Dziekuje Gabi !
Amnezja
----------------------------------------------------------
Po tym ostatnio opisanym, pamiętnym zdarzeniu wszystkie plany Stwórcy szlag trafił. Nie było opcji by niewierna mogła sie wprowadzić go meża, bo on z nią nawet rozmawiać nie chcial. Rudi i Suzi - blizniaki zostały tam gdzie były. Jedno dobre ze Stworca nie musiał sie bawić z nocnikami. Dolozyl im MC wszystkie umiejetnosci i miał z głowy. Jon jednak nie zamierzał się rozwodzić. Bo i po co? Taka namiętnosc przezywa sie tylko raz i była słaba szansa , ze spotka kogoś z kim chcialby znów się związać na poważnie. Przygody niezobowiązujące tak - druga zona? NEVER! Przynajmniej na to wyglądało.
Stwórca nie nie zaniedbal dzieciakow i regularnie wysyłal tatusia w odwiedziny do potomstwa.
Na próżno piksel protestował
- Znowu spotkam tę moją niby żonę! Nie chcę ! Nienawidzę jej!
- Nie idziesz do zony tylko do dzieci. Zapomniałeś? Masz rozkoszną dwójeczkę do obskoczenia.
Po paru wizytach zwyczaj sie utarł , ze gdy Jon stawal w dezwiach Jewel natychmiast wychodziła na spacerek. Przebywanie z wrogo nastawionym mężem do przyjemności zapewne nie należało.
Z Rudiego był niezły ananas - uwielbiał smiecić i Jon zwyczajowo spedzał pierwszą część wizyty sprzątając dobrowolnie cudzą chatę. Oczywiscie smarkacz natychmiast zasmiecał ja na nowo,
- No nie wyrabiam , wezwij teleport ! Chcę do domu! Dopiero co tu posprzatałem...
- Wyrobisz spoko. A w nagrodę bedziesz mogl sie pobawić domkiem dla lalek - kusil Stwórca;
Tak wiec drugą połowę wizyty Jon przewaznie spędzał pod domkiem dlla lalek. Skąd taka fascynacja dorosłych simów tymi lalkami? Dlatego, ze moga sie tymi lalkami bawic tylko w towarzystwie dzieci?
W miedzyczasie Jon jeszcze 2 razy odwiedzał swiatynie w Selvadoradzie próbując skompletować wszystkie relikty, choć nie marzył wcale o spotkanu z dawnymi bogami i gdyby tylko on mógł o tym decydować jego noga by w Selvadoradzie nie postała. Miał po dziurki w nosie ratowania nieszczesnych kapibar. To Stworca - nie on - miał słabosć do Selvadorady ze względu na stojącą tam ulubioną chatę, ktorą tylko przy takiej okazji mógł odwiedzić. Chata pasowała tylko tam i nigdzie wiecej niestety.
- Wyciągamy tort i urządzamy urodziny - zarządził Stwórca po powrocie z Swlvadorady
- Własnie teraz? -jęknął Jon do ktorego wpadła z wizytą zaprzyjaźniona wampirzyca i mógłby to być - gdyby ona sie tylko na to zdecydowała - niezapomniany wieczór dla niego. Nie musiał ale mógłby być.. I własnie ta niepewnośc dodawała smaczku calej sytuacji. No a teraz sytuacje przez Stwórce diabli wzięli i mogł i opcja "seksu z wampirzycą" poszła się bujać.
- To będzie cud - pomyślał wściekły - jesli ta dama nie wybędzie trzaskając drzwiami po tych urodzinach.
-- Powiedz pani "papa" i wyciagaj swieczki urodzinowe, bo nie mamy wyboru - oznajmił Stwórca - przecież wiesz, ze jak te urodziny gra z mamusią dzieciakom wyprawi, to Twoje potomstwo nie wyzbędzie sie do końca zycia cech wieku wczesno - dziecinnego. Teraz to podobno Maxis naprawił, ale nie bedziemy ryzykować.
Jon przesadnym wielbicielem własnych dzieci nie był . Przecież w połowie były produktem tej zdradzieckiej żmiji - jego żony ! Niestety ze Stwórcą klócić sie nie odwazył, bo drań miał myszkę.
No niestety miał tę myszke, zeby go szlag trafił! Najwieksze marzenie Jona, zeby toto mu się wreszcie zepsuło niestety wciąż nie zostało spełnione. Mógł walnąć pięścią w stól w ramach protestu , gdy na cos się nie zgadzał. Niestety takie gesty na Stwórct wrazenia nie robiły i Jon mógł sobie ptotestować do upojenia ! Albowiem Suzi wróciła po urodzinach do mamy , ale Rudi nie. Historia sie powtórzyła, choc Stworca zaklinał sie, ze juz nigdy więcej takiego idiotyzmu jak wychowywanie potomka nie popeni, to jednak to zrobił.
Potomek tez nie wyglądał na zachwyconego. W domu u mamy robił co chciał, a tu wygladało na to ze właśnie nastąpił koniec tej wolności.
Koniec wolnosci nastąpił faktycznie ale dla tatusia. Od godziny trzeciej po południu Jon musiał już warować w domu, by nadzorować swoje dziecię. Wizyty panienek zostały zakazane , a te ktore próbowały się wprosić by wpaść "naprawdę tylko na chwilę" były odprawiane z kwitkiem.
Niby przedpołudnia miał wolne - niby... Wizyty w Spa po których wiele sobie obiecywał zaskutkowały serią przymusowych treningów jogi i lataniem po bieżni, bo Stwórcy ubzdurało się ze przytył!
No i proszę ledwie zdązyl na tą trzecią! A tu co mamy ? Rudi przyprowadził koleżankę. No to akurat według Jona było OK , bo zwalniało go od obowiązkowej partii szachów z potomkiem.

