Fuszerka
: czwartek 24 sty 2019, 17:31
Zacznę od stwierdzenia, że budować każdy możne .... ale nie każdy powinien
Przychodzi bezrobotny robotnik na budowę szukać pracy. Idzie do majstra, a ten pyta:
- Co może pan robić?
- Mogę kopać - odpowiada bezrobotny.
- A co jeszcze może pan robić?
- Mogę nie kopać...
"O matko, ja bym się tego nie podjęła " pomyślałam - a właściwie dlaczego nie ?
Nie trzeba od razu zakładać firmy budowlanej, załatwiać tych wszystkich formalności , płacić ZUS-u i podatku - więc może jednak warto spróbować
Ostatecznie kobiety współczesne pracują w różnych zawodach. Postanowiłam więc udowodnić sobie, że poradzę sobie z kielnią i młotkiem. Swego czasu było hasło "Kobiety na traktory"
może być "Kobiety do murarki "
Nie wiem jeszcze w jaki sposób to zrobię, ale wiem jedno - łatwo skóry nie sprzedam
Zakasałam rękawy, kupiłam potrzebne materiały (kup pan cegłę
), poszłam nawet na kurs doszkalający w zakresie murarki (chyba upadłam na głowę, i to z dużej wysokości
) ... i zaczęłam budować. W moim przypadku określenie budowanie, jest zdecydowanie określeniem na wyrost
.
Już przy fundamentach poleciały pierwsze niecenzuralne słowa, bo nijak nie mogłam sobie przypomnieć co "wykładowca" mówił o tym na kursie
. Jak się to ustrojstwo kładzie
. Kiedy w końcu udało mi się psim swędem - czyli dzięki szczęśliwemu przypadkowi, położyć tą wylewkę i postawić ściany zaczęły się schody - i to dosłownie
. Potrzebowałam dwóch schodków , no max trzech, a nie całego piętra.
Kombinowałam jak koń pod górkę. Próbowałam nawet skrócić je młotkiem
, ale okazało się, że nie tędy droga. Kolejny raz dałam upust targającym mną emocjom
... i stał się cud
Myślałam, że już nic gorszego nie może mnie spotkać - i tu się myliłam. Najgorsze okazały się dachy (za jakie grzechy)
... bez dekarza nie miałam szans na położenie tego ustrojstwa. Zaparłam się jednak i choć bolał mnie kręgosłup, mozolnie kładłam dachówki
Ten pierwszy dom poważnie nadszarpnął moje zdrowie psychiczne
, dlatego z przyjemnością oddałam się aranżacji ogrodu. Skalniaczki i fontanna oraz grzebanie w ziemi powoli przywróciły mi równowagę
Dom zostawię sobie w grze na pamiątkę swoich zmagań z trudną materią.
Budowlaniec, to ciężki i niewdzięczny zawód. Chyba jednak się nie przebranżowię
, ale nikt przynajmniej nie może mi zarzucić, że nie próbowałam
.
A oto efekt moich zmagań :
oraz wnętrza:
I to by było na tyle. Pozdrawiam serdecznie


Przychodzi bezrobotny robotnik na budowę szukać pracy. Idzie do majstra, a ten pyta:
- Co może pan robić?
- Mogę kopać - odpowiada bezrobotny.
- A co jeszcze może pan robić?
- Mogę nie kopać...
"O matko, ja bym się tego nie podjęła " pomyślałam - a właściwie dlaczego nie ?


Ostatecznie kobiety współczesne pracują w różnych zawodach. Postanowiłam więc udowodnić sobie, że poradzę sobie z kielnią i młotkiem. Swego czasu było hasło "Kobiety na traktory"



Zakasałam rękawy, kupiłam potrzebne materiały (kup pan cegłę



Już przy fundamentach poleciały pierwsze niecenzuralne słowa, bo nijak nie mogłam sobie przypomnieć co "wykładowca" mówił o tym na kursie



Kombinowałam jak koń pod górkę. Próbowałam nawet skrócić je młotkiem



Myślałam, że już nic gorszego nie może mnie spotkać - i tu się myliłam. Najgorsze okazały się dachy (za jakie grzechy)


Ten pierwszy dom poważnie nadszarpnął moje zdrowie psychiczne


Budowlaniec, to ciężki i niewdzięczny zawód. Chyba jednak się nie przebranżowię


A oto efekt moich zmagań :
oraz wnętrza:
I to by było na tyle. Pozdrawiam serdecznie

