
Na TSR - zakładając konto użyłam avataru z JEJ podobizną. Było to wieki temu, ale jak widać - moja miłość do MM jest nieuleczalna i wieczna!
Staram się dowiedzieć o niej wszystkiego co możliwe, do czego tylko uda mi się dotrzeć.
Mam kilka JEJ biografii, całkowicie się różniących szczegółami. A także mnóstwo zdjęć, które znalazłam w necie - nawet takich, które nigdy nie były rozpowszechniane. Niedawno (jak zwykle przez przypadek) trafiłam na album ze zdjęciami z jej filmów. Byłam przeszczęśliwa!
Garść ciekawostek:
Urodziła się 1 czerwca 1926r. w Los Angeles. Tam też została pochowana.
Pierwsze znane zdjęcia MM - wtedy jeszcze małej Normy Jeane
Marilyn nigdy nie poznała swojego naturalnego ojca. Nie wiedziała nawet, jak się on nazywa. Swoje nazwisko używane jako pseudonim zaczerpnęła od swojej babki ze strony matki. A imię od innej ówczesnej gwiazdy Broadwayu - Marilyn Miller.
W dokumentach urodzin figuruje jako Norma Jeane Mortenson. Używała jednak często różnych nazwisk występujących w rodzinie (głównie nazwisk zmieniających się mężów jej matki i własnych) - i znamy ją także jako Normę Jeane Baker, Normę Dougherty, a także Zeldę Zonk.
Gdy wyszła pierwszy raz za mąż - zmieniła nazwisko na Dougherty. Jako Marilyn Monroe znamy ją od 23 lutego 1952 roku. Szef talentów w Fox Studios, Ben Lyon, pomógł stworzyć jej pseudonim artystyczny – Marilyn Monroe. Poprosił o użycie nazwiska jej babki – Monroe. 23 lutego 1956 roku kobieta oficjalnie zmieniła imię i nazwisko na Marilyn Monroe. Potem - wychodząc za mąż za Joego diMaggio, czy Arthura Millera - pozostała przy swoim nazwisku. Z wyjątkiem okresu, gdy uciekła z Los Angeles do Nowego Yorku, pod przybranym nazwiskiem Zelda Zonk.
Nie jest do końca jasne, kto jest ojcem Marilyn.
Matka - Gladys Pearl Baker (z domu Monroe) była osobą o przeciętnej aparycji. Pracowała jako montażystka w wytwórni filmowej.
Tu w roku 1963 - już po śmierci Marilyn. Podobno do końca nie zdawała sobie sprawy ze sławy własnej córki. (Może i była przeciętna, ale moją uwagę zwróciły jednak jej piękne oczy

Z pierwszego związku z Johnem Newtonem Bakerem - Gladys miała dwójkę dzieci: Roberta (1917–1933) i Berniece (ur. w 1919 r.). Z Bakerem rozwiodła się na początku lat 20., a następnie związała się z Edwardem Mortensonem. Ze swoim drugim mężem rozstała się 26 maja 1925 r., zaledwie 7 miesięcy po ślubie. Choć w akcie urodzenia Normy Jeane jako ojciec widnieje Edward Mortenson, to tożsamość jej prawdziwego ojca pozostaje nieznana.
Znawcy tematu spekulują, że w rzeczywistości mógł nim być Edward Stanley Gifford (1898–1965) - norweski imigrant, z którym matka Normy miała burzliwy romans.
MM swoją urodę zawdzięczała prawdopodobnie genom po ojcu. Być może tym Skandynawie - wskazywałyby na to pewne cechy jej wyglądu.
W związku z tym, że Gladys nie mogła zrezygnować z pracy na rzecz opieki nad swoją córką, zdecydowała się ją oddać rodzinie zastępczej. Dnia 13 czerwca 1926 r. niespełna dwutygodniowa Norma Jeane trafiła pod opiekę Alberta i Idy Borendelów.
Matka oddała ją do sierocińca z kilku powodów. Jeden to taki, jak wyżej wspomniałam - że z malutkim dzieckiem nie była w stanie pracować, a pracowała jako montażystka w wytwórni filmowej RKO. Nie było wówczas czegoś takiego jak urlop wychowawczy!
