
Chcąc nie chcąc zgłosił się do Urzędu Pracy z prośbą o rejestrację i jakąś ofertę pracy. Z przedstawionych mu propozycji, spodobała mu się oferta - koszenia trawników. Zarobek może nie był duży, ale praca na świeżym powietrzu w zupełności go satysfakcjonowała. Poza tym sporadyczny kontakt z szefem i najbliższymi współpracownikami okazał się zbawienny. Zapowiadało się super.
Pierwszego dnia Justin wyjątkowo przyłożył się do pracy. Nie chciał bowiem już pierwszego dnia być zwolnionym

Obudził go zimny poranek i kiszki grające marsza w brzuchu. Na domiar złego po parku kręciły się jakieś duchy. Raz kozie śmierć pomyślał, i zdecydowane kroki skierował w kierunku tego, który rozstawiał właśnie sztalugę. Chciał zwyczajnie się komuś wyżalić, i bez znaczenia było dla niego, czy to będzie ktoś żywy czy duch.
Po rozmowach z "paniusią" duchy okazały się całkiem miłą odmianą. Zawłaszcza jedna romantycznie nastawiona duszyca, która najwyraźniej chciała nawiązać z nim bliższy kontakt - nie koniecznie tylko wzrokowy

Po pierwszych ciężkich dniach, każdy następny wydawał się lżejszy. Praca szła mu coraz sprawniej. Szef dał mu nawet dwa dni wolnego, które skrzętnie wykorzystał wybierając się na Sulani. Ktoś ze znajomych powiedział mu, że jest tam czynny wulkan. Nie byłby sobą gdyby nie chciał go zobaczyć. Tak jak natura ciągnie wilka do lasu, tak Justina ciągnęło do ekstremalnych przygód i... równie ekstremalnych znajomości

Żal było wracać do domu, pracy i tego całego nudnego życia. Jedyną rozrywkę dostarczały mu wizyty pewnego młodego chłopaczka, który traktował jego dom jak azyl od swojej wymagającej rodzicielki.
W takich momentach przed oczami jawił mu się jego osobisty "koszmarek"

Owszem lubił te swoje dni, kiedy mógł przebywać sam na sam ze swoimi przemyślanami i kiedy nikt nic od niego nie chciał. Zauważył, że od kiedy pracuje, czas mu jakby szybciej leciał.
Pewnego dnia w pubie poznał osobistość z wyższych sfer

Wieczór minął w sympatycznej atmosferze. Mężczyźni jak się okazało mieli ze sobą wiele wspólnego. Wszyscy byli odludkami z bagażem doświadczeń, którymi lepiej się nie chwalić. Justin idealnie odnalazł się w tym specyficznym gronie. Antropomorficzna personifikacja śmierci czyli Mroczny, obiecał mu nawet zapoznać go ze swoją wierną fanką. Jednego jestem pewna to ekscentryczne przeżycie, na długo zostanie w pamięci Justina.
Czas pokarze czy ten wieczór i te znajomości będą miały ciąg dalszy, jedno jest pewne, póki co udało się uniknąć nagabywań Sofii