Niepilnowany piksel natychmiast z wolną wolą rzucil sie do gitary cały szczesliwy, ze synek ma co robić. O gitarze śnił i marzył nieustannie. Stworca mimo tego co o nim myslał Jon nie był swinią. Gdyby takową świnią był, to schowałby mu tą cholerną gitarę do schowka , bo Jon dobrowolnie sie nie chcial od niej odspawać. Mimo, ze dawno już osiagnął poziom mistrza gry na tym instrumencie i skomponowal wszystkie utwory muzyczne na gitarę jakie były tylko dostępne dalej uwielbiał sobie na niej brzdąkać. Skąd to mu się wzięło? Bo przecież z aspiracją muzyczną pozegnał sie juz dawno temu po jej wypełnieniu i cechy "fan muzyki " nie miał. Prawdopodobnie z biegem lat i 200 procentową autonomią popracował sobie nad cechami charakteru samodzielnie , bo zeby milosnik ksiązek po przeczytaniu 10 stron kazdej ksiazki odstawial znudzony ją na pólke i pędził do gitary, to chyba w skrypcie gry nie było. Były dwie opcje - albo się zbugował albo niebezpiecznie uczłowieczył.
Gdy czas minął wszyskie oznaki zaczęły wskazywac jednak na tę opcje drugą , ale pewnosci Stwórca dopiero nabrał sie dopiero wtedy, kiedy w Swiecie nagle z nieba zaczęla lać sie woda... Na dzien dzisiejszy niebo było pogodne jak zawsze, trwało nieustanne lato i nic nie zapowiadalo tego ze niebo nagle zacznie przeciekać!
Rudi był istotą bardzo towarzyską i korowód sprowadzanych po szkole do domu kolezanek, trwał. Jak dotąd nigdy gra nie przyprowadziła mu do chaty kolegi! Zdecydowanie jest to gra samoucząca się , o malym rozumku wprawdzie ale wytarczającym do odkrycia , ze kolezanki lepiej będą pasować do Rudiego niz koledzy. Mozna powiedziec, ze gra z góry wiedziala co z niego wyrośnie....
Jon tez zawierał nowe znajomosci - w tym jedną , ktora mu w przyszłosci skomplikowała zycie w sposób nie przewidziany. Spotkał mianowicie nową sąsiadke, mlodziutką, uroczą Jane Wade i u niej - o ile miał tylko czas wolny - przesiadywal całe przedpołudnia. I choć to nie było przewidziane i sam sie tego nie spodziewał, ani chyba nie chciał - zaangazował sie wcale nieźle w ten związek i bardzo szybko się od tych wizyt uzaleznlł. Zdecydowanie wbrew pozorom był typem "jednej kobiety" , choc nie byl to zwiazek ani tak namiętny ani tak burzliwy jak ten który go kiedys łączył z Jewel.