Drugi powód - prowadziła dość lekki obyczajowo styl życia. Dziecko mogło tylko przeszkadzać! Zmieniała bardzo często partnerów - zapewne też - opiekunów

Z ostatnim mężem - Mortensenem rozwiodła się przecież zaledwie po 7 miesiącach! Miała zresztą dwoje starszych, bardziej samodzielnych dzieci!
Jednak zdaje się, że główny powód, to niemożność sprawowania opieki z powodów psychicznych. Już wtedy okazało się, że cierpi na schizofrenię, która z biegiem lat przekształciła się w najcięższą postać - schizofrenię paranoidalną, o czym niżej.
W okresie remisji (wycofania się objawów) Gladys Pearl próbowała być matką - odwiedzała swoją córkę w weekendy, aż w końcu w 1933 r. odebrała ją, i wspólnie zamieszkały na ulicy Arbol Drive 6812 w Hollywood wraz z rodziną aktorską Atkinsonów.
Rok później u Gladys rozpoznano schizofrenię paranoidalną i została pacjentką Metropolitan State Hospital w Los Angeles. Resztę życia spędziła w izolacji i rzadko miała okazję spotykać się z córką. MM nieczęsto odwiedzała ją w szpitalu.
Mała Norma Jeane przez jakiś czas znajdowała się pod opieką Grace McKee, przyjaciółki Gladys, ale ostatecznie znów trafiła do sierocińca. W wielu 11 lat została oddana pod opiekę rodziny zastępczej. Niestety - w żadnej nie zagrzała miejsca. Czy można wyobrazić sobie tragedię dziecka, którego nikt nie chce? Przerzucano ją jak przedmiot - od rodziny do rodziny - w sumie w wieku 14 lat zmieniła jedenaście rodzin. W jednej z nich, gdy miała zaledwie osiem lat doszło do tragedii - została wykorzystana seksualnie (zgwałcona)... Mężczyzna ów był członkiem tej rodziny, ale kim konkretnie - tego MM nie zdradziła przez całe życie... Nie dziwi mnie fakt, że mała Norma jąkała się i była wstydliwym i nieśmiałym do bólu kłębkiem nerwów.
Po latach tak wspominała ten czas: „Rodzice wszystkich dzieci w Domu (sierocińcu) umarli. Ja miałam co najmniej jednego rodzica – matkę. Ale ona mnie nie chciała. Zbyt się wstydziłam, aby próbować wyjaśnić to innym dzieciom. Szczęśliwa byłam tylko wtedy, gdy zabierano nas do kina”
W 1938 r. zamieszkała z Aną Atchinson Lower, ciotką Grace McKee i uczęszczała do Emerson Junior High School, gdzie była przeciętną uczennicą. Kontynuowała dalszą edukację w Van Nuys High School. Jako nastolatka przekonała się, że chłopców pociągają biuściaste dziewczyny w obcisłych sweterkach. Zapamiętała to i stosowała w późniejszej karierze.
Tu link do informacji o Anie Atchinson (jest tam wpólne zdjęcie małej Normy i Any)
W 1942 r. ze względu na obowiązki zawodowe, rodzina Goddardów, pod opieką której pozostawała Norma Jeane, miała wyjechać z miasta, co oznaczałoby powrót Normy Jeane do sierocińca. Być może pozbyli się Normy, gdy zaszła w ciążę ze swoim opiekunem (gdzieś mi wpadł w oczy taki zapisek). Tak czy siak - znów miała trafić do sierocińca!
Aby tego uniknąć, 19 czerwca 1942 r. zaledwie szesnastoletnia Norma Jeane za namową przybranej ciotki Grace McKee wyszła za mąż za dwudziestojednoletniego robotnika Jamesa Dougherty’ego.
Tu na zdjęciu z matką (matka druga od lewej, trzecia od lewej to mała Norma)
Tu także jest z matką
Nie była szczególnie pięknym dzieckiem. Mówiła o sobie:
"Kiedy byłam małą dziewczynką, nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem ładna. Należy mówić wszystkim małym dziewczynkom, że są ładne, nawet, jeśli nie są"
Tu jako sześciolatka (miała przezwisko - patyk)
Swoją karierę zaczęła jako pin-up-girl - dziewczyna na plakaty.
