Ranyy, moja droga do Simsów (własnych) była chyba najbardziej wyboista ze wszystkich tu opisanych.
Ale po kolei.
Najpierw to ja w pracy podpatrzyłam, jak to moje szefostwo (udając ciężko pracujące) pogrywa sobie w gabinecie na kompie w coś, co mnie bardzo zaintrygowało. Kierownik wydziału wyszedł kiedyś na chwilę z gabinetu, mając na pulpicie otwarte to coś, co jeździło, trąbiło, skrzeczało, że wody w mieście brak, albo prądu nie styka, albo kasy brakuje... Nie zdołałam wówczas zobaczyć, co to za gra, bo szef szybko wrócił, a ja udawałam, że nic nie widziałam

Poza tym wtedy jeszcze nawet nie miałam komputera w domu!
Jakiś czas później zakupiliśmy tego zjadacza czasu dzieciom. Właściwie to z myślą o córce, która zamierzała zdawać na grafikę komputerową do Torunia (Intermedia). Ale zanim to się stało, córka musiała przejść przez edukację na poziomie średnim. Ja do komputera domowego w ogóle nie podchodziłam, choć w pracy musiałam się posługiwać komputerem, a właściwie tylko programen edycji tekstu TAG pracującym pod DOS-em.
Któregoś razu syn przyniósł do domu spiraconą grę, a ja, z wielkim zaskoczeniem odkryłam, że to coś na ekranie właśnie jeździ, trąbi, skrzeczy, że wody w mieście nie ma, że prądu...
Jak się domyślacie - było to SimCity - jedna z pierwszych tego typu symulacji. Ale nie miałam wtedy wielkiej ochoty na granie, bo działy się inne ważne sprawy. Podpatrywałam tylko czasami jak dzieci grały. A grały już w kolejną odsłonę tej pierwszej gierki - SImCity3000.
I pamiętam, że naszła mnie wtedy myśl - szkoda, że tych miast w SimCity nie można zaludnić, grać jakąś rodziną, urządzić jej domek...
Sama chętnie czytałam czasopisma wnętrzarskie, i ciągle przemeblowywałam nasze ciasne lokum. Z różnym skutkiem, który dopiero można było ocenić po przesunięciu ciężkich gratów. Myślałam sobie - a gdyby tak istniał jakiś program do zaprojektowania wnętrza - obyłoby się bez takiego wysiłku, awantur i czasami strat (cóż, meble nie byly z litego drewna)... Nie znałam wtedy żadnych programów w stylu auto-cad, czy innych Garden-escape'ów, i awantury w domu o połamane nóżki kanap czy innych ciężkich gratów były regularne
No i któregoś dnia w domu pojawiło się The Sims!!!
Boniu, zachwyciłam się tą gierką od progu! Dzieci grały, a ja im najczęściej wisiałam nad głowami. A gdy szły na zajęcia pozalekcyjne, a ja miałam chwilkę - sama wisiałam przy kompie. Gdy córka zaczęła przebąkiwać o zabraniu kompa do miasta, gdzie zdała do liceum plastycznego - wpadłam w rozpacz! Nie z powodu, że córka wybędzie z domu, tylko że The Sims wybędzie! No i nadszedł wreszcie ten moment, gdy córka (już w Olsztynie) - z bursy przeniosła się po roku na prywatną stancję, i mogła bez obaw zabrać komputer. Syn już wcześniej zaczął studia we Wrocławiu, jeszcze dalej od domu niż ona. A ja zostałam nie dość że bez dzieci, to także i bez kompa, a właściwie ukochanej gry
W tym mniej więcej czasie dowiedziałam się, że wyszła kolejna odsłona Simsów - The Sims2. Natychmiast kupiłam podstawkę NIE MAJĄC nawet komputera! Mąż nie chciał się zgodzić na zakup kompa do domu, bo... nie. Dla niego w tamtym czasie komputer mógł nie istnieć, i w zasadzie długo się do komputera nie mógł przekonać, a właściwie do użytkowania go do gier. Więc Alutka wzięła pożyczkę i SAMA sobie kupiła! Dla Simów! Nic nikomu nie mówiąc! I zebrała sukcesywnie całą kolekcję dwójkową! To była moja pierwsza w życiu gra, no i oczywiście oryginalna, bo nie umiałabym obchodzić tych wszystkich zabezpieczeń, cracków etc... Wtedy nie umiałam - dodajmy
Za jakiś czas wyszła kolejna odsłona gry - The Sims3, a wraz z nią coś niesamowitego - otwarty świat!
Ale na samym początku wielki zgrzyt - do dwójki mój komp był w sam raz, ale nie do trójki! Jak powszechnie wiadomo - do trójki z wszystkimi dodatkami, potrzeba komputera rodem z NASA (tak brzmi do dziś opis skrótowy trójkowych trudności, z jakimi styka się niedoświadczony gracz!)
Trzeba było dokupić lepszą kartę graficzną, lepszy procesor, więcej pamięci, zasilanie lepsze... Do starego dysku dokupiłam drugi...
W międzyczasie, będąc skazana tylko na siebie - nauczyłam się obsługiwać programy komputerowe - niezbędne by komputer (i oczywiście gra!) chodziły bez zwiech i błędów. Nauczyłam się obsługi tej gry na pamięć. Stałam się prawie ekspertem od bugów i błędów. Odkryłam w czasie grania dwójką, oficjalne forum EA, poświęcone The Sims2, gdzie szukałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Wkrótce jednak przerosłam moich wirtualnych nauczycieli

