Powoli następuje zmiana pokoleniowa, więc i młodzi wkrótce dostaną więcej czasu antenowego
ODCINEK 16 - NASZE ULICE, BAŚKI KAMIENICE
Trudno stwierdzić, czy Barbara Kreweta w swej zbrodniczo-mieszkaniowej obsesji nadal kierowała się chłodnymi kalkulacjami, czy opanował ją niemożliwy do powstrzymania, dziki nałóg. Dość powiedzieć, że krótko po śmierci Miłosza znów zaczęła sondować rynek i znalazła kolejnego samotnego starca z wyjątkowo okazałą rezydencją. Emil Nowak był już jedną nogą na tamtym świecie, więc kobieta musiała się pospieszyć, jeśli chciała zostać absolutnie przypadkowym świadkiem jego zgonu. Wkrótce zapukała do drzwi brodatego seniora, a ten, omamiony apetycznymi krągłościami, chętnie zaprosił nieznajomą na niezobowiązującą pogawędkę.
- Akurat wracałam ze schroniska dla zwierząt, w którym pracuję jako wolontariuszka i zobaczyłam pana dom… Pomyślałam, że wejdę, by pogratulować panu wyśmienitego gustu! Widzę że wystrój wnętrz jest równie wysmakowany – te meble, fortepian, lampa w kształcie małego robocika! Aż zrobiło mi się gorąco z wrażenia. Pozwoli pan, że przebiorę się w coś lżejszego?
Barbara zagrała vabank, bo Emil na sam widok bielizny mógł zejść na zawał, ale szczęśliwie przeżył nagły odpływ krwi i zdążył zaproponować Krewecie wspólne zamieszkanie. Taka propozycja po kwadransie znajomości mogła być objawem desperacji lub galopującej demencji, jednak Basia nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Właściwie nie zastanawiała się wcale.
- Strasznie mi głupio tak się do ciebie wpraszać, naprawdę… Ale okej! Wiesz, że nie potrafię ci niczego odmówić!
W głowie miała tylko jedną myśl – ile stosunków trzeba będzie odbębnić, by dojść… do celu.
Tymczasem relacja Czesława i Danuty nadal bardziej przypominała wegetację, niż romantyczny związek. Owszem, lubili swoje towarzystwo, nie czuli potrzeby szukania przygód na boku, ale w gruncie rzeczy niewiele mieli ze sobą wspólnego. Łączyło ich tylko zamiłowanie do sztuki – Danuta tworzyła arcydzieła, natomiast Czesław zawodowo je kradł. Mężczyzna pomyślał, że sytuację poprawi spłodzenie drugiego dziecka, niestety był jeden malutki szkopuł: Danka szczerze nienawidziła dzieci. Owszem, Ewelinę tolerowała, głownie dlatego, że była (póki co) wyjątkowo bezproblemowa, natomiast perspektywa karmienia i przewijania stanowiła główny temat nocnych koszmarów. By nieco urobić ukochaną, roztropny Czesio postanowił się jej oświadczyć.
Po przyjętych zaręczynach wziął Sosnę na ręce :
- Ależ ty jesteś leciutka kochanie! Niczym piórko! Uwielbiam twoją figurę, ale nie zaszkodziłoby nawet gdybyś przytyła kilka kilogramów; nadal byłabyś zgrabna i powabna. Więc jeśli kiedykolwiek martwiłabyś się swoją wagą, to pamiętaj, że mi nie będzie przeszkadzał twój odstający brzuszek. Nic, a nic!
Sprytne zagranie, bardzo sprytne. Bo dodatkowe kilogramy są przecież głównym powodem niechęci do zachodzenia w ciążę.
Mimo pokrętnej logiki Czesława, para spędziła ten wieczór w wyjątkowo miłej atmosferze. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów narzeczeni poszli razem do restauracji i mogli skupić się wyłącznie na sobie. Trochę rozpraszał ich Paweł, który z jakiegoś powodu dorabiał sobie w lokalu, grając na skrzypcach. Hmm, „grając” to zbyt mocne określenie, bardziej pasowałoby: „rzępoląc”. Szpilka talentu muzycznego nie miał za grosz, ale nawet jego występ nie przeszkodził młodym w dobrej zabawie.