Pracowała wtedy w zakładach lotniczych. ( W kwietniu 1944 r. dzięki pomocy Ethel, swojej teściowej, znalazła zatrudnienie w Radioplane Munitions Factory, gdzie pracowała 10 godzin dziennie).
Tam właśnie zauważył ją fotograf - David Conover, który przyjechał robić zdjęcia robotnicom, które dbały o sprzęt wojskowy. Zdjęcia były rozsyłane później żołnierzom na froncie koreańskim dla podniesienia ich na duchu. MM zajmowała się m.innymi kontrolą spadochronów. Donovera skierował do tej konkretnej fabryki jego ówczesny przełożony - pułkownik Ronald Reagan!
Donover pokazał przełożonemu zdjęcia zrobione młodej robotnicy, a Reagan miał powiedzieć - za ładna, by pracować w fabryce!
Donover zaniósł zdjęcia do Agencji Reklamowej Blue Book. Dzięki niemu Norma zrozumiała, co chce w życiu robić, i jak to osiągnąć. W fabryce dostawała 10 dolarów za tydzień pracy. Donover płacił jej 5 dolarów za godzinę pozowania. Porzuciła fabrykę ( i męża) w 1947.r i została modelką.
MM była szatynką - i miała bujne, kręcone włosy. Na pierwszych zdjęciach robionych przez Donovera jest jeszcze szatynką. I choć zdjęcia zrobione przez fotografa spodobały się, i nawet dostała małą niemą rólkę, potem kolejne - wytwórnie szybko rozwiązywały z nią umowę. To nie było to. Miała ponadto krzywy zgryz, i mówiła niewyraźnie, często zająkując się.
Swoje naturalne włosy zaczęła farbować na platynowy blond pod wpływem filmów z inną blond pięknością - Jean Harlow. Namówił ją do tego jej ówczesny agent i partner (starszy o 30 lat!) - John Hyde. Jean Harlow zyskała rozgłos jako Platynowa Seksbomba dzięki Hugh Howardowi, który ogłosił, że da 10 000 $ tej kobiecie, która uzyska kolor włosów identyczny z włosami niedawno wziętej przez niego pod skrzydła Harlow. Czym to poskutkowało - możemy się tylko domyślić. Całą Amerykę, a wkrótce świat zalała fala blond fryzur. Kolor ten zaczął być postrzegany jako sexy i wyróżniający z tła przeciętności. MM też chciała się wyróżnić zostawszy modelką. Oprócz rozjaśnienia - wyprostowała włosy i ścięła je na długość, którą nosiła przez większość swojej filmowej kariery. Nieco dłuższe włosy i zmianę fryzury obserwujemy w latach sześćdziesiątych, gdy wyobraźnię młodych kobiet rozpalała inna ikona mody i stylu - żona prezydenta Kennedy'ego - Jacqueline.
W swojej drodze na szczyty zrobiła bardzo wiele. Nic nie przyszło jej samo. Ciągle się uczyła, brała lekcje tańca, dykcji, śpiewu. Schudła aby osiągnąć wymarzone wymiary - 90x60x90
I choć na nasze standardy miała nadwagę (obecne ikony mody ważą po 45 kg!) - to wówczas - jej wymiary były idealne. Gdy choć odrobinę przytyła - ćwiczyła do utraty tchu!
Słynny jest jej koktail energetyczny, który podobno wypijała co rano - szklanka mleka z roztrzepanymi dwoma jajkami na surowo.
Ćwiczyła z dwoma ciężarkami w rękach - każdy po pięć kg.
Urodę poprawiała co najmniej trzy razy. Na pewno poprawiła nos, podbródek i uzębienie (zgryz).
Wcześniej jeszcze przed wyjściem za mąż, jako piętnastolatka podobno urodziła dziecko, które jej ówczesna opiekunka prawna oddała do adopcji.
Tak o tym pisze francuska wikipedia:
... Marilyn urodziła w 1947 r. dziewczynkę noszącą imię Nancy Maniscalco Greene, która została umieszczona w rodzinie pochodzenia sycylijskiego z Brooklynu.
(Daty się nie zgadzają, bo wg innej wikipedii w 1947 była mężatką i właśnie wyprowadziła się od męża!)
Podobno MM odwiedzała ją, a przynajmniej raz, i jest to wspomniane przez owo dziecko - już jako dorosłą kobietę.
