się do tematu, bądź co bądź przybył tu na wakacje... jednak to nie zmienia faktu, że atmosfera leciutko się zagęszcza.

Alu, powiem Ci, że nie znam tej powieści Agathy, serialu również nie oglądałam. Nie wiem, kto zabił, ani kto został zabity, wiec z ogromnym zaciekawieniem czekam na ciąg dalszy! Tym bardziej, że Twoja opowieść osadzona jest w bardzo malowniczej miejscowości z widokami miłymi dla oka. I muszę powiedzieć, że zapowiada się świetnie. :a_bravo: :a_bravo: :a_bravo:

Re: Wakacje Poirota - odc.2

: piątek 18 kwie 2025, 20:44
autor: Alibali
Dzięki za odwiedziny w kąciku mimo przedświątecznej krzątaniny @Percival159 Perci . Bardzo to doceniam!

Muszę jednak dać małe sprostowanie - syn Kena Marshalla jest pasierbem Arleny, a nie siostrzeńcem, i to - jak widać - nielubianym. Z wzajemnością, bo Lionel nienawidzi swojej macochy.
Jak wspomniałam - zarówno książkowa wersja jak i ta filmowa z Ustinovem w roli Poirota, mówi o pasierbicy o imieniu Linda, a nie pasierbie. Ale pewien ten szczegół - prawie dorosły chłopak z dużymi, silnymi dłońmi - przeważył. No i łatwiej kobiecie manipulować prawie dorosłym chłopakiem, szczególnie jeśli jest właścicielem młodych i silnych ramion :P

Poirot został skierowany na wypoczynek w ramach kuracji, która ma za zadanie choć troszkę go odchudzić. Jaki będzie efekt tej kuracji - nie będę zdradzać. Powiem tylko, że w filmowym odcinku owa "kuracja" jest tematem wielu gagów sytuacyjnych. W serialu BBC Poirot nie wyjechał do Włoch, tylko do modnej miejscowości w zachodnim Dewon. Myślę, że A. Christie opisując to miejsce - wzorowała się na swoim rodzinnym Torquay.

W filmowej wersji z Ustinovem, mowa jest o jakimś ciepłymdość egzotycznym miejscu - prawdopodobnie u wybrzeży Francji lub Włoch. Miałam dwa miejsca z taką pogodą i plażą - Sulani i Tartosę. Ale Sulani jest zbyt karaibskie. No i padają tam bardzo często monsunowe deszcze, więc trudno upolować dobre fotki. Tartosa wydawała się idealna, ale... na samym początku, po zakwaterowaniu gości w pensjonacie - lunęło! Stąd taki, a nie inny początek odcinka :P

Wykorzystuję w podbramkowych sytuacjach zdjęcia znalezione w necie. Staram się, aby nie były to zdjęcia "strategiczne" dla całości historyjki, tylko takie, których "wyłapanie" w grze jest niemożliwe, lub wiąże się z długim oczekiwaniem na uchwycenie sytuacji. Ale czy odbiorcy to nie przeszkadza? Nie mam - jak widzisz - zbyt wielu chętnych na zostawienie komentarza, (choć czytających - jak widzę - jest wielu). Dlatego to ciebie zamęczam pytaniami :)

Zastanawiałam się też , czy podawać tytuły odcinków prawdziwego serialu, na podstawie których "kręcę" własny scenariusz. Co o tym myśłisz? Bo ja myślę tak - podawanie tytułu troszkę odbiera dreszczyku emocji i odziera z tajemnicy. Więc pewnie nie będę podawać oryginalnego tytułu wcześniej, aż nie zakończę historyjki.

Nie miałam zbyt dużo czasu na zgromadzenie odpowiedniej ilości fotek, ani też na staranniejsze wykończenie wnętrz pensjonatu. Zabrakło czasu na pokazanie pastora, który też odgrywa w historyjce ważną rolę. Przedwczoraj go zrobiłam, a także sporą część pensjonatu. I co w czwórce bardzo rzadko mi się zdarza - wywaliło mnie z gry ZANIM zdążyłam zapisać!
Tak się wkurzyłam, że zrobiłam sobie przerwę od Poirota i spółki :P

Pastor - podobnie jak i Poirot - też przyjechał na kurację, ale zupełnie inną - ale to zostanie wyjaśnione później. Muszę też troszkę zgromadzić materiału "poglądowego do przynajmniej dwóch odcinków :P, bo tym razem to ja też jadę na kurację na 3 tygodnie, więc sporo czasu mnie nie będzie na forum. Jak nie urok, to przemarsz wojsk!