Wracając do Barbary – tym razem cel osiągnęła błyskawicznie. Jedno podejście wystarczyło, by Emil pożegnał się ze światem żywych. Trzeba jednak zaznaczyć, że odszedł szczęśliwy i spełniony; bez pomocy współlokatorki pewnie też niebawem dołączyłby do grona aniołków. Śpij dobrze, słodki książę. Na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci jako czwartoplanowy bohater simowej telenoweli. Po latach nadal będziemy przerzucać się anegdotami na twój temat, wzdychając z rozrzewnieniem: „ach, ten Emil, to był numerant”!
Dopiero przybycie Mrocznego Kosiarza obudziło Barbarę.
- Cholera, dziewczyno, jeszcze ci mało? Jasne, dostaję prowizję od każdego trupa, ale szef zaczyna myśleć, że kręcę z tobą lewe interesy! Ostatni taki przypał miałem przy okazji afery z Pawulonem; mało brakowało, a straciłbym robotę… Przyhamuj, jeśli łaska.
- Słonko, nie denerwuj się tak, bo dostaniesz zmarszczek! W sumie niegłupi pomysł, moglibyśmy zawiązać jakąś spółkę… Najlepiej rodzinną!
- O nie Baśka, zarobiony jestem. Nie mam czasu na romansowanie. Zresztą cholera wie, może mnie też chciałabyś po wszystkim ukatrupić? Teoretycznie jestem nieśmiertelny, ale pewnie znalazłabyś jakiś sposób!
- Spokojnie, masz beznadziejną chatę i zarabiasz gorzej ode mnie, więc nic ci nie grozi.
Flirt z Ponurym Żniwiarzem trzeba będzie odłożyć na inną okazję, ale Barbary szczególnie to nie zmartwiło. Właśnie wyhaczyła kolejną wielką rezydencję!
Przeprowadzka sprawiła, że bliźniaczki wyjątkowo szybko mogły zasmakować totalnej niezależności. Jak na zdrowo rozwijające się nastolatki przystało, już pierwszego wieczora postanowiły zorganizować imprezę. Niestety, na razie były trochę aspołeczne, nie miały zbyt wielu znajomych, więc poza Długowłosym Gościem z Baru zaprosić mogły wyłącznie członków rodziny: Dionizego, Czesława i Danutę. Plus dziadka Pawła w roli żywieniowca.
- Strasznie lamerska impreza… - podsumowała w swoim stylu Donata.
- Może i tak, ale spójrz na to z drugiej strony. Więcej znajomych nie mamy, więc nikt się o tym nie dowie! – Cecylia zawsze widziała szklankę do połowy pełną.
W kuchni Danuta zwierzyła się Donacie ze swych obaw. Zaczynała przypuszczać, że Czesław chce kolejnego dziecka.
- Kocham go, widzę że mu na tym zależy, ale nie dam rady kolejny raz… Dzieci są największą zarazą tego świata; pamiętam jak musiałam z wami mieszkać – to już był koszmar, a przecież nawet się wami nie opiekowałam!
- Spokojnie, masz wiele możliwości. Opcja pierwsza: genitalia są zazwyczaj miękkie, a nóż ostry. Opcja druga: na Allegro sprzedają śliskie kocyki. Hej, dokąd idziesz? Przesadziłam? Matko, jacy ludzie teraz delikatni.
Żadna, nawet najbardziej lamerska impreza nie obejdzie się bez pamiątkowego selfie. Donata wstawiła na insta zdjęcie z Pawłem w tle.
#TakieTamWKuchni #FoodPorn #TenTagBrzmiDziwnieBoToMójDziadek #ATakGotujęJa
Była bardzo dumne ze swoich kulinarnych umiejętności.
Nastolatkowie nie byliby nastolatkami, gdyby nie prawili sobie wzajemnych złośliwości. Nieoczekiwanie, ofiarą kpin Cecylii i Dionizego padła cyniczna i pozornie wyluzowana Donata.
- Patrz na ten filmik, jest hit! Moja siostrzyczka próbuje zrobić jajecznicę.
- Ale… bez rozbijania jajek?
- Dobra, weź to wyłącz.
Po powrocie z domówki, Czesław wpadł na kolejny genialny pomysł. Całkiem serio, tym razem plan miał o dziwo całkiem niezły. Aby zbliżyć się do Danuty, postanowił spróbować swych sił w malarstwie. Ostatecznie kradzież obrazu, a jego stworzenie to dwie różne dziedziny – trochę jak pieczenie ciasta i jedzenie ciasta. Logicznie, co nie? Chłopak dał z siebie wszystko, a efektem wielogodzinnych starań było dzieło pod tytułem: „Lama. Albo Pies. W sumie nie wiem do czego jest bardziej podobne”.