W innych źródłach podają, że urodziła chłopca...
Nie wiadomo więc, co jest prawdą a co fikcją. Być może był to rok 1941 a nie 47
Podobno jednak często wspominała o tym fakcie - ale jej przyjaciółka twierdziła później, że ciężko było oddzielić prawdę od fantazji, zwłaszcza, że Marilyn pełna była poczucia winy po kilku aborcjach, które przeszła, zaczynając swoją drogę do sławy często przez łóżka różnych "protektorów". A gdy przyszedł czas i zapragnęła być matką - los odebrał jej tę szansę, i odczuwała to jako karę za "tamte" dzieci...
Nigdy nie natrafiono na prawdziwy ślad tego dziecka, ale po jej śmierci zaczęły się zgłaszać różne osoby obojga płci(!), które podawały się za jej potomka. MM nie pozostawiła zbyt wielkiego majątku ruchomego. Jej willa w Beverly Hills była nadzwyczaj skromna, i niezwykle ubogo umeblowana - wręcz minimalistycznie i kompletnie bez smaku - widziałam film dokumentalny dociekający prawdziwych przyczyn jej śmierci - i byłam zszokowana tym, jak ubogo ONA mieszkała. Wcześniej czytałam, że miała piękne apartamenty urządzone na biało. Trudno tutaj oddzielić prawdę od fikcji, zwłaszcza że kilka razy zmieniała lokum.
Jednak nie dom czy mieszkanie, a filmy, a właściwie tantiemy od jej filmów, a także wszelkie pamiątki - biżuteria, suknie, książki czy bibeloty a nawet przedmioty codziennego użytku - warte są krocie - i było o co powalczyć! A przynajmniej spróbować! Noe dziwię się więc tym hordom "dzieci MM" próbujących wyciągnąć coś ze spuścizny po MM
Za mąż wychodziła 3 razy - pierwszy raz wyszła za Jamesa Dougherty w 19 czerwca 1942r. wieku 16 lat! Zrobiła to za namową i poradą ówczesnej opiekunki Grace McKee, by uniknąć kolejnej tułaczki po sierocińcach. Rozwiodła się z nim 4 lata później - już będąc jako tako znaną fotomodelką.
Drugi mąż to ówczesna wielka gwiazda amerykańskiego bejsbolu - Joe di Maggio, za którego wyszła w 1954r. Mimo, że rozwiodła się z nim dość szybko, bo po 9 miesiącach! (- podobno wpadał w ataki furii z zazdrości i bił ją) - on ciągle wierzył, że znów będą razem. Podobno miała podsłuch założony nie tylko przez FBI - także właśnie przez niego!
To do niego dzwoniła, gdy była załamana kolejnymi poronieniami, nieudanymi związkami, czy złą passą w karierze. Jednak właśnie w czasie trwania tego małżeństwa zaczęła romansować z kolegą z planu.
Trzeci mąż to dramatopisarz - Arthur Miller. Dla niego przeszła na judaizm. Z nim również się rozwiodła na początku lat 60-tych.
Uwielbiała Abrahama Lincolna, który jak byśmy dziś powiedzieli - był jej idolem.
...Szesnasty prezydent Stanów Zjednoczonych był jedynym mężczyzną, którego zdjęcie Marilyn miała w każdym ze swoich mieszkań. Jego postać interesowała ją od dziecka, czytała o nim książki. Skąd ta fascynacja? Wspominała po latach, że była słaba uczennicą i tylko jeden jedyny raz została za coś w szkole wyróżniona. 13-letnia Marilyn Monroe (wtedy jeszcze Norma Jeane Mortenson Baker) napisała tak osobiste wypracowanie o prezydencie, który zniósł niewolnictwo w Ameryce, ze nauczycielka angielskiego, czytając je, płakała. Kazała potem Marilyn przeczytać pracę w klasie na głos. "Nie pamiętam, bym w dzieciństwie kiedykolwiek czuła się kimś ważnym. Poza tamtym momentem", wyznała. W dorosłym życiu Monroe opowiadała o tym zdarzeniu wielu osobom. Powiedziała też kiedyś, że wyszła za pisarza Arthura Millera dlatego, że przypominał jej Lincolna.
