




Zycie farmera jest wyzwaniem dla gracza choć niestety nie za trudnym lecz z punktu widzenia sima to zycie jest chyba bardzo nudne. Cały czas kręci sie miedzy oborą, grządkami i kurnikiem z przerwami na prysznic, spanie i posiłki I tak po 2 tygodnach simowego zycia nasz farmer juz sam z siebie leci sprzątać kurnik i przeprowadza inspekcje ogrodu. Nic dziwnego, ze nasz bohater stal sie ,,, no jakby to określić - trochę ograniczony?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nic nie mogło wstrzymać biegu wydarzeń. Ciąży cofmąć sie nie da, wiec w przewidzianym czasie na świecie pojawił sie mój potomek o imieniu Jon. Powołujac sie na stare plemienne obyczaje wmówiłem mamusi ze w pierwszym etapie zycia wychowanie dziecka nalezy do kobiet, gdyż mężczyzni są zajęciem polowaniem, pasterwstwem i uprawą roli ktore to prace sa za ciezkie dla delikatnych rączek. Prawdę powiedziawszy wpadalem w panikę na sam pomysł zamiany mojego kawalerskiego szczęśliwego zycia na stadlo malzenskie. Oswiadczylem więc, ze zgodnie z tardycja ze wychowywanem syna zajmę sie osobiscie gdy juz wyrosnie z pieluch. Słowo sie rzekło - kobyłka u płotu. Moją miłą i synka odwiedzałem regularnie i dzień jego urodzin mnie nie zaskoczył. Dzieciak był bystry- prawdopodobnie po mnie. W czasie wolnym albo wisiał na drabince w ogrodzie gdy nie lało, albo siedzial z nosem w komputerze. Ja sam prawie nie uzywałem tego sprzętu, wiec mu nie załowałem. W szkole sobie radził i lekcje odrabał w mig choć oczywiscie mu w tym pomagałem. Wiec w pierwszym okresie tego wychowywania w sumie byłem bardzo zadowolony, ze mam go u siebie. Niestety ten etap zycia z synkiem na luzie zakończył się szybko, gdy dziecię wkroczyło w etap trudnych pytań. Takich jak: "Do czego potrzebny jest kogut, przecież nie znosi jajek?" Tłumaczenie, ze kura potzebuje męża aby znieść jajko wpakowało mnie w jeszcze gorsze klopoty. "Znaczy, to ten kogut ma cztery zony? To tak wolno? Bo on jest tylko jeden a kur jest cztery"- drązyło temat dziecię. Ucięlem szybko dyskusje wyjaśniając że w kurrzym spoleczenstwie obowiązuje inny system religijny i poligamia jest dka kurzego stada tradycyjnym stylem życia. Oczywiscie musiałem wytłumaczyc co to jest ta poligamia ale w koncu dzieciak sie odczepił i poszedl pełen wspólczucia poprawiac humor biednemu kogutowi , ktory nie miał łatwo z czterema żonami... Inny poważny, egzystencjalny temat wypłynął po odwiedzinach Kosiarza ktory pzedzedł po leciwą kwokę. "Dlaczego go nie wyrzuciłeś tato!" Odpowiedź, że z Kosiarzem sie nie zadziera powaznie nadwatliła mój autorytet, bo do Jona nagle dotarlo ze Tata nie jest wszechmocny. "Mnie byś też nie bronil jakby po mnie przyszedl? " Pomimo ze zapewnlem syna, że o ze jego obroniłbym na pewno Jon pozostal podejtzliwy i przez pare nocy budził sie z krzykiem twierdząc ze pod jego łozkiem czai się Kosiarz, gdy był to tylko stary poczciwy Potwór z pod lozka. "Przywal mu poduszką nastepnym razem jak wylezie " - doradzilem mu w końcu marząc o tym, by sie móc wreszcie porządnie wyspać. Mój autorytet ucierpiał znowu, gdy Jon trzy razy pod rząd rozgromil mnie w szachy. Z logiką w odroznieniu od niego bylem na bakier, bo po co farmerowi logika? Chłopski rozum wystarczy. Jednak to, że pare razy wygrałem w szachy Michaelem okazało sie niewystarczające, bo Jon logikę lubił i wygrywał ze mną bez problemu. Wreszcie przyszła pora na najtrudniejsze pytanie - "Dlaczego mama nie mieszka z nami tylko nas odwiedza?" Zachowalem jednak spokój -"" Bo to jest dom facetów. Mama mieszka z przyjaciólką i tam jest dom kobiet. A faceci trzymaja sięrazem. Wolałbys być dziewczynką i mieszkać z mamą?" Jon dziewczynki uważał za obcy, niebezpieczny i tajemniczy gatunek i temat zmarł śmiercia naturalną. Pomimo, ze bylem przeciwny ogłądaniu ogłupiajacych, telewizynych seriali tym razem mu odpusciłem - byłem caly spocony po tej rozmowie. Miałem jednak nadzieję, ze najgorsze juz za mna i juz żadne inne, trudne pytanie nie wyskoczy w najbliżym czasie. Jon byl zwierzeciem towarzyskim i z latwością nawiazywal dobre relacje i z doroslymi. Zawsze mial w zanadrzu opowieści o szkole i jakis dowcip. Poziom dowcipu zazwyczaj byl na poziomie piwnicy, ale to do niego jeszcze nie docieralo na szczeście i tylko ja cierpiałem wewnetrznie. Samotne stare panny takie jak pani burmistrz, czy tłusta wlascicielka straganu przepadały za nim, a przynajmniej starały sie sprawiac takie wrazenie. Jon nie zauwazal zachęcających spojrzeń rzucanych w moim kierunku, a ja z reguly natychmiast znajdowalem sobie coś do roboty jak najdalej od rozczarowanego gościa. Mozna zarzucic mi okrucieństwo bo pod koniec zaczelem wymuszać na nim pomoc w ogrodzie nie zwazając na warunki atmosferyczne. Ale ja sie tez nie obijalem czyszcząc obore, czy kurnik w tym samym czasie. Chcialem wpoic w mego zasadę - wykonujemy swoje obowiazki nie zawazając ze leje, czy snieg pada, bo jestesmy twardymi facetami na ktorych, to co pada z nieba nie robi wrazenia. Nastał wrescie wyczekiwany dzień urodzin. Na torcie radosnie migotały płomyki urodzinowych świeczek. Pozostalo tylko je zduchnąć aby Jon wkroczył w nastepny etap swojego życia. Prawdę powiedziawszy ja i chyba Stwórca też nie moglismy się tego doczekać. Chwile trwało zanim Jon wylazl z CASu Stworcy gdzie zainplantowano mu nową fryzurę zamiast początków łysiny. pozbył sie też okularów, kolczyka w nosie i modnej na wyspach Sulani ludowej spódnicy. Z kolczykiem w nosie Jon roztał sie z żalem, ale Stwórca byl nieugiety. Co dalej? Idee ze teraz nalezałoby przemeczyc sie z nastolatkiem Stwórca odrzucil ze wstretem. W Hanford zaczela sie zima, a lepienia balawanów i innego tego typu rozrywek Stworca mial po dziurki w nosie. Tesknił za Sulani, plazami i oceanem. Jon zostal wiec postawiony przed faktem dokonanym - natychmiast dorósł w CASie i wyprowadził sie od zapracowanego taty na wyspy. Zobaczymy czy lisy potraią plywać!