Ta ostatnia wizyta u Jane ,to byłoby to kolejno miło spędzone przedpołudnie , gdyby Rudi na spólke z grą nieoczekiwanie mu jej nie skopał! Jest taka opcja - wylacz telefon gdy jestes bardzo "busy" i normalne telefony toto wyłacza , ale nie telefon od dyrektora szkoły! Szok był tak duzy, ze Stworca musiał nie tylko Jona ale i piękną Jane resetować , a na sreenie wyskoczył mu alarm: "Error! Error!!!" Ja myśle! Każdemu by wyskoczył "ERROR!!!" , gdyby mu coś tak zadzwonilo w szczytowym momencie...
Nic dziwnego , ze Jon był nie w humorze. Po powrocie do domu zastał nie skruszonego i pełnego poczucia winy potomka, tylko bardzo z siebie zadowolonego szczeniaka, zabawiającego kolejną zaproszoną kolezanke..
Nim koleżanka wybyła, nim Rudi odrobił lekcje Jonowi trochę przeszlo. W sumie byl bardziej rozbawiony niz zły. Za co tu się gniewać, gdy on chyba wcale nie był lepszy od swojego syna. Miał zonę, ale jakby jej nie miał , panienek przewinelo mu sie przez chate od tego czasu z tuzin i zadna nie zrobiła na nim większego wrażenia , dopiero Jane potrafiła jak w tej piosence "stopić jego serca lód" choc nie do końca. Na pewno nie był wzorem moralności. Teoretycznie powinna mu choc odrobine przejsć wściekłosć na zone - ale pasek nienawisci ani drgnał od tamtego pamiętnego wieczoru. Nigdy jej nie wybaczy! Nigdy!

Rudi odrobił lekcję i padając na twarz ze zmęczenia usiłowal jescze wcisnąc w siebie kolacje przed snem. JUTRO.. jutro bedzie ten wielki dzien! Dzień jego urodzin!. Niestety ojciec się nie zgodził na wyprawienie przyjęcia z tej okazji , Nie bedzie gosci , bo na przyjecie ojciec musialby zaprosić mame, a oni są skłoceni ze sobą okropnie! Rudi juz za dobrze mamy nie pamiętał , bo nigdy jej nie spotkal od dnia swojej przeprowadzki. Ani jej ani swojej siostry, która jakims cudem była juz dawno po urodzinach. Czas jest pojeciem relatywnym i widocznie czas Suzi biegl szybciej nie jego czas. Co nie było sprawiedliwe!

Cały ten obrzed ze zdmuchiwaniem swieczek Stworca z trudem przeczekal , bo wprawdzie mniej wiecej wiedział jak Rudi po urodzinach bedzie wyglądał . ale sie juz dawno przekonal ze to co widzimy w CAS i poprawiamy - niektorzy z zasady nie poprawiaja - po sztucznej przemianie dziecka w nastolatka , a potem sobie oglądamy w grze w innym sejfie, a to co dostajemy w grze własciwej, po prawdziwych urodzinach, to są czasem dwie rozne osoby. Podobne - ale tylko podobne. To co wcześniej powstało w CAS z dziecka najpierw zostalo poprawione, potem osiwiało a na koniec poleciało do Galerii pod imieniem Alter Ego na akcję o nazwie Integrity. Mam toto w innej grze i podoba mi sie chyba bardziej niz ten czarnowłosy, zbuntowany młodzian tutaj. Poprawianie w CAS jest jak najbardziej OK dla mnie. Niechy nam dali taki CAS w realu , to juz widzę jak wyznawcy "nie poprawiania" omijają go szerokim łukiem, . gdy cała reszta ludzkosci "bez zasad" pędzi gazem, by przemodelować sobie w nim natychmiast urodę.