Gdy weszła trójka - zaczęło powstawać forum trójkowe, budowane od zera. Nie zapomnę pierwszego moderatora - Norberta G. o nicku Galonger. On i RedEye wraz z jeszcze jednym moderatorem stworzyli zręby trójkowego forum. Jak ja się go wtedy bałam

Pisałam w tamtym okresie dużo na temat bugów w trójce, ( a było ich bez liku), dzieliłam się wiedzą zdobytą w czasopismach i na innych forach, a także odkryciami różnych cece i modyfikacji.
I ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu Norbert i Red Eye zaproponowali mi współmoderowanie trójkowego forum

, na co zgodziłam się z wielkimi oporami i obawami.
Do pomocy ściągnęłam sobie (z innej fanowskiej stronki, na której również się udzielałam) - niejaką Kamelię

Na forum pojawiła się też kolejna moderatorka - Anilewe, ale po jakimś czasie odszedł Galonger, RedEye i inni. Po prostu dorastali, zaczynali swoje przygody ze studiami, przeżywali pierwsze związki, a ja - cóż - byłam można powiedzieć - simowym dinozaurem, na dodatek zakochanym - ale tylko w swojej jedynej gierce, której poświęcałam każdą wolną chwilę

Właściwie to bardziej zżerało mi czas forum, ale uwielbiałam je, uwielbiałam pisać, i uwielbiałam szperać po innych simowych stronkach w poszukiwaniu wiadomości, porad i oczywiście - cc.
Dzięki temu oficjalnemu trójkowemu forum poznałam mnóstwo ludzi - dobrych, uczynnych i mądrych... i mniej dobrych też. Trochę mnie to kosztowało zdrowia- ale cóż... Na usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że nie miałam żadnego doświadczenia - The Sims było (i nadal jest) moją pierwszą i jedyną grą. I tak pewnie już pozostanie.
Trójka ciągle zachwyca mnie smaczkami, które odkrywam do dziś. Zakupiłam sporo zestawów ze sklepu trójkowego tzw store (prawie 90% kontentu),- w tym prawie wszystkie nowe światy. I w tych światach właśnie jest mnóstwo niespodzianek, których jeszcze do dziś nie odkryłam do końca, po prawie trzynastu latach istnienia trójki!
Odkryłam też przecudowne światy - St Claire, Queenstown, czy moją ukochaną Wyspę Gallahada - stworzone przez uzdolnionych graczy (z nieistniejących już dziś stron). Sporo ciekawych światów jest na Giełdzie Wymiany (coś na kształt naszej obecnej Galerii). Jest tych pięknych światów dużo więcej - nawet nasze Delsidło popełniło kilka
Możliwości i odczucia, jakie daje poruszanie się swobodne po tych przepięknie zrobionych krainach to coś, czego nie znają gracze, którzy grają tylko w czwórkę i znają tylko ten plastikowy disneyowski styl! Trójka daje naprawdę mnóstwo wzruszeń. Nigdy wcześniej nie cykałam tyle fotek, co w trójce!
No i nadejszła jesień. To znaczy The Sims4.
Wiadomo było, że kupię na mur. Ale długo nie mogłam uwierzyć, że to, co pokazują w zajawkach - to będzie naprawdę w grze. Niestety - prawda okazała się JESZCZE GORSZA. Plastikowy świat, plastikowe ludki z plastikowymi włosami i disneyowskimi kolorami i zachowaniami bez głębszych emocji.
Jakoś nie docierało do mnie, że tak naprawdę to ludki z dwójki czy trójki nie były piękniejsze, że od ZAWSZE ratowałam się skinami i włosami cece

Ale powoli, z wielkimi oporami przyzwyczaiłam się do wyglądu czwórkowych postaci (naściągawszy oczywiście ceców co niemiara), a budowlanka w The Sims4 powaliła mnie na łopatki - w sensie pozytywnym. I do dziś łapię się na tym, że budując w trójce, próbuję np przeciągnąć dach na więcej kratek

Albo przenieść cały pokój

Poza tym czwórka także powolutku zaczęła się zmieniać, Twórcy może się trochę pospieszyli z wydaniem tej odsłony, nie dopracowawszy do końca zachowań, systemu emocji czy postępu historii. Obecna wersja gry mało przypomina tę początkową, o czym niewielu pamięta. Czy np pamiętacie, że nawet nie było na początku podglądu okolicy, tylko taka niebieska "zasłona" na widoku z góry?? W pomieszczeniach było ciemno i ponuro, a kolory - pozbawione żywych odcieni! O tym, że nie było basenów, piwnic, edycji terenu, małych dzieci - to już pamiętamy wszyscy.
Na zakończenie dodam, że w Simsy gra już u mnie kolejne pokolenie - zaraziłam bowiem wszystkie wnuczęta - całą piątkę. Nawet najmłodsza (wówczas pięcioletnia) Aurelia domagała się swojego domku i własnego ludzika - koniecznie z kotkiem! Gdy dziewczyny przyjeżdżały do mnie - musiałam ustalać grafik, który był ściśle pilnowany - jak długo które będzie siedziało przy grze

Nawet jedyny chłopak w tej gromadzie bab, złamał się, i domagał się swojej kolejki przy simach

W tym roku nie będzie tego problemu - bo covid wiele zmienił także w ich planach wakacyjnych. No i cóż - też dorastają. Krzycho ma obecnie 16 lat i jest poważnym licealistą

Tylko babcia tkwi przy swoich Simsach jak jakiś relikt przeszłości

Na nagrobku mąż pewnie każe wyryć - Tu spoczywa moja żona wraz z całą swoją rodziną The Sims
