

Ale zaliczył darmowe drinki...
Ale wrocmy do wspomnien Petera ojca Jona
Niby pogodzilismy sie ale...
Szybko po tym niby rozejmie odkryłem, ze mam duzy problem wychowawczy. Straciłem autorytet! Smarkacz zachowywał sie jakby wszystkie rozumy zjadł! . Uznal wprawdzie moja wyzszosc w temacie kuchenny , ale w zadnym innym. Wszystkie moje próby pouczania go doprowadzały go tylko do atakó wsciekłosci więc zaprzestałem tego bezproduktywnego działania . To nie mialo sensu! Podejrzewalem ,ze ten zgubny wpływ na niego wywarł jego kumpel z ławki szkolnej i towarzysz wagarów Euron, a ten to już żadnych autorytetow nie uznawał! jedyna osobą z której zdaniem się liczył był jego starszy brat Victarion, Doprawdy moj były bodygard Vic jako wzorzec i wyrocznia pośrednio i dla mojego syna, to juz było dla mnie za wiele! Ale co ja stary piernik wedlug pojęć tych młodziaków mogłem z tym zrobić? Nie było rady potrzebna była lekcja praktyczna, która przebudowałaby nasze relacje, przy okazji dając szczeniakowi popalić i ustawila nasze stosunki właściwie. Czyli ja rzadze - Jon słucha. Miałem farta bo własnie odbywał sie festiwal smaków w Mishuo i choc od dawna juz przestalem na te festiwale uczęszczać tym razem zaszczyciłem go swa obecnością. Nie sam, ale razem z tą parką zbuntowanych kolesi. Zaczęliśmy zgodnie z moim planem od baru.. Po drinkach ktore im postawiłem przyszła pora na inną naganną rozrywkę . Wprawdzie ilosc pseudo narkotyku w tych fajkach wodnych była śladowa to jednak na osoby, ktore nigdy tego nie próbowały powinna zadzialalać wystaczająco jak na moje potrzeby. . Niestety Jon był chyba genetycznie uodporniony na te świństwo w przeciwienstwie do Eurona. I nastapiła duża porażka eksperymentu - - dziecie kwiat mi się w Jonie ujawniło po tej fajce! Mozliwość, ze mam potencjalną gwiazdę rockową w domu - wyznawcę narkotykow, gitary i wolnego seksu, lekko mną wstrząsnęła. Cale jednak te przemyślne przedsięwziecie wychowawcze juz zupelnie szag trafił przez kochana mamuśkę Jona , ktora nagle po tylu latach postanowiła do synka sie przyznać! Nie miała kiedy! Chętnie bym ja udusił! Sytuacja byla niezręczna od startu. Jon faktycznie móglby być wampirem, moze i był - tego nie wiem. Może to Stworca zdecydował, ze Jon wampirem nie będzie. To juz teraz było sprawą moich porachunkow ze Stworca ktory taki numer mógł mi wyciąć na luzie. Jak było tak było , ale Jon na dziś nieumarłym nie był i ta zaraza Erika nie powinna mu robic wody z mózgu i to własnie teraz, gdy młody przezywal okres buntu przeciw aytorytetom. .
Może pomodlić sie do Stworcy zeby tę cholere szlag trafił na miejscu? Też za późno, bo mleko sie juz wylało. Zreszta Stworca, chyba by nie nie wysluchal , bo nigdy nie wchodził w kompetencje Smierci. W zasadzie Stwórca się prawie sie nami nie interesował i dobrze, bo gdybym myślał ze doslownie wszystko co mnie w zyciu spotyka jest wynikiem jego machinacji , to bym zwariowal. Dla przykladu Vic tak właśnie myśli o swojej Sile Wyższej i przez to niewiele go od wariata rozni. Niestety jego ostatnie tlumaczenie przed policją , ze to nie on skopal smietnik tylko pewna Siła Wyższa było slabo przekonywujące. . Nastepnego dnia potwierdzily sie moje najgorsze obawy. Jon dorwał moją gitarę i najpierw torturował ja bezlitośnie, a potem poszedł za ciosem i wraz Leonem wyprodukował wstrząsający kawałek "kociej muzyki" . Nazwał to - "cat metalic"!!!! Na domiat złego sposobała mu się nagle idea bycia wampirem.. Taa ..mroczny wampir plus jego nowo utworzona kapela "cat metalic" w mojej chałupie - tylko tego mi brakowalo do szczescia! Postanowiłem zareagować natychmiast! Wrzucenie dziecięcia kwiatu do dzungli wydało mi sie najlepszą ideą. Praca fizyczna przy wykopaliskach urozmaicona spotkaniami z pająkami i nietoperzami powinna mu wybić z głowy durne pomysły. Biorac pod uwage swobodne obyczaje panujace tutaj, wizyta w barze po pracowicie