
kreatora - Mógłbym pomyśleć nad ściągawką w postaci drzewa genealogicznego, ale obawiam się, że bardzo często trzeba by je aktualizować


Alibali - Danuta w najbliższym odcinku ujawni pewną cechę, którą niektórzy mogą uznać za negatywną, ale ja osobiście całkowicie ją rozumiem i moim zdaniem wcale nie stawia jej w złym świetle!
SimDels - Pomysł na latynoskie imiona brzmi świetnie, szkoda że nie pomyślałem o tym wcześniej! Ale też nie spodziewałem się, że krewni i znajomi Krewety wygenerują aż tyle dram

ODCINEK 12 - CZŁOWIEK KTÓRY GAPIŁ SIĘ NA LAMY
Dionizy Kreweta, podobnie jak matka, uwielbiał czytać i chodzić do biblioteki. I podobnie jak ojciec, poznawał tam dużo starsze od siebie kobiety – np. blondwłosą bibliotekarkę, Jadwigę Gracz. Ale spokojnie, chłopca nie tyle interesowała ona fizycznie, co fascynowała rozległą wiedzą i imponowała oczytaniem. W oczach Dionizego była jedyną (poza matką) dziewczyną czytającą książki – cóż, dość mizoginistyczne spojrzenie… Ale w tym wieku wszystkie dziewczyny są „be”, „fuj” i w ogóle najgorsze, więc istniała szansa, że jeszcze z tego podejścia wyrośnie. Gorzej ze snobizmem – dzieciak od najmłodszych lat lubił się wywyższać i miał o sobie bardzo wysokie mniemanie. A że w szkole zbierał średnie oceny? Typowa historia niezrozumianego artysty i wizjonera!
Tymczasem starość dopadła Dorotę Maluch i trzeba przyznać, że czas nie obszedł się z nią zbyt łaskawie. Figura nadal niczego sobie, ale zmarszczek i siwych włosów ukryć już się nie dało. Kobieta początkowo akceptowała oznaki przemijania; niestety wyraźnie przestała być atrakcyjna dla Benedykta, który zaczął rozglądać się za innymi… Natura ciągnie wilka do lasu!
Dlatego nasz blondyn przypuścił natychmiastowy atak na Jadwigę Gracz, gdy ta przyszła odwiedzić Dionizego. Nic z tego, zamiast poderwać bibliotekarkę, tylko się skompromitował: „w życiu przeczytałem jedną książkę, o jakimś ślepym koniu… w sumie to jej nie skończyłem nawet, ale w środku mogłem chować świerszczyki, hehe”.
Weź się tato… Dionizy poczuł takie ciarki wstydu, że musiał się położyć. Jadwiga grzecznie podziękowała za zainteresowanie, ale nie widziała przyszłości z kimś kto używa książek jako podstawki pod kubek. Ciekawe, że Dorocie (również bibliotekarce!) to nie przeszkadzało. Prawdziwa miłość, ot co!
Czas w Oazie Zdrój naprawdę zasuwał! Bliźniaczki Kreweta osiągnęły już wiek szkolny i różniły się bardzo – nie tylko wyglądem. Cecylia wolny czas spędzała czytając książki, głównie o szlachetnych dziewczynkach ratujących leśne zwierzątka, rozmawiających z jednorożcami i zbierających kwiatki. Czysta niewinność, ciekawe po kim? Jedno było pewne – nie będzie miała w życiu lekko.
Z kolei Donata, która wyglądała niczym klon dziesięcioletniej Barbary, wolała pójść do baru, podpijać drinki dorosłym i dyskutować ze stałymi bywalcami knajpy o najlepszych sposobach torturowania dłużników. Można było przypuszczać, że wyrośnie z niej jeszcze gorsza wersja matki… Basia przynajmniej za dzieciaka nieźle rokowała – Donata już teraz zapowiadała się na pozbawioną empatii zołzę (delikatnie rzecz ujmując), która nie cofnie się przed niczym, byle osiągnąć swój cel.
