Na wstępie pragnę podziękować wszystkim tym, którzy czytali lub czytają tę historyjkę. Moje podziękowania kieruję zwłaszcza do osób, które zadały sobie trud i dodatkowo ją skomentowały, wyrażając tym samy własne odczucia.
W poprzedniej części zapomniałam dodać, że od czasu tego niefortunnego obrazu, kiedy tylko Dels stawał przy sztalugach, zastanawiałam się, jakie następne "nieszczęscie" może ich spotkać. Okazało się, że na efekty nie trzeba było długo czekać. Malując kolejne arcydzieło jego tematyka na tyle zainspirowała Miśka, że ... adoptował szopa.
Pazurek (tak nazwał swojego pupila) był tak rozkoszny, że nawet jego wybryki uchodziły mu na sucho. Tasza, początkowo nowego lokatora traktowała jak prawdziwy dopust Boży.
Z czasem jednak nie mając własnego potomstwa, otoczyła go prawdziwie matczyną opieką. Pozwalała mu spać na swoim posłaniu i nawet wyjadać karmę z własnej miski, z czego on skwapliwie korzystał. Jego żywiołowość przyniosła ze sobą w prawdzie sporo dodatkowych obowiązków, ale dzięki temu domownicy poczuli przypływ nowych sił witalnych.
W miarę upływu czasu odniosłam wrażenie, że parcela na której mieszkali jest - nawiedzona, bowiem w dalszej kolejności UFO porwało Miśka.
Na szczęście w obu przypadkach obyło się bez "komplikacji" po powrocie. Obaj wrócili cali i zdrowi i bez dodatkowego "bagażu"

Musieli jednak na UFO ludkach zrobić niezłe wrażenie, skoro panie kosmitki co jakiś czas odwiedzały swoich "podopiecznych".
Pozwolę sobie nadmienić, że najbliższe półtora roku okazało się dla chłopaków przełomowe. Odkąd zagościły pory roku i zaczął się zmieniać klimat, życie toczyło się nie tylko zgodnie ze zmieniającym się klimatem, ale także można powiedzieć ... bliżej natury
Wiosną na posesji pojawiły się ule z pszczółkami, których miód nie tylko wzbogacił dotychczasowe menu, ale przede wszystkim stał się dodatkowym źródłem finansowym i nową pasją Miśka. Zbieranie miodu i doglądanie pasieki pochłonęło go bez reszty. Każdą wolną chwilę spędzał teraz w ogródku. Oswajał pszczółki, opylał roztocza, raczył się darami natury.
Jakby tego było mało chłopaki, zakupili stracha na wróble Antoniego, który przy bliższym poznaniu okazał się niezwykle towarzyski i pomocny.
Stał się świetnym kompanem, treserem dla braci mniejszych i rewelacyjną panią domu, która z podziwu godną starannością dbała o porządek posesji
Dopóki obaj mężczyźni prowadzili życie singli, nic nie stało na przeszkodzie aby zwiedzać inne kraje. Ostatecznie podróże to była ich największa pasja i namiętność, dlatego też nosiło ich po świecie. Odwiedzili Amerykę :
Holandię :
stolicę Hiszpanii - Madryt, gdzie Misiek całe dnie biegał po mieście chłonąc jak gąbka uroki architektury
Spełnili też swoje największe marzenie . Zobaczyli kraj kwitnącej wiśni - Japonię, w której Misiek już od dawien dawna był zakochany .
Chociaż żal było wracać, trzeba było w końcu pogodzić się z myślą, że nie da się całego życia spędzić na walizkach. Poza tym powoli zaczęły kończyć się finanse i był już najwyższy czas, uzupełnić konto. Po powrocie Misiek rzucił się do pisania kolejnych utworów muzycznych, na których zarabiał w postaci tantiem całkiem sporą kasą, a Greg nie chcąc być gorszy cały swój wolny czas poświęcał na pisanie poradników z dziedziny informatyki. Poza tym okazało się, że obaj dzięki zdolnościom ogrodniczym wyhodowali sobie drzewko pieniążkowe.
Powrót zaowocował kolejnymi zmianami w życiu obu mężczyzn. Lato tego roku było nadzwyczaj upalne, dlatego panowie wykorzystywali każdą wolną chwilę na pobliskiej plaży.
W trakcie obchodów Dnia Miłości, Misiek poza dotychczasowymi znajomymi, które uwodził z gracją prawdziwego Don Juana:
zapoznał nową dziewczynę, która zrobiła na nim piorunujące wrażenie (zdjęcie z przed metamorfozy

