Rozdział 4
Po kolacji całe towarzystwo przeniosło się na taras, gdzie przy dźwiękach płynących z grającej szafy - serwowano drinki. Atmosfera była swobodna – alkohol delikatnie rozlewał się w żyłach znosząc napięcia całego dnia… Jaśminy Rozgrzane słońcem pachniały wieczorem zniewalająco!
Rozgwieżdżone niebo dopełniało całości obrazu.
Brytyjskim zwyczajem towarzystwo przebrało się do kolacji w stroje wieczorowe. Panie w swoich eleganckich kreacjach uśmiechały się subtelnie, acz zalotnie.
Panowie zabawiali je rozmową o pogodzie, wtrącając miejscowe ploteczki.
Szmer rozmów i takty tanecznej muzyki wznosiły się i opadały jak przybrzeżne fale. Wieczór zapowiadał się miło i przyjemnie.
Nagle przez taras przebiegł szmer. Pojawiła się Arlena!
Jak prawdziwa gwiazda wkroczyła śmiało na scenę, w kreacji, która natychmiast zwarzyła humory wszystkich pań bez wyjątku. Rozmowy ucichły.
- Co to za muzyka! - Mam wrażenie, że puściliście melodie rodem z podwieczorku u babuni.
-Chcę czegoś żywego, radosnego!
Przeglądała chwilę zawartość grającej szafy . I nie czekając na obsługę - sama zmieniła płytę. Popłynęły gorące, latynoskie rytmy. Arlena uniosła ręce nad głową i zakręciła się w tańcu, kusząco kręcąc biodrami. Wokół niej natychmiast utworzył się krąg chętnych do wspólnej zabawy. Jednak Arlena wyciągnęła rękę do męża. – Tańczmy! Zabrzmiało to jak rozkaz, a Ken Marshall wykonał go bez sprzeciwu – odpłynął z Arleną w ramionach jak z najdroższym skarbem.
Znów się podniósł gwar rozmów, przycichłych jedynie na moment.
- Głowę daję, rzekł Poirot nachylając się do Hastingsa, że temat rozmów przy stolikach jest tylko jeden – Arlena STUART i jej mąż.
- I Patrick Redfern – tuż nad ich głowami wybrzmiało zdanie podobne do gniewnego warknięcia. Głos należał do Rosamund Darnley, która właśnie przechodziła obok stolika.
- Szykuje się nam niezły trójkącik!
- Ależ, co pani mówi – Hastings nie krył zaskoczenia. Skąd ta pewność!
- Bo to pani Stuart zarezerwowała pokoje dla Redfernów.
- A udawali oboje na początku, że spotkali się tu przypadkowo!
Pani Clarke – właścicielka pensjonatu zdradziła mi ten sekret. Żal jej było Kennetha, bo jest naszym wspólnym przyjacielem ze szkolnych czasów. I wie, że Kenneth był moją pierwszą miłością – dodała niespodziewanie.
Kenneth – ten biedny głupiec, na dodatek jeszcze ślepy! Pożałuje jeszcze, że po śmierci Lindy – swojej pierwszej żony – związał się z taką pustą lalką. A mógł wybrać dużo wartościowszą kobietę, która zna go od lat…
- Co panią sprowadziło na tę wyspę – Poirot spróbował zmienić temat,
- No cóż – wypoczynek i kuracja w jednym…
-Właściwie to liczyłam na rozmowę z panią Marshall, dowiedziałam się, (- dzięki drogiej pani Clarke – dodał w myśłach Poirot), że Marshallowie zarezerwowali tu termin…
- Czyżby pani też liczyła na odnowienie znajomości – wtrącił się milczący do tej pory Hastings.
Obserwował tańczące pary, ale uderzyła go nerwowość, z jaką pani Darnley zareagowała na jego żart.
-Absolutnie! -W żadnym wypadku! -To czysto zawodowe sprawy! - Mój... Nasz projekt ma szansę zyskać rozgłos i zarobić mnóstwo pieniędzy. Jednak wszystko uzależnione jest od udziału w nim tej… nieznośnej, rozkapryszonej Arleny. A ona właśnie postanowiła zrobić sobie wakacje porzucając plan zdjęciowy!
-Za nic sobie bierze nawet wysokie odszkodowanie, jakim studio próbuje ją zdyscyolinować! Dostała podobno wielomilionowyt spadek zapisany przez jakiegoś starego wielbiciela. Słyszane rzeczy?!!! Podobno rodzina nie zobaczyła funta, bo wszystko dostało się Arlenie! A my – bo producentem filmu jest mój mąż – utopiliśmy w tym przedsięwzięciu ogromne środki… Grozi nam bankructwo! _A ta lalka bawi się tu, jak gdyby nigdy nic!
Hastings słysząc w głosie Rosamund Darnley niebezpiecznie załamujące się nutki - wstał pospiesznie. - O przepraszam, państwo wybaczą - skierował na Poirota przepraszający wzrok - ale muszę pilnie zadzwonić do Belli. Znaczy - żony - wyjaśnił, widząc nieme pytanie w oczach rozmówczyni. Na dziś zamówiłem międzynarodową rozmowę. Właśnie zbliża się jej pora.
To mówiąc oddalił się pospiesznie.
P.S. Pozostałe fotki dodam jutro (właśnie wywaliło mnie z gry i nie mam potrzebnych ujęć

)