MM była chorobliwie nieśmiała. Studenci Lee Strasberga wspominali, że miała trudności z wyjściem na środek sali - zagryzała usta, była skrępowana, ale gdy zapominała o tym - roztaczała prawdziwą magię. Lee Strasberg wspominał po latach, że miał mnóstwo cudownych i utalentowanych studentów, ale tylko dwa diamenty - Marlona Brando i Marilyn Monroe.
Z biegiem lat onieśmielenie przerodziło się w fobię. Była trudną do zniesienia spóźnialską, zapominała tekstu do roli, słynna już jest scena z filmu Pół żartem, pół serio, w której szukając czegoś w szufladzie komody, w pokoju hotelowym, miała powiedzieć tylko jedno zdanie - a scenę powtarzano 61 razy! Aktorzy, którym przyszło czekać na nią na planie filmowym po kilka godzin - nie znosili jej, a nawet nienawidzili! Jej niegdysiejszy kochanek - Tony Curtis - podobno stwierdził, że całując ją w scenach filmu (Pół żartem pół serio) miał wrażenie, że całuje... Hitlera! (Co nie przeszkodziło mu być jej kochankiem, a nawet niedoszłym ojcem jej dziecka).
„I wanna be loved by you, just you, and nobody else but you” – śpiewa w jednej ze scen tego filmu, ubrana w suknię, którą dziś styliści nazwaliby „naked dress” (sprawia wrażenie, jakby ubrana w nią kobieta była naga). Tekst tej piosenki można jednak przetłumaczyć inaczej – „you” może bowiem oznaczać równie dobrze „ty”, jak i „wy”. Czy Marilyn wyraża tęsknotę za romantyczną miłością i udanym związkiem, czy śpiewa po prostu: „kochajcie mnie”? Jeśli przyjmiemy drugą interpretację, to być może jej historia nie będzie miała tak tragicznego wymiaru, mimo tragicznego końca. Marilyn Monroe – tak jak chciała – była kochana przez rzesze widzów! Co więcej, kolejne pokolenia nadal się w niej zakochują - jak ja

Autorzy coraz to nowszych książek na jej temat, odkrywają jej nieznane oblicze: kobiety świadomej swojej siły, zainteresowanej rozwojem, oczytanej i potrafiącej o siebie zawalczyć. Taki obraz aktorki znajdujemy właśnie w książce „Marilyn na Manhattanie” Elizabeth Winder.
Elisabeth Winder opisuje rok z życia Marilyn, spędzony w Nowym Jorku, na Manhattanie, po tym, gdy – jako Zelda Zonk – pod koniec listopada 1954 roku uciekła samolotem z Los Angeles.
... Ten rok był dla niej czasem odkrywania siebie. Okresem, który pozwolił jej odzyskać kontrolę nad swoim życiem i wyznaczyć dalszy kierunek kariery. Chodziła na lekcje aktorstwa do słynnego Lee Strasberga w Actors Studio, zaczęła też poddawać się psychoanalizie (co było obowiązkowym elementem pracy według jego tzw. Metody), rozwijała swój gust literacki i artystyczny i nawiązywała przyjaźnie, m.in. z Trumanem Capote’em oraz przyszłym mężem Arthurem Millerem. „W przeciwieństwie do typowego wizerunku aktorki postrzeganej przez pryzmat trudnego dzieciństwa, i nawracających stanów depresyjnych - ta Marilyn nie jest ofiarą” – pisze Winder. „Nie jest też hollywoodzką gwiazdą, którą tak dobrze znamy”. Jest za to prekursorką!
Marilyn została zredukowana do roli maskotki arcykobiecych lat 50... Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak postępowa była w istocie. Żadna ze współczesnych jej gwiazd nie zgodziłaby się, żeby sfotografowano ją nieumalowaną, żartującą z krawcową, śpiącą w makijażu, czy też po prostu wśród bałaganu w hotelowym pokoju” – czytamy w książce Winder.
Walczyła o swoje, zanim zaczął to robić ruch kobiecy. Udało jej się wyrwać ze szponów hollywoodzkiej wytwórni. Stawiła czoło komisji McCarthy’ego.
Była dzielną, odważną kobietą” – to z kolei słowa Susie, córki Lee Strasberga, zaprzyjaźnionej z aktorką.
