
Nie rozmnożyła się tak bardzo jak zakładałem, ale jako simowy debiutant opieka nad dziećmi trochę mnie przerosła i postanowiłem od tego jakiś czas odpocząć

Korzystając z okazji, chciałbym też wytłumaczyć brak aktywności pod innymi wątkami - po prostu chcę się najpierw dokumentnie rozpakować ze swoim tematem, a wtedy już na spokojnie porozglądam się po forum

ODCINEK 5 - BUZUJĄCE HORMONY I WIELKIE LESBIJSKIE WESELE
Nareszcie! Benedykt Kreweta został nastolatkiem i zamierzał korzystać z wielu nowych możliwości, jakie właśnie się przed nim otworzyły. A że był nieodrodnym synem swojej matki (choć wygląd zdecydowanie odziedziczył po ojcu), mogło to oznaczać tylko jedno: imprezy! W pierwszej kolejności telefon do Klaudii Piętki i spotkanie w (jakże by inaczej) „Soku z Grzechotnika”. Niestety, przyjaciółka i poniekąd przybrana matka chłopaka nie była już apetyczną blondynką, a miłą starszą panią… O szaleństwach na parkiecie należało zatem zapomnieć, jednak wspólna rozmowa nadal sprawiała niemałą przyjemność.
Okej, dość ploteczek przy herbatce i wdychania naftaliny. Czas na prawdziwą imprezkę! Ku rozczarowaniu Benedykta, w lokalu nie przebywała akurat żadna nastolatka, a dorosłe kobiety nie były zainteresowane flirtowaniem z małolatem. Spójrzcie tylko na tę pełną frustracji twarz! Cóż, hormony buzują, a nie ma jak rozładować napięcia – to musiało boleć.
Pozostawało schować dumę do kieszeni i desperacko krążyć po mieście w poszukiwaniu rówieśniczek. Wreszcie: sukces! Uwagę blondyna zwróciła niejaka Emilia Kołodziej, typowa dziewczyna z sąsiedztwa, ale o odrobinę egzotycznej urodzie. Urok nastoletnich znajomości polega na tym, że bardzo szybko zmieniają się w „coś więcej” – wystarczyło kilka zdań i para już była umówiona na wieczorną randkę. Początkowy stres błyskawicznie zastąpiły kontakty fizyczne; od pocałunków:
… przez masaże…
… aż po obowiązkowe selfie, które oznaczało więcej niż tysiąc słów. Oznaczało, że Emilia chce się pochwalić swoim nowym chłopakiem!
#OazaZdrojGirl #OazaZdrojBoy #sweet #ZNajlepszym #LoFcIaM
Ech, ta współczesna młodzież…
Wkrótce nastoletnie rozterki stały się też udziałem Barbary Krewety. Można było wreszcie odetchnąć – z niezbyt urodziwego dziecka wyrosła całkiem interesująca młoda kobieta. Jak widać na poniższym obrazku, twarz i fryzura były spadkiem po ojcu, ale figurę odziedziczyła ewidentnie po mamie:
Benedykt świętował wejście w nowy etap życia samodzielnie, natomiast Barbara uczciła tę okazję pierwszym babskim wieczorem, z udziałem Beaty i Doroty. Świeżo upieczona nastolatka cały czas ogromnie cieszyła się z faktu, iż jej matka związała się z ulubioną bibliotekarką. Dzięki temu mieszkała teraz z dwiema kobietami, które podziwiała od wczesnego dzieciństwa. Nie wiedziała jeszcze, że sielanka może wkrótce dobiec końca…
A co słychać u Czesława? Najmłodszy z rodzeństwa Kreweta wkroczył dla odmiany dopiero w wiek szkolny, jednak zapatrzony w brata i siostrę, również chciał świętować dorastanie na mieście. Widać, że młody nie ma od kogo brać dobrego przykładu. Kobietami jeszcze się nie interesował, ale ubolewał, iż barman nie chciał mu podać drinka, mimo posiadania grubego pliku pieniędzy zwiniętego uprzednio mamie.
Tymczasem Benedykt i Emilia postanowili zrobić „kolejny krok”, czyt.: pójść razem do łóżka. Oczywiście inicjatywa wyszła ze strony chłopaka, jakże by inaczej… Ale trudno go winić, kto mając problemy z potem i trądzikiem nie chciałby choć na chwilę zapomnieć o całym świecie? „Pierwszy raz” Benedykta okazał się sukcesem i miał być jednym z wielu „razów”. Naprawdę, naprawdę wielu.
Młodzi zakochani, jak to młodzi – myśleli wówczas, że oto zaczynają związek na całe życie. O słodka naiwności! Beata, choć była dumna z syna, nie chciała żeby tak szybko pakował się w poważny związek z Emilią. Dlatego postanowiła zniechęcić dziewczynę typowo „krewetowym” (czyli genialnym i kreatywnym) sposobem. Zaprosiła ją do salonu na pogawędkę – niby wszystko spoko; sęk w tym, że Beata nie myła się przez cały dzień i wydzielała z siebie wyjątkowo nieprzyjemną woń. Udawała oczywiście, że nie zdaje sobie sprawy ze smrodu i brudu, jakby był to dla niej normalny stan rzeczy. Emilia wyczuła chyba podstęp przyszłej (?) teściowej i zniosła to dzielnie. Wyczuła też subtelną woń wędzonego łososia…
Jak widać, Beata wciąż potrafiła wpadać na… niecodzienne pomysły, ale zupełnie serio miała zamiar się ustatkować. Uważała Dorotę za partnerkę idealną pod każdym względem, dlatego postanowiła się jej oświadczyć. Bibliotekarka nie powiedziała „nie”. Mało tego, powiedziała nawet „tak”!
Narzeczone nie zwlekały i wkrótce wyprawiły romantyczne wesele w parku. Dobór gości mógł powodować dramy, mało kto może zaprosić na swój ślub trzech byłych facetów! Kto jednak liczył na kłótnie i bijatyki, ten srogo się zawiódł. Wszyscy panowie zachowali klasę; impreza przebiegła spokojnie.
I jeszcze kilka zdjęć z rodzinnego albumu.
Ostatnie chwile wolności:
Sakramentalne „tak”:
Jedyne zdjęcie, na którym udało się uchwycić wszystkich gości (tak, Barbara odrabia lekcje):