)
Egzotyczna piękność, średnio pasowała do lansowanych wzorców piękności, ale nie to piękne co widzą oczy, nie to co czują ręce, lecz to co czuje serce ... a w tym konkretnym wypadku serce czuło przyspieszone bicie. Pomimo tego, że wcześniej nie planował żadnego związku, z każdym kolejnym spotkaniem ich znajomość nabierała nowego charakteru. Śmiało można powiedzieć, że rozkwitała niczym sadzonki w ich ogródku

Po kolejnej randce cały wieczór wymknął mu się z pamięci.Mimo tego, że był już w domu, myślami wciąż był na tamtym spacerze. W głowie mu się kręciło, serce waliło. Słowem doświadczył nagłego ciężkiego zakochania i to w momencie, kiedy praktycznie stracił nadzieję, że jeszcze coś dobrego może go spotkać w życiu.
Oczywiście Święta Bożego Narodzenia spędzili już razem.
Nie chcąc tracić czasu Misiek w tym uroczystym dniu oświadczył się, został przyjęty i wyznaczono nawet datę ślubu. Miało być kameralnie, tylko najbliżsi. Zgodnie z nową tradycją państwo młodzi nie chcieli tradycyjnej ceremonii, dlatego też cała uroczystość odbyła się na ... plaży.
Łatwość z jaką Dakota potrafiła zaskarbić sobie sympatię wszystkich była niewątpliwie cechą, za którą Misiek tak bardzo ją pokochał. Pogoda ducha i uśmiech towarzyszyły jej na każdym kroku. Nie trudno było kochać tak pozytywnego człowieka.
Gdyby nie tsunami uczuć jakie stało się udziałem tej pary, nadal mieszkaliby w dawnym domku. Niestety szybko okazało się, że dawna parcela nie pomieści powiększającej się rodziny

A ponieważ mężczyźni przez cały miniony okres bardzo żyli się ze sobą, nie planowali się rozstawać. Uzgodniono zatem zakup nowego lokum, które okazało się szczęśliwym miejscem dla Michała.
i tak zgodnie z wyznaczonym terminem pojawiła się na świecie córcia.
Jeśli chodzi o Grega, on też starał się nie zasypiać gruszek w popiele (chociaż efekty bywały opłakane). Być bezwarunkowo kochanym - tęsknił do tego stanu. Dlatego od czasu do czasu spotykał się z Christiną, która wprawdzie obiecywała życie wieczne:
ale jakoś rzadko wspominała o teraźniejszym :09-winking-face. Dopiero za którymś razem zrozumiał z kim ma do czynienia. Na spacerach z Taszą, to suczka zwracała większe zainteresowanie pań, niż jej właściciel

.
Dopiero dzięki bliższej znajomości z Elą, która z podlotka wyrosła na piękną kobietę, powoli zaczął oswajać się z myślą o posiadaniu dziewczyny.
Bywał u niej w domu lub spotykał się z nią na gruncie neutralnym, bowiem obaj bracia pilnowali jej lepiej niż wojowie średniowiecznej twierdzy.
Może na przekór braciom, a może faktycznie serce Eli odpowiedziało na zaloty Grega, bo jak już wcześniej zapewne zauważyliście, Ela spędziła święta w towarzystwie Miśka i Grega.
a przyjmując pierścionek zaręczynowy sprawiła, że te święta dla Grega nabrały dodatkowego blasku.
Gdyby nie śnieżyca zapewne wróciłaby do domu, a tak zmuszona była zostać na noc. I tu być może zaskoczę wszystkich, bowiem chociaż narzeczeni spali w jednym łóżku, Greg zachował się jak przystało na prawdziwego gentlemana. Ela mogła poczuć się bezpiecznie.
Zdarza się, i trwa zwykle ułamek sekundy, że czas zatrzymuje swój bieg. Po prostu stop klatka, wtedy śnimy na jawie o czymś pięknym i wyciągamy rękę by to piękno zatrzymać ... niestety tylko nie wielu udaje się uchwycić ten moment.
Simtopia w moim zamyśle była eksperymentem, a stała się praktycznie drugim wymarzonym życiem. Rekompensowała realne niepowodzenia i porażki. Niestety niczego nie rozwiązała, a wręcz przeciwnie uświadomiła mi, że wirtualne życie nie zastąpi realnego, a zbyt długie w nim przebywanie może spowodować tylko tyle, że trudniej będzie wrócić do rzeczywistości.