Re: Wakacje Poirota - odc.2

: piątek 18 kwie 2025, 21:42
autor: SimDels
Prawdziwy detektyw jest czujny zawsze nawet na wakacjach tak więc pierwsza zmowa już z panną lemon i ryba w roli głównej wyczajona :D
Arlena piękna i kapryśna niczym prawdziwa gwiazda a jej usłuzny Lionel... w sumie to byłby dobry potencjał na oddzielną kryminalną opowieść...(z ukatrupieniem Arlenki przez niego w desperackim szale :O ). Chrostine ma niesamowita urodę ,przypomina mi trochę taką realistyczną kolekcjonerską ..lalkę.
WIelkosc ego Poirota jest wprost odwrotnie proporconalna do postury-to zdanie mocno mnie rozbawiło :D
Intrygujący koniec z morderstwem sprzed lat. Podejrzewam, że dzielny Herkules zostanie tam trochę dłużej niż zamierzał jeśli zaintrygowała go ta sprawa.
Świetnie piszesz okraszając opowieść ciekawymi obrazami i wyszukanymi scenkami z gry.

Re: Wakacje Poirota - odc.2

: piątek 18 kwie 2025, 22:54
autor: Alibali
Dzięki, Miszka @SimDels - cieszę się, że historyjka przypadła do gustu, Jest to jeden z kilku bardziej lubianych przeze mnie odcinków serii. Intryga jest wielopoziomowa i dość skomplikowana, a w całość sprawy zaangażowana będzie połowa gości. Więc się szykuj na dłuższe rozplątywanie supełków :)

Re: Wakacje Poirota - odc.2

: sobota 19 kwie 2025, 08:08
autor: Percival159
Tak, racja! Pasierb! Jak widać, zbyt długie siedzenie w kuchni niezbyt dobrze wpływa na umysł. :D ;) Jeśli chodzi o tytuły odcinków, to myślę, że lepiej ich nie podawać, bo raz jak piszesz: podawanie tytułu pozbawia czytelnika dreszczyku emocji i odziera historię z tajemnicy. A dwa - może kiedyś zechcesz na przykład połączyć dwa odcinki w jeden, albo dodać odcinek całkiem od siebie? Warto zostawić sobie wolną rękę w sprawie scenariusza; ewentualnie możesz nadawać kolejnym częściom opowieści własne tytuły, jeśli poczujesz taką chęć.

Fotki krajobrazowe (i inne) z netu - zostaw! W ciekawy sposób uzupełniają całość i są bardzo ładne. Czytających jest sporo, bo widzę już ponad 200 odsłon, zresztą z czasem będzie ich jeszcze więcej. Teraz jest okres przedświąteczny, więc jest ciut mniej czasu, ale myślę - że po świętach wszystko wróci do normy. Tartosa wydaje mi się najlepszym wyborem. Sulani jest zbyt egzotyczne. Nie wiedziałam, że tam często pada, choć prawda jest taka, że moi Simowie nigdy tam nie mieszkali. Za to jeżdżą tam często na jednodniowe wycieczki w dni wolne od pracy. Zrobiłam im nawet nową, niedużą plażę. Początek pobytu Poirota w Tartosie i ten lejący o poranku deszcz był moim zdaniem taki realistyczny, że nawet nie przyszło mi do głowy, że serialu wyglądało to inaczej. :D Ale to dobrze, niech Twoja historyjka toczy się własnym torem i zaskakuje nawet tych, którzy czytali powieść lub znają serial. :)

Alu, udanej i spokojnej kuracji! I trzymam kciuki za dalsze części opowieści o Poirocie. :13-thumbs-up:

Re: Wakacje Poirota - odc.2

: niedziela 20 kwie 2025, 20:22
autor: Kamelia
Ja znam obie wersje tego wątku i jestem ciekawa twoich postaci. Poirot genialny Ci wyszedł, choć jak wspominałaś jest przyzwyczajony "do atencji."
Pani "Blada " :) też jest interesująca. Z wielka ciekawością będę oglądać Twoja opowieść. Pozostałe 2 postacie z "wielkiej czwórki" też sa fajne , choć widać je tylko przez chwilę

Re: Wakacje Poirota - odc.3

: poniedziałek 28 kwie 2025, 01:01
autor: Alibali
Rozdział 3


Po lunchu, na który składała się porcja ryżu z warzywami oraz wywar z pokrzyw na deser - Poirot wybrał się na spacer po okolicy.
Słońce osuszyło już wszelkie ślady wilgoci na plaży, toteż nasz bohater mógł maszerować po ścieżce bez szkody dla swoich nieśmiertelnych, czarnych lakierków, ozdobionych – jak przystało na dżentelmena – kremowymi getrami.



