Zastanawiałam się, skąd u mnie taki brak dystansu do spraw grobowych i pozagrobowych... Przemyślawszy głęboko temat, doszłam do takich mianowicie wniosków:
Rzecz prosta - cmentarz nie wywołuje we mnie złych skojarzeń, bo jako dziecko bawiłam się z rodzeństwem i to bardzo często - na wrocławskim, starym, zapuszczonym kirkucie przy ul Kamiennej (Ślężnej). A wszystkie wspomnienia z dzieciństwa z biegiem czasu nabierają w naszej pamięci specjalnego znaczenia, prawie zawsze kojarzą się z czymś dobrym i błogim...
Macewy (żydowskie kamienne płyty nagrobne) służyły nam do różnych celów - nie zdawaliśmy sobie sprawy, że profanujemy miejsce uświęcone dla Żydów. Kirkut ten obecnie jest pięknie odnowiony, większość płyt zdołała się uchować przed takimi barbarzyńcami jak my. Dorośli też niszczyli te płyty - ale robili to z zupełnie innych pobudek niż my - dzieci.
Jeździłam też jesienią z całą klasą ze szkoły podstawowej na cmentarz Osobowicki, który rangą i urodą dorównuje warszawskim starym Powązkom.
Jest to w zasadzie olbrzymi park, z pięknym starodrzewem, w najstarszej części z protestanckimi (poniemieckimi) małymi, kamiennymi płytami, bardzo skromnymi (w porównaniu do katolickich, wystawnych popisów zamożności).
Poniemieckie groby były opuszczone z wiadomych powodów. Dzieci czyściły więc te opuszczone groby, ozdabiały je tym, co znalazły - kamyczkami, gałązkami świerków, żołędziami i kasztanami. Układaliśmy je w różne wzorki, zbieraliśmy śmieci, niszczyliśmy chwasty. Czy dziś nauczyciele uczą takiego szacunku do przeszłości? Nawet tej obcej, na dodatek wrogiej, bo przecież urodziłam się kilkanaście lat po wojnie, i wszyscy pamiętali doskonale wojenną gehennę.
Bardzo blisko mojego domu był kolejny cmentarzyk ( w samym środku Starego Miasta - przy ul. Bujwida) - tam też biegaliśmy się bawić... Obecnie ten cmentarz jest nieczynny, nie ma nowych pochówków - chyba, że ktoś ma tam wykupiony grobowiec rodzinny.
W dniu Wszystkich Świętych na tym największym cmentarzu działy się rzeczy ciekawe i egzotyczne. Przy głównej alei cmentarza mieszczą się bowiem kaplice - właściwie małe mauzolea "królewskich" rodzin cygańskich - zapamiętałam tabliczki z nazwiskami Łakatosz, Kwiatkowscy...
Oczywiście nie brak tam innych. Spodobał mi się szczególnie ten nagrobek na cmentarzu osobowickim - bardzo oryginalny
Cyganie inaczej obchodzą dzień zmarłych - bardzo barwnie i kolorowo - otwierają drzwi tych mauzoleów, a rodzina siedzi wokół, gra, śpiewa, je, pije, każdy toast wznosząc na cześć zmarłych, ulewając po odrobinie alkoholu na trumny, kładąc odrobiny jedzenia - podobnie jak w Meksyku.
Dla Polaków - szczególnie tych zza Buga, to było coś niezwykłego. W religii katolickiej podchodzimy do tematu śmierci śmiertelnie (nomen omen) poważnie. Nie będę powtarzać tematu, bo założyłam tutaj podobny
https://www.simtopia.pl/viewtopic.php?f ... 458#p12458
Zawsze chętnie zwiedzam stare cmentarze. Wielkie wrażenie wywarł na mnie jeden z najpiękniejszych - cmentarz Łyczakowski we Lwowie.
Ten cmentarz to przecudny park, z tak pięknymi nagrobkami, że trudno było oczy oderwać. Szczególne wzruszenie wzbudził we mnie nagrobek pięknej kobiety, którą kazał uwiecznić zrozpaczony mąż... Ona zaraz się obudzi, poprawi fałdy sukni, strzepnie poduszkę... Rzeźbiarz dokonał tu cudów - mam wrażenie, że odwzorował idealnie każdą fałdkę, każdą pliskę na sukni, falbankę poduszki, ozdobny frędzel, loki kobiety... Z drżeniem serca śledzę wojenną gehennę Ukrainy, i nie mogę się pozbyć myśli, że widziałam ten nagrobek ostatni raz!
Ten właśnie nagrobek był inspiracją do mojego płaczącego anioła na mojej cmentarnej parceli.
Polacy pielgrzymują tu głównie do naszych narodowych pamiątek, na przykład grobu Marii Konopnickiej. Czy się ostanie? Wystarczy jedna rakieta...
Drugi powód, dla którego moje myśli powędrowały w tym kierunku - to ten, że w końcówce listopada - aż do początków stycznia zmarło bardzo dużo moich bliżych i dalszych krewnych. Gdzieś we mnie to wszystko się chyba skumulowało, i stąd moja potrzeba wyrzucenia z siebie wszystkich emocji. I tak oto powstał simowy smętarz
Trzeci powód to ten, że na dłużej powróciłam do trójkowej wyspy Gallahada. Chciałam tam postawić parcelę ze stadniną i terenem ćwiczebnym dla koni (gotowca made by EA).
Kłopot w tym, że wyspa jest mała, i nie ma na niej wystarczająco miejsca aby zmieścić jeszcze jedną parcelę o rozm. 64x64. Jedyny sposób to wykorzystać którąś istniejącą. Padło na cmentarz. który zajmuje taką właśnie działkę.
Ale że w momencie zlikwidowania parceli z cmentarzem - traci się również interakcje powiązane z nią, to musiałam jakoś się podratować. Jak już wyjaśniałam - jest tam miejsce - zastrzeżone pod budowę kościoła, ale puste. Twórczynie tego świata zostawiły miejsce na coś, co zamierzały same zbudować, jednak nie dokończyły dzieła. Obok jest domek plebanii (Presbytery). Więc niejako pomysł został podsunięty na tacy, musiałam go tylko wykonać
Już po postawieniu kościoła i cmentarza, przyszedł mi do głowy pomysł na lepsze zagospodarowanie tego miejsca. Zawrzeć trzy obiekty na jednej parceli - kościół, cmentarz i plebania w jednym

A w miejsce prezbytery mogłabym postawić lokal weselny
Ale jak sprawić, by parcela z kościołem była zamieszkała? Ano - postawić tam klasztor.
Pomysł ten przyszedł mi do głowy, gdy szukając obiektów do cmentarza, niejako przy okazji znalazłam karierę księdza do trójki. I zakonnicy
Żal mi wyburzać kościółka. Ale już nie takie rzeczy traciłam

Gdy zbuduję klasztor i go obsadzę lokatorami, to na pewni pokażę
Wklejam jeszcze link do bardzo ciekawego artykułu - w pewien sposób "na temat" - rzecz o stellach, czyli tablicach wmurowywanych w boczne ściany upamiętniających zmarłego fundatora lub kogoś znacznego. Ciekawe, że dziś to pojęcie funkcjonuje w meblarstwie i dotyczy modnych, tapicerowanych zagłówków w łóżkach. No tak, to też swego rodzaju tablica
https://sloworegionu.pl/powiat-1/12363- ... robek.html