Nie ma co dłużej ukrywać, Barbarze nieco odbiło. Wpływ mogła mieć na to samotność w ogromnej rezydencji, lub złapanie króliczka, podczas gdy najprzyjemniejszą czynnością jest gonienie go. A może za bardzo weszła w rolę czarnej wdowy? Zapuściła i wyprostowała włosy, kupiła czarną suknię ślubną i snuła się po domu niczym czarna zjawa. Sąsiedzi spoglądali na zachowanie Krewety ze zrozumiałym niepokojem, a dzieci omijały domostwo szerokim łukiem, jednocześnie wymyślając różne miejskie legendy na temat samotnej dziwaczki. Podobno wyruszała na łowy czarną wołgą bez klamek.
Rola demonicznego postrachu sąsiadów bardzo przypadła Basi do gustu. Aby wizerunek upiornej kobiety był kompletny, wygrywała wieczorami rozmaite melodie na fortepianie. Efekt byłby jednak lepszy, gdyby nie katowała godzinami „wlazł kotek na płotek”.
Tymczasem Dionizy zaprosił swoją starszą przyjaciółkę Paulinę do muzeum. Chciał jej zaimponować rozległą wiedzą na temat sztuki, zachwycić znajomością intertekstualnych odniesień, oczarować wysublimowanym gustem oraz chłodnym, acz niepozbawionym żywego dowcipu zmysłem krytycznym.
- Widzisz ten statek? To trójmasztowiec, stanowiący wyjątkowo banalne odwołanie do Trójcy Świętej. Odwołanie płytkie niczym zbiornik wodny, po którym płynie ów okręt. Hehe.
- To zabawne, bo ten okręt nie płynie po żadnym zbiorniku wodnym?
- Tak.
- No faktycznie. Zostałam twym poczuciem humoru trafiona i zatopiona.
- Bum, bum!
- Co?
- Onomatopeja taka. Wyraz dźwiękonaśladowczy. Że strzał ze statku i… Nic w sumie.
Paulina nie przyjechała nocą do pustego muzeum żeby rozmawiać o sztuce. Miała ochotę na coś więcej, lubiła nowe miejsca, zwłaszcza publiczne. Dlatego bezceremonialnie położyła się na podłodze, podwinęła spódniczkę i czekała na ruch Dionizego. Chłopak pierwszy raz miał już za sobą, ale dojrzała kobieta z klasą totalnie go onieśmieliła. A przede wszystkim…
- Uważam, że muzeum to nie jest właściwe miejsce, by oddawać się uciechom cielesnym. Nawet kiepskim wytworom sztuki należy się odrobina szacunku. Ostatecznie strawa duchowa, choćby najpodlejszego gatunku, służy…
- Dobra, nie było tematu. Zapomnij.
- Podrzucisz mnie do domu?
- Idź, ja jeszcze sobie chwilę poleżę.
Oj, Benedykt nie byłby zadowolony z zachowania syna. Tym bardziej, że sam miał właśnie powoli kończyć z łóżkowymi (i nie tylko) wybrykami. Kwestia wyboru? Nie, smutna konieczność. Benedykt właśnie dołączył do grona seniorów. Zdmuchując świeczki, życzył sobie zachowania dotychczasowej urody i szczerze mówiąc, spełniło się! Pierworodny Beaty nie zmienił się zanadto – osiwiał tylko i od czasu do czasu musiał pomasować bolący kręgosłup. Poza tym? Stary dobry Benedykt! Na parkowych ławeczkach miał zapewnione porządne branie.
Niestety, w swoim urodzinowym życzeniu nie uwzględnił jednego: mocnego pęcherza. Jeszcze tego samego wieczoru zaliczył pierwszy „wypadek” związany z nietrzymaniem moczu.
- Chciałbym tylko powiedzieć wszystkim gościom, że to nie ja zasikałem dywan! Halo, słyszycie mnie? Ta kałuża to nie moja sprawka! Chyba trzeba sprawdzić rury w piwnicy. Albo dach jest nieszczelny. Jutro się tym zajmę. Powtórzę tylko, gdybyście nie usłyszeli – nie zsikałem się na podłogę! A na pewno nie ze względu na wiek! Jestem piękny, młody i mogę mieć każdą.
Goście mogli przymknąć oko na całą sytuację, ale złośliwych komentarzy nie szczędziła sobie Dorota, która pod postacią ducha odwiedziła byłego męża.
- Ty… widziałaś?
- Widzę wszystko. Ale nigdy dotąd nie widziałam człowieka, który starzałby się bez choćby strzępka godności.