Zycie jest pełne przykrych niespodzianek o czym wlasnie ten drugi Rudi, ktory pozostał w tej grze sie dowiedzial. Ko by przypuszczał, ze tak niewinnie wygładające danie wyprodukowane - oczywiście szlag by to - przez ojca, zaopatrzone etykietka "wyśmienite" jest czymś w rodzaju płynnego ognia? I to coś, tak niewinie wyglądające było w domowej lodówce. To, ze on sam z łakomstwa dobrowolnie po po nie sięgnął, choć zostały tam resztki tortu nie miało nic do rzeczy.

Ale to przezycie nic nie znaczyło, w porownaniu do tego , ze nagle swiat, ktory znał sie zepsul i zacząl przeciekać. Od gory! Wynlazek znany parasolem okazał sie byc przydatny , tak samo jak kalosze. Ojcu tez cos sie stalo - od dnia pierwszego deszczu popadł w depresję i choc juz tydzien minął ten stan mu nie przechodził. Rudiemu deszcz sie podobał, chooc ciągle miał dziwne sny, ze zyje w dwóch swiatach rownolegle. Zdecydowanie zycie w swiecie równoleglym było przyjemniejsze - tu musiał przebywać z ojcem pogrązonym w zalobie, gdy w swiecie równoległym mieszkał sobie z seksowna blondynką.
Stwórca cos musiał z tym zrobić! I zrobił. Trzeba było oddzielic te oba swiaty na amen zanim Rudi dostanie schizofrenii , a Jon zemrze ze smutku po utracie kolejnego przyjaciela ktory zginąl podczas modernizacji swiata. To ze spotkał wiekszość tych "przyjaciól" tylko raz w barze nie miało nic do rzeczy. Okazalo sie ze cecha - nagroda "bardzo przyjacielski " ma swoją cenę...
Najlepszym sposobem było sprawic by Jon dostal amnezji i zapomniał te okolo 100 osob , ktore zdązył poznac , a ktore teraz wymierały masowo. Dodatkowym bonusem byloby to, ze po krotkim urlopie w bibliotece Stwórcy prawdopodobnie jego małzenstwo sie uniewazni , a znienawidzona zona wymaże się mu z pamieci i zmieni status z zony na "nieznajoma". Nalezalo Jona z synem i kotem usunąć z gry , a nastepnie wprowadzić Jona oczywiscie z kotem w tym samym sejfie do jego starego domu. Rudi - teraz tylko w jednej osobie bedzie sobie dalej żył w innym sejfie- swiecie ze swoja seksowną blondynką. Niestety wciaz sie z nia nie mógł dogadać - chyba zaistniała niezgodnosc charakterów

Moze kiedys Stworca jeszcze do nich wroci - na razie ten swiat równoległy tkwił w archiwum.
Po calej tej operacji okazało się, ze dla gry sakrament małzenski jest świety , nietykalny i nie do usunięcia - przetrwa nawet w bibliotece, gdzie sim spi . Gdy Jon wrocił do swiata zywych okazalo sie ze została mu w pamieci, w genealogii i w znajomosciach jedna, jedyna osoba. Kto? Znienawidzona zona! Nawet po tej klinicznej smierci jej nie przebaczył! Pasek nienawisci był u obojga czerwony niezmiennie.
I dopiero wtedy zrobiło sie w grze naprawdę ciekawie...