"Tak jak wielu innych nieśmiałych, obdarzonych bujną wyobraźnią odmieńców, Marilyn uciekała w świat książek. (…) Zyskawszy status gwiazdy, karmiła swój umysł najlepiej jak umiała. Brała lekcje jogi u Indry Devi, jako wolna słuchaczka na Uniwersytecie Kalifornijskim uczęszczała na zajęcia z literatury starożytnej i sztuki renesansu” – pisze Elizabeth Winder. Jednemu ze znajomych Marilyn wyznała: „Wciąż się uczę. Wciąż szukam. Wierzę, że natura ludzka jest dynamiczna i człowiek nigdy nie powinien przestać się rozwijać i zmieniać. Wierzę w wolność i niezależność. Czytam i studiuję, ile mogę, bo chcę dojrzeć jako osoba”.
Marilyn, najpopularniejsza aktorka na świecie, była zawodowo (i życiowo) kompletnie ubezwłasnowolniona. Ukochana seksbomba Ameryki stanowiła własność wytwórni Twentieth Century Fox, a w owym czasie, czyli na początku lat 50., wytwórnia decydowała o wszystkim: z którym reżyserem będziesz pracować, nawet jak często możesz iść do toalety, a czasami nawet, za kogo wyjdziesz za mąż lub z kim się ożenisz”– tłumaczy Winder.
Marilyn nienawidziła, gdy zmuszano ją, by grała lalunie. „Najbardziej zaś nienawidziła Darryla Zanucka (stojącego na czele studia filmowego Fox – przyp. red.), który za plecami nazywał ją Strawhead (w wolnym tłumaczeniu: pustak – przyp. red.), a potem szybko inkasował zyski za filmy z jej udziałem, żeby utrzymać Wytwórnię Foxa na powierzchni. (…)
Marzyła o czymś bardziej treściwym, o roli Heddy Gabler albo Gruszeńki z Braci Karamazow” – czytamy dalej. Dlatego po tym, gdy odmówiła wzięcia udziału w kolejnym filmie ukazującym ją jako głupiutką blondynkę, uciekła do Nowego Jorku. Tam - razem z przyjacielem fotografem Miltonem Greene’em - założyła firmę Marilyn Monroe Productions, która miała produkować filmy z jej udziałem. To wystarczyło, by szefowie wytwórni się zaniepokoili.
1 czerwca 1955 roku – w urodziny Marilyn, miał premierę film „Słomiany wdowiec” z jej udziałem, który wkrótce potem okazał się jednym z najbardziej kasowych filmów w historii.
I szefowie Marylin się ugięli.
Gazety pisały: „Marilyn wygrała walkę z wytwórnią. Studio godzi się na wszystkie żądania”. „Bitwa skończona: Marilyn Monroe, metr sześćdziesiąt pięć wzrostu i pięćdziesiąt trzy ponętnie rozmieszczone kilogramy, rzuciła 20th Century Fox na kolana”. I to był prawdziwy początek wielkiej kariery…
Dziś czytamy to prawie obojętnie. Ale jakże to było spektakularne zwycięstwo - wiedziały gwiazdy, które na wiele lat były spętane umową z wytwórnią, a przecież wiemy, że za próbę uwolnienia się, owe wytwórnie nakładały bajońskie kary. Aktor stawał się w praktyce niewolnikiem wytwórni! Taką niewolnicą (czy niewolnikiem) byli m.in. Elisabeth Taylor, Jean Harlow, Pola Negri, Rita Hayworth, Ava Gardner, Clark Gable, Carry Grant, Robert Mitchum czy Humphrey Bogart... I wielu innych...
Słynna scena ze Słomianego wdowca - z udziałem Marilyn - powstała przypadkiem, gdy MM stanęła na ulicy na wywietrzniku od metra. Gorący podmuch uniósł jej suknię, a MM śmiejąc się próbowała ją przytrzymać. Zostawiono tę scenę w filmie, a ta uniesiona suknia, ruch rąk, został zapamiętany na wieki - choćby poprzez jej pomnik (ośmiometrowy!) stojący w Chicago, pokazujący ją właśnie w tej pozie!
A sukienka z tego filmu to był hit na wiele lat! Sama taką miałam!