





Toni Vimes 3 czyli Nie igraj z Przeznaczeniem
No i stało sie - Aniolek dostał obsesji na punkcie swojej urody. a własciwie nasz Stworca dostał ale to na jedno wychodziło. Po odrobieniu lekcji zamiast sie udoskonalać panna oddaliła sie do salonu piekności zwanego CAS na dlugą wizytę, Nic dobrego z tego nie wynikło, bo proszę wybaczyć ale kiedy ona wyłoniła sie z powrotem na swiat na jej widok ryknełem śmiechem. No nie mogłam sie powstzymać! Wygladała jak obsubany chudy kurczak! Oczywiscie obraziła sie na mnie totalnie - jak ja mogłem sie śmiać z jej nieszczęścia!
* Fakt autentyczny po wyjsciu z Casu i zerknieciu na panienke Toniego zwinelo ze śmechu i natychmiast wpadł w nastrój rozbawiony, a Aniołek był wściekły - poczucie humoru gry? Zawstydzony Stworca zaciagnał obrażonego Aniołka do CASu jeszcze raz - zdecydowanie i wedlug niego i według mnie dziewczę potrzebowało nie tylko natychmiastowej, ponownej wizyty u fryzjera ale i u chirurga kosmetycznego . Anolek z Casu sie wylonił wygladajac nieco lepiej ale dalej wściekły, bo zamiast ją podziwiać, ja co chwila wybuchałem smiechem gdy tylko na nia spojrzałem. Taka głupawka mnie naszła i nie mogłem sie powstrzymać.. . Przesadziłem z tym nabijaniem sie z Aniolka bo i ja - chyba za za karę - wylądowalem po chwili u fryzjera. Po tej wizcie dostałem od Aniołka ksywkę "Sokole Oko". Ok mogla mnie tak nazywać w domu, malo mnie to wzruszało - ale nie do cholery publicznie na Festiwalu Smaków! Byłem autentycznie wsciekły i przeszlo mi dopiero po tym , gdy w ramach przeprosin Aniolek zaciagnął mnie do pustego, pobliskiego karaoke - gdzie wyczaił szafę. W szafie jeszcze tego nie robilismy... Szybko jednak puscilismy w niepamięć te nieporozumienia, bo nadszedł wielki dzień PRZEPROWADZKI. Chata byla gigantyczna choć od zewnatrz nie wygladal na taką. Spokojnie mogłbym jezdzic w niej rowerem Gdybym miał rower... Nawet kot mial problem w odszukaniu w tym hangarze swojej kuwety i rozpaczliwie miaucząc demonstrował całym soba, ze takowej nie ma. Odkrył ja dopiero po dlugich poszukiwaniach i naprawde byla to dla niego ostatnia chwila na te odkrycie. Kot odkryl kuwete, a Zoe odkryla śmietnik. Mozna powiedziec - byla kreatywna we wszystkich dziedzinach. Ja na to nie wpadlem - po co zmieniać coś to co tak dobrze dziala jak łózko i jest zdecydowanie najwygodniejsze? Lubiłem seks - kto nie lubi? Ale bez przesady. Sa inne fajne rozrywki takie jak na przyklad gry komputerowe, ale Anolek seks odkryl niedawno, był nim zafascynowany i nie wypadało odmówić. Moj syn Jon mieszkal z mamusia w wygodnym domku w New Crest. Nie mialem wyrzut w sumienia, ze nie wychowuje go osobiscie. To w wyniku decyzji jego mamusi z ktora mnie nic romantcznego nie łaczyło pojawił sie na swiecie, a ja byłem tylko przypadkowym dawcą plemników. Niemniej bywal w naszym domu , był zaprzyjaźnony i z Zoe i ze mną i nawet wyprawilem mu prawdziwe urodziny z tortem, a że o jego wyksztalcenie zadbal Stworca więc nie miałem sobie niz do zarzucenia. Tez bylem wynikiem przygody mojego tatusia - słynnego aktora z sasiadką. Zostałem wychowywany przez mame w jej wygodnym domku i zadna krzywda mi sie z tego powodu nie stała. Zapraszanie mamusi Jona do nas nie wchodziło w grę - Zoe by mi oczy wydrapala! Jak bardzo Aniołek byl zazdrosny wyszlo na jaw podczas wizyty jej szkolnej "przyjacółki' Soni. Przysiegam, nie okazalem cienia zainteresowania tą pannicą. Grzecznie sie z nia przywitalem i tyle! Czy to moja wina, ze wpadłem jej w oko? Obiecujaca przyjaźń zostala zakończona, przyjaciółka skreślona z listy znajomych i wywalona na pysk z chaty... Powinno dać mi to do myslenia, ale wtedy tym sie nie przemowalem... Za niespelna 10 dni mial nastapic wielki dzien - urodziny Zoe. Z tej okazji przyszla solenizatka znów odwiedzila salon piekności i efekt był piorunajacy. Do salonu pieknosci wkroczyl zabawny podlotek . a opusciła go piękna i pewna siebie mloda kobieta. Bylbym ślepy gdybym tego nie zauważył ale nie zrobiło to na mnie az tak wielkiego wrazenia. W moich oczach nadal byla tym chudym, zabawnym Aniolkiem z ktorym laczylo mnie dziesiatki milych i mniej milych wspomnień bo choc "opakowanie" nieco się zmienilo, to sam Aniolek pozostal jaki był. Uparty, zazdrowny jak cholera i probujacy mnie kontrolować na kazdym kroku. Nastal nieco spoźniony festiwal miłości - byla pelnia lata i wybralismy sie tam