spedzonym dzionku polaczona ze zwiedzaniem pamietnej szafy w tym przybytku tez mogłaby się przyczynić do zmiany jego poglądów. Ja osobiscie jednak tę szafe postaowiłem omijać szerokim łukiem zarówno ze wzgledu na Jona jak i na cholerne wieszaki. Etap szaf i krzakow pozostawiłem już za sobą. Na dzis z tych rzeczy, które sa potrzebne do tego typu rozrywki - a rozrywka ta jednak wymaga pewnego wysiłku fizycznego - preferuje raczej wannę z hydromasazem lub w ostateczności miękkie lozko. Pozory mylą - nie jestem taki młody na jakiego wyglądam i juz nie ganiam za tego typu przeżyciami, jak ganiałem jeszcze dekadę temu. Na dzis wolę juz racze pójść na ryby . Ryby ani nie gadają, ani nie mrugają do Ciebie zalotnie oczkami , ani nie usiłują Cie poderwac. No chyba.. chyba, ze nagle spotkam jakies ucielesnienie piekna i intelektu w jednej osobie, ktore to bostwo powali mnie na kolana , gdzie będe przed nią trwac z pierscionkiem zareczynowym w zebach i uwielbieniem w oczacch . Słabo prawdopodobne , a tak mowiac wprost - niemozliwe.. Znam wprawdzie legende o moim dziadku ktory spotkal ksiezniczke i stracił dla niej głowe ale wybaczcie nie bardzo w to wierzę. . Oczywiscie obowiązkowo odwiedzilismy market. Jon jeszcze nie widzial posagu na placyku. Mała strata, ale w programie zwiedzania byl wiec trzeba było go zaliczyc. . Tym razem u sprzedawców nie było kwiatkow do odpedzania owadow, ani oczywiscie maczet Był środek na pająki Parkera i wodospady w butelkach. Ten Parker to oszust pierwszej klasy - ten jego srodek do niczego przydatny nie jest. Raczej przywabia pająki sądząc z obserwacji. Na markecie produkowały sie też w charakterze innej atrakcji turystycznej dwa selvadorańskie kwiatuszki - juz prawie przekwitłe. Prawdopodobnie członkinie ichniego Zespołu Piesni i Tańca "Salvadorana". Mielismy wiec okazje aby popodziwiac ich oficjalne ludowe stroje . W odroznieniu do stroi jednak ich zawartosc juz sie tak do podziwiania nie nadawała, bo niewiele jej brakowało do emerytury. Ostatnio jest posucha na mlode panienki, Za to mlodziencow od metra. Jon nie bedzie miał lekko... Przy bramie troche przesadzilem z pokazem "Tarzan w dziungli " ale nie moglem sie oprzec pokusie zademontrowania, ze ten "wapniak"za któregp mnie pewnie po cichutku uważał potrafi jeszcze to i owo. No a potem Jon polecial jak wariat z pomocą głupawego Stworcy za bramę pierwszy. Fakt nie mozna bylo jej przechodzic razem . ale to ja powinienem tam sie pierwszy znaleźć, zeby ewentualnie mu pomoć! Nie ma co otaczali mnie sami idioci ze Stwórca na czele! Przelazlem za nim przez brame - serdecznie i z ulga witany po drodze przez znane mi skad inąd az za dobrze stado malp - uzyczylem wody w butelce zeby sie obmył i opieprzyłem pedagogcznie. Potem juz było ideanie . Dokladnie tak jak sobie wymarzyłem. Cień Vica zniknął po cichutku z Galerii Jona autorytetow i teraz ja tam kwitłem na honorowym miejscu . Przy poznym obiedzie wyjaśnilismy sobie tez po co własciwie dłubiemy w tej ziemi .. Nie moge powiedziec wizja samodzielnosci z kasą zmotywowała Jona na maksa. Teraz do wizyty w dzungli juz nie musialem go namawiac. Omówilismy tez dalszy ciag programu, A w programie było samodzielne poderwanie za pomoca kwiatka , miych slowek it.p. jakiejs panienki. Biedny Jon az sie palił by wreszcie cos poderwac , bo jak sie dowiedzialem ta jego wstydliwa podrywka po skonczeniu szkoly wyszla za maz i za chwile dzieciaka urodzi wiec jego romans z nia zmarl na amen .
P.S. od Stworcy , Stalo to sie poniekad dzieki modowi MC ktoty podrywke Jona nie tylko za maz wydal. ale i zaplodnił tym mezem. XD Duze niedopatrzenie Stworcy, ale po prawdzie panienka była tak szpetna, ze nie było czego załowac. Im szybciej znikla z horyzontu Jona tym lepiej dla niego. No nie! Moj syn dostał kosza! Ale, ze ta panna wcale az tak sliczna nie była wiec to nie było duze zmartwienie , Jutro tez jest dzien ....