Bobi - masz podobnie jak ja... Pary mi nie starcza na dłuższe historie, ale różne inspiracje przychodzą do głowy, gdy patrzę na poszczególne, pojedyncze obrazki. Ogromną radość sprawiłaś mi tymi króciutkimi historyjkami z przygodami Coopera. W kilku miejscach parsknęłam śmiechem. Czy dzieciaczki mogą spędzać czas nocą w parku, to znaczy na placu zabaw? Choć jakby nie było, zebrało się tam ich trochę... i nastolatka, i uczennica.

Nic dziwnego, że Cooper poczuł się zaniepokojony, tym bardziej, że miał świadomość, co znajduje się w podziemiach.

Polityczne przemyślenia... trafne!

Już wiemy, do czego służy ping-pong; do uporządkowania myśli między innymi.
W mojej grze szef kuchni również nieco postrajkował (w restauracji Mattowego), ale dałam mu czas i zajął się pracą. Choć w międzyczasie popsuła się lodówka i wszyscy pracownicy rzucili się do ratowania sytuacji. Jedna z kelnerek śrubokrętem naprawiała sprzęt, a kelnerzy ścierali podłogę.
Widzę, że Cooper ma powodzenie wśród Simek, i słusznie! Bo przystojny z niego facet.

Rozbawiło mnie to zdjęcie z parasolką, nie dość że bez deszczu i do tego ciemna noc... ale parasolka jest! Chyba jako ochrona przed wścibskimi widzami...

Sytuacja z alpaką tak słodka, że jakby się wyraziła dzisiejsza młodzież - aż dostałam cukrzycy, w bardzo pozytywnym znaczeniu.

W kolejnej odsłonie śmietnikowej historii rozbawił mnie tekst o barberze... swoją drogą bardzo trafny, a barber niesamowicie zdolny, bo umie dopasować brodę do osobowości nosiciela!
Czekam na dalsze krótkie historie, choć na te dłuższe również, gdy powrócą siły i chęci.