oboje. ja generalnie zainteresowany bylem okazami rzadkich kwiatów ktore na tym festiwalu czasem mozna bylo zebrać- i faktycznie udalo mi sie zdobyć lilie, ktorych jeszcze nie mialem w kolekcji. Zoe znalazla sie tam, bo w życiu mnie by tam nie puscila samego. Kot sie jednak z nami nie wybral i to juz byl pewien postep, bo normalnie gdzie ja tam on. Niewazne czy to basen, SPA ,klub, czy w wynajeta chata w Salvadoradzie. I tam na tymże festiwalu spotkalem nieoczekiwanie moje nieco juz wypłowiale, mlodzieńcze Marzenie. Usiadlo sobie spokojnie obok mnie i powiedzalo: "Hallo milo mi was poznać, Jestem Alice" Dlaczego nie wczesniej? Dlaczego dopiero teraz, kiedy juz sie z nim pozegnalem na dobre! Bylem juz starszy. madrzejszy, przywiazany na swoj spoób do Aniolka wiec powiedzialem tylko 'Nam tez milo. Przyjemna pogoda nieprawdaż?" Aniloek prawdopodobnie mial wbudowany w sobie czujnik alarmowy, albo byla to sprawka herbatki wiśnowej, bo nagle i nieoczekiwanie naszlo go na upojne chwile ze mną. Spróbowal więc zaciagnać mnie do pobliskiego klubu, gdzie byly dostepne sprzęty przystosowane do takich milosnych uniesień. Kiedy zaś powróciliśmy już z miejca rozpusty piekna Alice znikla. Nie przejęłem sie tym zbytnio. Przeciez nie byla tajemniczą, dama z mojego marzenia ale zwyklą dość ladną dziewczyna ktora przez przypadek nosila kapelusz i tyle! Przynajmniej tak siebie samego probowalem przekonac i prawie mi sie to udało! Gorzej ze nie udalo mi sie o tym przekonac Aniolka ktoremu sie ubzduralo, ze ja napewno znam tę Alice lepiej niż udaję, że znam, bo i skąd taka piękna dziewczyna bez faceta na festiwalu milosci sie wzięła i usiadla akurat obok mnie. Te bzdury tak mnie wkurzyly ze zlośliwie oswiadczyłem, ze nie mam wplywu na Przeznaczenie, ktore zapewne mialo jakis w tym cel, sadzając ją obok mnie a nie koło jakiejś grubej baby. W skrócie pozarlismy sie znowu i to bez sensu bo czulem sie absolutnie niewinny. Byc moze zgrzeszylem myślą ale na pewno nie uczynkiem! Przeznaczenie nie odpusciło i postanowilo poeksperymentowc ze mną, podtykając mi po dwóch dniach tę Alice pod nos w eleganckim klubie. Wpadlem tam jak zawsze w towarzystwie kota , no i prosze ona tez tam byla. Kot musial miec niezly ubaw, bo zachowywalem sie jak nieśmialy uczniak na pierwszej randce. Prawde powiedziawszy nie bylem przyzwyczajony do komplementów, a Alice zaserwowala mi ich pare: "Jestem podobno dowcipny, inteligentny i nieprzeciętny" . No wiem, ze taki jestem ale milo mi bylo uslyszec potwierdzenie tego. Aniolek predzej by umarł, zanim by mi to przyznal. Jedynym komplement jaki od niego kiedys uslyszalem to byl ten ze jestem super w lozku choć i tak ona nie jest tego na 100% tego pewna, bo niestety nie ma skali porównawczej... pamietam, ze wtedy prawie mowe mi odjęlo. No ale taki wlasnie jest Aniolek - szczery do bólu. Przeznaczenie zaprosilo mnie z tego klubu ustami Alice do jej chaty na herbatke pod pretekstem naprawy zepsutego komputera. 'Przeciesz jesteś guru techniki komputerowej, wiec to dla ciebie nie powinno stanowić problemu." Komputerowi nic nie dolegalo "no cos takiego chyba sam sie naprawil" i spedzilismy miłe dwie godziny na pogawędce i partyjce szachow. No nie tylko na tym, bo godzinke jeszcze na czymś innym, ale udawalsmy potem ze nic nie zdarzylo, a przynajmniej ja postanowilem udawać ze nic sie nie zdarzylo. Nie mialem najmniejszego zamiaru rozwalać swojego związku z Aniolkiem dla niej. Przyjaźń - proszę bardzo , ale nic poza tym. Ta przyjaźń nam rozkwitła zupelnie ładnie, bo nabralem zwyczaju czasem do niej wpadać aby jej coś udoskonalić. Na przyklad komputer. Albo prysznic. Byla antytalentem jesli chodzi o umiejetności techniczne. Ale nie robilem tego bezinteresownie - o nie! Zalezalo na tym by nasza okolica uzyskala status ekologiczny zielony - bo to znacznie obnizalo rachunki! Nie moglem tez ukryć, ze komplementy pod moim adresem sprawiały mi duzą pzyjemność, Milo jest by ć podziwianym. Nigdy jednak nie powtorzylismy ekscesow z pierwszej wizyty. Tej sprawy nie było. Po prostu nie istniala. Zostala wymazana z naszych relacji. Zero, nul. I wszystko było fajnie dopóki Przenaczenie nie wyslalo do nas Alice z sąsiedzką wizytą w towarzystwie gościa ubranego w spodniczke i zaopatrzonego w polmisek miejscowych przysmakow. Gość oddalil sie szybko po wyzarciu mi porcji gulaszu z lodowki, ale Alice zostala...