A skoro jesteśmy w temacie… Pewnego dnia Czesława odwiedziła dawno niewidziana Łucja Małysz. Postarzała się, posiwiała, ale przede wszystkim, kompletnie zbzikowała. Dawniej potrafiła utrzymać w ryzach swoje odchyły psychiczne; teraz dostawała jakichś przedziwnych ataków szałów, krzyczała, mówiła językami, no i posyłała przy okazji tak demoniczne spojrzenia, że Czesław dziękował opatrzności, iż została tylko jego koleżanką. Postanowił więcej jej nie zapraszać, i tak na kilka najbliższych nocy miał zagwarantowaną bezsenność.
Benedykt, znudzony stękaniem starej żony, ciągłym narzekaniem na łamanie w krzyżu i tracącymi jędrność piersiami, postanowił ruszyć w miasto na podryw. No i trzeba przyznać, że trafił idealnie – w Soku z Grzechotnika najwyraźniej trwała „Lejdis Najt”, bo kobitek do wyboru, do koloru. Blondyn poczuł się jak dziecko w sklepie z cukierkami, albo lis w kurniku. Wystarczy spojrzeć na jego minę! Zabawa przednia; nawet jeśli jedna odmówiła, to druga okazywała się chętna. Nareszcie, zawodowy podrywacz znów był w swym żywiole.
Dorota tego wieczoru również wyszła się pobawić, ale nie poprawiło jej to nastroju. Dość powiedzieć, że choć była w barze pełnym ludzi… to i tak piła do lustra. I doszła do smutnej konstatacji, że ta różowa sukienka chyba nie przystoi starszej pani. Mąż tracił zainteresowanie, w krzyżu łamało pieruńsko – naprawdę pora coś ze sobą zrobić, by godnie przeżyć ostatnie lata!
Benedykt, w przeciwieństwie do żony, nie rozmyślał, a działał. Z kilkoma pannami porozmawiał, z kilkoma potańczył, z niektórymi nawet się całował. Ale serce zabiło mu szybciej dopiero na widok pewnej wyjątkowej kobiety. Wysoka, blondwłosa, z wielkimi oczami i zgrabnym nosem… To była więcej niż jedna kobieta, to była lama! Czemu właśnie ona? Odpowiedzi chyba nigdy nie poznamy, choć Benedykt nie wypił dużo… Tak, tym lepiej, że nie poznamy.
W końcu doszło do prawdziwej, oficjalnej randki z lamą, która przedstawiała się jako Klaudia Jeż. Gdy Benedykt ujrzał ją bez przebrania, zareagował rozczarowaniem: „Więc tak wyglądasz bez makijażu? Czuję się oszukany, nie dzwoń do mnie więcej!”
Powiedzieć, że Danuta Sosna nie lubiła dzieci, to nic nie powiedzieć. Ona ich szczerze nie znosiła! Już samo przebywanie w towarzystwie bliźniaczek doprowadzało ją do szewskiej pasji. Kiedy więc okazało się, że podczas pewnej upojnej nocy Czesław zalał formę, głośno wyraziła swoją dezaprobatę. Gdyby spojrzenie mogło zabijać… „Zobacz co zrobiłeś! Mój ciężko wypracowany, płaski brzuch… Zobaczysz, będziesz opiekować się tym bachorem, ja nie mam zamiaru poświęcić mu ani minuty! A jeśli strzeliłeś z dwururki – odchodzę”.
Wracając do Doroty, kobieta miała dość. Dość oziębłego męża, który z pewnością zdradzał ją na boku z jakąś głupią, młodą siksą. To ostatnie akurat nie do końca było prawdą, jeśli za zdradę uznać stosunek płciowy, to Benedykt pozostawał czysty jak łza. Dorota jednak o tym nie wiedziała, dlatego założyła młodzieżowe ciuchy i błyskawicznie podniosła swoją samoocenę, wyrywając na parkiecie niejakiego Jakuba Nicponia.
Podłechtana zainteresowaniem młodszego faceta, zaprosiła go do siebie na noc. Benedykt był wtedy w domu i wszystko widział, ale Dorota się tym nie przejęła. Wręcz przeciwnie, była bardzo zadowolona. Natomiast mężczyzna nie bardzo wiedział jak zareagować, pierwszy raz znalazł się w podobnej sytuacji. Ale że zareagować musi, tego był pewien!