Rankiem kolejnego dnia obudził Justina stukot kół pociągu towarowego z węglem.
Ciekawe dokąd dostarczają ten surowiec? pomyślał i po spożyciu na szybko zrobionych placków ziemniaczanych ze śmietaną, zadał sobie istotne do dalszego życia pytanie:
czy na dłuższą metę dam radę przetrwać bez pieniędzy.
Pogrążony w rozmyślaniach w pierwszej chwili nie usłyszał nawet brzęczenia telefonu, który sam się prosił, aby go zabrać ze sobą ze sklepu z elektroniką

Oprzytomniał kiedy usłyszał głos po drugiej stronie słuchawki. Dzwoniła bowiem "paniusia" i zapraszała go tym razem do siebie, z okazji jakiegoś dziękczynienia.
Rozsądek podpowiadał mu odmówić, ale z drugiej strony myśl o darmowej wyżerce była nie do pogardzenia - bo skoro zaprasza, to chyba jedzenie tam będzie

Nie mając nic lepszego do roboty, ostatecznie przyjął zaproszenie (powodowany ciekawością ). Na miejscu okazało się, że nie będzie jedynym gościem. Jakiś wymuskany laluś już tam był.
Justin w miarę spokojnie przełknął pierwszą uwagę i nie czekając na dalszy ciąg słowotoku paniusi, oddalił się na z góry upatrzoną pozycję - czyli do siebie

Na swoich śmieciach czuł się najlepiej.
Od pamiętnej wizyty swój wolny czas poświecił na doglądanie roślinek w ogrodzie, kilka razy nawet wybrał się na festiwale w mieście, gdzie całkiem dobrze się bawił - i najważniejsze, że nic go to nie kosztowało
Poznał nawet kilku nowych znajomych. Jednym słowem czuł się królem życia i panem siebie.
Do czasu

. Bowiem kiedy wydawało się, że już nic złego mu się nie przydarzy i kolejne dni upłynął w błogim spokoju i nieróbstwie ... ponownie zadzwoniła Sofia. Wychodzi na to, że babsko zagięło parol na Justina, i za cel nadrzędny postanowiło sobie "wyprowadzić go na ludzi", czyli inaczej mówiąc - nauczyć dobrych manier, ociosać, ucywilizować.
Możecie się domyślić jaki był finał tej rozmowy :
Jeśli się podobało łapki w górę i zasubskrybujcie ten kącik

ups. to nie ta bajka. Serdecznie pozdrawiam graczy i wizytatorów...