Hastings widząc swojego przyjaciela w pogodniejszym nastroju – ochoczo zgodził się na wspólną przechadzkę.

Właściwie Poirot został skazany na jego towarzystwo, gdyż w ostatniej chwili panna Lemon musiała przerwać pobyt z powodu nagłej niedyspozycji.

Poirot był pewien, że ta niedyspozycja była jedynie wykrętem, ale nie napierał zbyt mocno na dalszy wspólny urlop. Przecież ktoś musiał pozostać w biurze!

Inna sprawa, że był bardzo oszczędnym człowiekiem, i nie lubił szastać pieniędzmi.

- Hastings mi wystarczy – usprawiedliwił się sam przed sobą, żegnając swoją sekretarkę..



Przechodząc przez hol zauważyli panią Redfern, która również wybierała się na spacer.

-Czy mogę się do panów przyłączyć? Mąż zapodział się gdzieś…chwilowo.. A leżak i parasol są takie…nieporęczne… jąkała się nieporadnie…

Christine jak zwykle ubrana była w coś nieokreślonego, ale zapiętego pod szyję...

– Nie będzie pani zbyt gorąco w tym stroju? – zafrasował się Hastings.

- Może odrobinę… Ale mam alergię na słońce… Dostaję natychmiast pęcherzy!

- Uwielbiam wodę i plażowanie! Ale słońce nie odwzajemnia mojej sympatii – zażartowała pani Redfern, ale żart wypadł dość blado… - nomen omen jak ona sama.

Tak rozmawiając zeszli we trójkę z tarasu ku krawędzi wzniesienia, górującego nad plażą.

Solidna barierka biegła wzdłuż całej długości tarasu widokowego, zabezpieczając spacerowiczów przed niespodziewanym upadkiem. W dół prowadziły dość strome, drewniane schody, Do plaży można było dojść także ścieżką wiodącą wzdłuż zbocza, ale była to dość długa trasa.

Z plaży położonej niżej dobiegały już odgłosy rozmów przerywanych wybuchami śmiechów i pluskiem wody, świadczące o tym, że sporo innych pensjonariuszy także postanowiło oddać się rozkoszom plażowania.

Ponad zwykły gwar rozmów wybijał się znajomy, perlisty śmiech. Wszyscy odruchowo spojrzeli w dół.

Arlena – bo to ją właśnie było słychać najgłośniej – beztrosko pluskała się przy brzegu, ochlapując ze śmiechem towarzyszącego jej mężczyznę. Oboje bawili się w wodzie jak para dzieciaków.

woda poza1.jpg

Nagle pani Redfern pochyliła się do przodu, kurczowo chwytając barierkę, i przyglądając się z napięciem parze bawiącej się w wodzie. Po długiej chwili rzuciła zduszonym głosem – może rzeczywiście ubrałam się zbyt ciepło…. Wrócę do pokoju, przebiorę się… Bardzo panów przepraszam za fatygę…

Hastings zaoferował się dżentelmeńsko, że odniesie parasol i leżak, ale pani Redfern potrząsnęła energicznie głową – nie, nie – dziękuję…

- Zaraz powiem obsłudze pensjonatu – zajmą się tym.

Ze wszystkich sił starała się pozbyć swoich towarzyszy. Głos jej drżał, całą dobą przedstawiała dość żałosny widok. Gdy odeszła, Hastings i Poirot jak na komendę podeszli bliżej do barierki.

W dole obok Arleny beztrosko bawił się w wodzie Patrick Redfern.

woda2 olejek.jpg

Na ścieżce pojawiła się niewysoka blondynka, idąca zamaszystym, energicznym krokiem. Modna sportowa sukienka okrywała umięśnione, zgrabne ciało.

- Panna Emily Brewster, jak miło! – rozjaśnił się na jej widok Poirot. - Myśmy widzieli się już w porze lunchu – wyjaśnił zaskoczonemu towarzyszowi.

-Ty się spóźniłeś – dodał z wyrzutem.

