No to tak: Ciotka jes w Ameryce, bo jako po wojnie biegła to przed morzem nie wyhamowała i samo sie tak zrobiło. To piszę, proszę ja Was, do niej depeszę: ciociu kochana, bo ta działka po ojcu brata wujka, to ugorem stoi, zaś dzieci rosno i cośby chcieli o przyszłości myśleć, moze pobudować się i na swoje wyjść, a nie życie całe na wycugu. To, proszę ja Was, ciocia przysłała dolce i zdjęcie kanadyjki, jake tam ładne dacze za granico budujo, to szwagier troche wzion tej boazerii, ześmy lasek za chato wykarczowali (ani słowa na Milicji, bo pałować bendo) i się jakoś na zachodnią modłę wystawiło. Takiej ładnej sosenki to i nawet pierwszy sekretarz na swej elewacyji nie ma. Z tyłu to żesmy ze szwagrem se oczko wodne pobudowali. Dalimy nawet poręcz, bo jakby szwagier znowu zasłabł (Józefa będzie niebawem), to żeby oczka wodnego nam nie zawodował, bo szwagier potężny, ale nie Titanic. To je taki klasyczny boczek, żeby widać było, ze i przyrodę lubimy, a nie ino te drzewa haratamy z parku przyrody. A tu zaś przeszklone żeby Grazynie i Januszowi oczy wywaliło jak wpadno na dziennik telewizyjny (mamy już dwa programy i 16 kolorów - bo szwagier przestawkę do anteny załatwił i luksus jest i rozpasanie). Tak to się, proszę ja Was, do nas wchodzi do chałupy i od razu przepych widać, bo szwagier umie schody wyrychtować na fest. Frezem pociągnął to jak i nowiuśkie. Kuchnie żeśmy przyozdobili w cielce złote, bo na kaflach to trza co położyć, zeby Grazyna nie obgadała, ze ino zazdrostki i nic innego. Pewno dostaniemy w prezencie ślubnym Malakser to się na który szafce postawi (bo szkoda zaś go tępić będzie). Salon jakby nie do końca kanoniczny, bośmy Neptuna z Rubinem ze szwagrem złożyli i dołozyli kineskop z Heliosa to i wizję i fonię naraz łapie, to jak Grazyna i Janusz na dziennik telewizyjny przychodzą, to widzo co się w kraju dzieje, ze dobrobyt jest, a będzie jeszcze lepiej. Stać nas to i gramofon mamy! A co! Szwagier trochę się zna na handlu, wie gdzie tureckie skóry sprzedać z zyskiem, to trochę dorobiamy sobie na boczku. Dlatego też kupilismy sobie w cepelii kokoszkę co jajca znosi złote i synogarlice żeby szczęście nam przyniesła pod tym nowym dachem. A żeby się dzieci szwagra trochę bały nie tylko pasa, to żesmy czarną wołgę pod odbiornikiem ustawili. Tak nam się ze szwagrem w cepelii spodobało, żeśmy se tam nieroz po kielichu zajrzeli i niejeden zakup uskutecznili. To jest np. nasza ostatnia zdobycz - gipsowa cyraneczka co wygląda jakby ją fest w porcelanie narychtowali. Jako że dzieci są przysżłością narodu, a naród bogacić trzeba by w chwałę i dobrobyt nam tu obrastał, to żeśmy sypialnie przytulną ze szwagrem odszykowali, nawet żeśmy od szklarza za kartkę na Giewonty szyb "zorganizowali" coby przyjemniej 200% normy wyrabiac było (dla Polski naszej Ludowej to ćwiczymy te łóżko regularnie jak stachanowcy - znaczy nie ze szwagrem!). Tu nasz młody potomek zamieszka jak już go stara wypchnie ze swego łono, bo co jo z to babo mam, to siedem światów, już nam imion ze szwagrem nie starcza na te imieniny wszystkie :/ Szwagier miał pociągnąć światło ostatnio, ale Krzysztofa było i faza strzeliła :/ Ciemno jak w piwnicy, ale szwagier obiecał że zrobi jak mu Nyskę z zakładu pożyczą. A to jest skromny gabinet żeby się władza ludowa za bardzo nie interesowała jakmyśmy tego Spektruma złozyli ze szwagrem (szwagier miał stary gaźnik od motorynki i zaskakujące tego wieczoru rzeczy się stały, ale nie pamiętam, bo Roberta było). Tędy sobie ze szwagrem do góry chwiejnym zachodzimy, bo... ...u góry to żesmy se ze szwagrem studio nagraniowe urządzili, bo jakbyśmy tak w końcu w pierony te robote w fabryce rzucili i na muzykowanie się przysposobili, to już będziemy mieć barek (bo może w ty Hameryce Johna będzie - po polsku Jaśka! - i przy barku nam dane, jak równemu z równym, zasiąść będzie) a i potańczyć i pośpiewać gdzie będzie. A armatura to temat odrębny, bo o ile tą na parterze (zieloną!) to dla gości wyszykować strojnie należało, o tyle niebieska już swojska taka, surowa, bo się szwagrowi kartki na Krajową skończyły i trzeba było znowu się o płot oprzeć i przeszmuglować trochę towaru. Jeno się wanne udało ocalić ze starej, przedwojennej kamienicy, a że stara ma nosa, to zabroniła kafelkami obłożyć, bo mówi, że to grzech byłby i hańba. Może i ma rację? Niech ma! A jakżesmy się już orobili, to siedliśmy se ze szwagrem na zewnętrzu i dzieło nasze podziwiali. I dobre ono było, bo na chwałę Polski Ludowej!
khem, khem, khem. A tak poważnie to umysliłam sobie chałupkę taką z lat '70. Aari pomogła mi zrobic budowę, cośmy tam razem, za porozumieniem z matkami naszymi, umeblowały (brak tapczanu to główny zarzut) i tak to sobie żyje


Meh, jak się kto nie obrzydził, to za sukces to obieram, kłaniam się nisko i pozdrawiam, co złego to... :>