-Widzę że słynny detektyw i jego wierny adiutant już są na tropie jakiejś sensacji! Wszyscy goście pensjonatu już się zastanawiają, kogo panowie mają na oku! Powiem wam w sekrecie, że to idealne miejsce na morderstwo – wszyscy są z dala od domu. Z jakiegoś powodu przyjechali w takie dzikie, odludne miejsce… Las, woda i kamienista plaża pod urwiskiem… Idealne miejsce by kogoś sprzątnąć po cichu- żartowała bez uśmiechu...

- Ma pani kogoś konkretnego na myśli? Poirot zażartował, ale jego głos zabrzmiał bardzo poważnie.

Panna Brewster spojrzała w dół, na plażę, chwilę przyglądała się w milczeniu, przerywanym jedynie wybuchami śmiechu bawiącej się w wodzie pary.

- A choćby tę Arlenę Stuart. Znaczy obecnie panią Marshall! Naciągaczkę i uwodzicielkę! Sama bym ją chętnie zadźgała – rzuciła gniewnie,i odbiegła truchtem.

woda barierka.jpg

Nagle jak spod ziemi wyrosła przy nich nich kolejna postać - ubrana na ciemno, i z ponurym wyrazem twarzy.

Poirot wywrócił oczami – znowu wielebny Steven Laney!

- O czym tak rozprawiacie, można wiedzieć- jeśli to nie tajemnica…

- Da pastor wiarę, że i w takim rajskim miejscu można mieć mordercze myśli? - A przecież tu jest tak spokojnie i cicho – Hastings – jak zwykle był optymistycznie i marzycielsko nastawiony do świata.

- Niemożliwe, by ktoś mógł tu mieć mordercze zamiary! – Jak pan sądzi, pastorze?

- Wyciągasz zbyt pochopne wnioski, Hastings – Poirot próbował zbagatelizować wypowiedź kapitana. Ale za póżno, bo wielebny już pochwycił tę myśl…


- Strzeżcie się, bo zło żyje wszędzie pod słońcem! A niegodziwość jest pokarmem jego!-Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami! Poznacie ich po owocach!

woda biedna.jpg


-Czyż zbiera się figi z ostu albo winogrona z cierni? – dokończył Poirot cytowaną ewangelię.

Ale jednocześnie drobnymi kroczkami usiłował wycofać się z niewygodnej pozycji, bo pastor przyparł go prawie do barierki celując wyciągniętym groźnie palcem prosto w jego pierś.

woda wilki.jpg

Twarz wielebnego pokryła się drobnymi kropelkami potu, a kąciki ust zadrgały nerwowo w jakimś tiku.


- Tak, poznacie ich po owocach, powtórzył dobitnie.

Poirot pomyślał, że nie zawahałby się postawić go w pierwszym szeregu podejrzanych! W jakiejkolwiek sprawie! Ten człowiek musi dźwigać jakąś mroczną tajemnicę!

Na szczęście z opresji wybawiła ich niespodziewanie sama Arlena. Gniewnie chlapnęła wodą w odpowiedzi na słowa swojego towarzysza. - Niestety - Poirot był zbyt daleko, by usłyszeć tę drobną sprzeczkę.

Patrick Redfern spojrzał w górę, i zobaczył przyglądającą się z zainteresowaniem tej scenie całą gromadkę plażowiczów.

- Ależ mamy publikę, Arleno! - Będą plotkować!

- A niech plotkują! Guzik mnie to obchodzi!

woda1.jpg


Nie czekając na zakończenie tej sceny para naszych przyjaciół oddaliła się w kierunku pensjonatu. Była to najwyższa pora - zapadał juiż zmierzch, i zbliżała się pora kolacji.

budynek2.jpg


Kolacja jak poprzedniego dnia - przebiegała w radosnej atmosferze.

Jedynie Poirot siedział ze smętną miną, bo mimo apetycznie wyglądającego dania, podanego z całą gracją pod chromowanym kloszem – w smaku przypopminało jakieś oślizłe, morskie glony bez wyraźnego smaku. I były nimi w rzeczywistości.

Na zgłoszoną u kelnera skargę zjawiła się sama pani Clarke – właścicielka pensjonatu.

- Monsieur Poirot – został pan tu skierowany przez osobistego lekarza, którego ja również znam od wielu lat, i cenię sobie niezwykle. Jego opinie nie podlegają dyskusji!

Mon Dieu - westchnął Poirot wznosząc oczy w górę, jakby spodziewał się boskiej interwencji. - Widzisz, i nie grzmisz. Zagłodzą mnie tutaj!